Czy wyborem można nazwać jedyny wybór?

Ekskluzywnie w CGM.pl felieton Hukosa.

2011.10.12

opublikował:


Czy wyborem można nazwać jedyny wybór?

Od redakcji: Polityka to temat średnio bezpieczny. Zwłaszcza w portalu muzycznym. My jednak nie mamy oporów przed publikacją wypowiedzi muzyków tak przed, jak i po wyborach. Ich punkt widzenia i sposób postrzegania świata zawsze będzie nas interesował.


Dlatego na propozycję opublikowania felietonu Hukosa zgodziliśmy się w ciemno. I jeśli jeszcze któryś z naszych przyjaciół muzyków zechciałby wypowiedzieć się, w takiej czy innej formie, na tematy ważne, istotne dla nas wszystkich – to zapraszamy. 


***
– Co tam panie w polityce?

– A zmiany panie, wielkie zmiany.

– Ta, jasne, jak zwykle…Za nami kolejne wybory. Zmieniło się wszystko i nic. Teraz jeszcze tylko parę tygodni leczenia zranionej dumy u jednych, lub leczenia kaca po zwycięstwie u drugich, bo smak wiktorii w podrzędnych telenowelach zawsze ma smak szampana i wróci normalność. W międzyczasie oczywiście bonusowy odcinek tej telenoweli pod tytułem „Tworzymy koalicję” całkowicie gratis.

Aha, no i plakaty wyborcze… Kampania to zdecydowanie zły czas na odurzanie się wszelkiej maści substancjami psychoaktywnymi. Idzie ulicą taki młodociany Bob Marley Bednarek, czy też inny niedoszły następca Kurta Cobaina, lub Amy Winehouse, by nie dyskryminować kobiet w ich pasji do używek, dookoła siebie widząc na bilboardach uśmiechnięte, wypachnione i podrasowane photoshopem twarze polityków. Można dostać schizofrenii. Na każdym wolnym centymetrze kwadratowym przestrzeni miejskiej obserwują go oczy. Tysiące dobrotliwych, mądrych na ten czas, bogobojnych i losem ojczyzny zatroskanych oczu. Kurwiki w nich pojawią się dopiero później, przy okazji odgrywania kolejnych skeczy kabaretowych z mównicy sejmowej. Ale to potem, ale to jeszcze nie teraz. Tysiące uśmiechów, z szeregiem śnieżno białych zębów, które w kły zmienią się dopiero za parę tygodni na użytek debat u Olejnik. Ale to potem, ale to jeszcze nie teraz…

Na tą jedną chwilę twarze naszych miłościwych polityków są jak piwo Tyskie – „Nasze najlepsze”.

Każdy średnio rozgarnięty amator używek, zanim dostanie schizofrenii i oczopląsu, w tym momencie zadałby sobie pytanie „Z czego oni wszyscy się tak kurwa cieszą na tych zdjęciach?”. Statystyczny Polak na szczęście nie ma czasu na takie dylematy moralne, bo Polak żyje w biegu. Albo właśnie idzie do pracy i myśli co zje jak wróci do domu, albo właśnie z niej wraca i już czuje, że jutro znowu odmieni słowo „kurwa” przez wszystkie przypadki, myśląc o swoim szefie. Musimy gonić Europę, bo 50 lat PRL samo się nie nadrobi. W tym przypadku jest jakaś zdrowo rozsądkowa logika w tym pędzie. Nikt przynajmniej nie ma czasu na oglądanie billboardów. To nie ta liga, co modelki na wielkoformatowych reklamach bielizny, na skrzyżowaniach naszych miast. Żadna Katarzyna Lenart z SLD pokazująca cycki na youtube w ramach prezentacji swoich kompetencji w kampanii wyborczej tego nie zmieni.

W tyle głowy pojawia się tylko na moment pytanie, kto te wszystkie plakaty posprząta i kto płaci za ten kolorowy syf?

Maklakiewicz gdyby żył, toby wiedział.

– Otóż pan płaci, pani płaci i pan też.

Potem zadzwoniłby do Jana Himilsbacha, pożyczyliby parę groszy i jak porządni obywatele, żyjący w czasach absurdu, poszliby na wódeczkę. Wyborową oczywiście.

Platforma wygrała, choć z gorszym wynikiem niż tego oczekiwali. Czy to dobrze, czy źle, to czas pokaże, choć chciałoby się napisać „czas pokarze”, od słowa karać.

Niezaprzeczalnym sukcesem jest natomiast fakt, że pierwszy raz po 89’ roku jakaś partia potrafiła wygrać dwa razy z rzędu. Powoli jak widać doganiamy zachodnie demokracje, gdzie ciągłość władzy nie jest niczym niezwykłym. Piłkarska mądrość mówi, że nie sztuką jest zdobyć mistrza, natomiast sztuką jest go utrzymać. Inna sprawa, że różni bywają championi. Niektórzy potrafią na przykład gładko przegrać z pogardzanymi Cypryjczykami z APOEL Nikozja. Tusk lubi futbol, więc skojarzenia są mimowolne. Pamiętam do znudzenia powtarzane słowa, że Platforma zacznie wielki plan refom pod warunkiem, że dostaną możliwość rządzenia przez więcej niż jedną kadencję. No więc mówisz i masz, tylko warto pamiętać, że za kolejne 4 lata obywatele z całą bezwzględnością zechcą powiedzieć pokerowe „sprawdzam”.

Drugi był PiS i pomimo powszechnego lamentu na użytek kamer telewizyjnych, raczej właśnie takiego wyniku się spodziewali. Choć struganie wariata świetnie im zawsze wychodziło, nie podejrzewam ich o to, by byli aż tak odklejeni od rzeczywistości, żeby naprawdę uwierzyli w słowa wszechwładnego nadprezesa o zwycięstwie. Jest w ich szeregach naprawdę paru bardzo inteligentnych ludzi, którzy po prostu maja odgórny nakaz wciskania ludziom ciemnoty.

Wbrew pozorom, teraz to właśnie Jarosław Kaczyński ma największe pole manewru. Może zrobić dwie rzeczy.

Pierwsza, to dalej jątrzyć w sobie kolejne złogi frustracji po kolejnym policzku od obywateli, znosić docinki internautów o zbyt zażyłym związku z kotem, a potem odgrywać się za to na rządzie i budować kolejne wizje świata opartego na wyimaginowanych fobiach. Jednak na dłuższą metę będzie to trudne, bo samoloty to nie jabłka, co roku nie spadają. Żeby była jasność, Smoleńsk był wielką narodową tragedią, jednak wykorzystywanie tego do celów politycznych to podłość.

Ma też drugą możliwość, czyli udanie się na zasłużoną emeryturę. Wywołałby tym posunięciem efekt domina. Platforma w końcu przestała by być wyborem mniejszego zła, tylko musieliby wziąć się do roboty, zamiast się ładnie uśmiechać. PiS bez Kaczyńskiego stanie się partią marginalną, więc banda Tuska już nie będzie miała kim straszyć ludzi. Poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości, ale bez swego lidera, spadłoby pewnie w okolicach 10% więc na tych gruzach coś nowego musiałoby powstać.

Nowe nie zawsze znaczy lepsze, ale byłaby chociaż nadzieja, czyli pewnie „cześć mama, co u ciebie?”

Panie Kaczyński, jeśli jest Pan prawdziwym patriotą zatroskanym o losy kraju, niech pan już odpuści. Możemy się tylko domyślać, ile pan wycierpiał po śmierci najbliższej rodziny, więc zasłużył Pan na prawdziwy spokój z dala od politycznej bardachy.

Trzeci na podium zameldował się Palikot. Prawdziwy Stańczyk ery Internetu. Tylko, że granica między królewskim błaznem, a zwykłym pajacem jest bardzo cienka.

Niewątpliwie w jego sztabie wyborczym odkorkowany został niejeden Dom Perignon. Wielki sukces i typowa kariera polityczna w amerykańskim stylu, od bycia przydupasem Donalda, do bycia trzecim do tanga, choć do tego, podobno trzeba dwojga. Na pewno trzeba docenić, że akurat kto jak kto, ale on nie poszedł do polityki dla pieniędzy, bo poczet królów polskich zna na pamięć. Wielu fanów rapu co weekend cytuje Eisa „To są nasze najlepsze dni” wychylając kolejny kieliszek Żołądkowej ku chwale Pana Palikota. Zebrał on na swoich listach prawdziwy cyrk osobliwości.

Na początek niepełnosprawny umysłowo Piotr Tylkowski. Nie przekonują mnie tłumaczenia, że po to został wpisany na listę, by zwrócić uwagę na ciężki los ludzi chorych na umyśle. To tak, jakby w ramach rządowej promocji prokreacji i wzrostu dzietności Polaków rozdawać darmowe talony do burdelu, czyli tak zwany „talon na kurwę i balon”. Idea może i słuszna tylko wykonanie budzi wątpliwości.

Kogo mamy dalej…

-Panie drogi, a kogo mu tu nie mamy lepiej zapytaj…

Naczelny Idol Robert Leszczyński, rowerzysta Biedroń, też z resztą Robert, co kocha pedałować i aż boję się sprawdzać kto tam jeszcze się załapał.

Nie kwestionuję kompetencji Pana Leszczyńskiego w kwestiach muzycznych, bo pewnie moja wiedza na ten temat w porównaniu do jego, to marny żart. Wierzę też na słowo, że Biedroń naprawdę, nomen omen, dogłębnie zna problemy homoseksualistów, jednak zastanawia mnie, jakie ci wszyscy państwo mają kompetencje, by reprezentować 40 milionowy naród.

Polityk zawsze kojarzył mi się z mężem stanu w typie Churchilla, choć ten, podobno bez butelki whisky nie wstawał z łóżka, ale i tak go lubię, bo pijak przynajmniej zawsze jest szczery. Wydawało mi się, że polityk to ideowiec, chcący zmieniać rzeczywistość na lepsze, a tu mamy kolejny casting na popularność w stylu „Mam talent”. Tylko talentów brak.

Aha, no i jeszcze Pani/Pan Anna Grodzka. Niech sobie ona będzie facetem w poniedziałek, kobietą we wtorek, a w środę i czwartek na odwrót, nic mi do tego. Póki nie pomylę się na dyskotece po pijaku i nie wpakuje mi się do łóżka, to naprawdę nie moja sprawa, ani niczyja inna. Podziwiam wręcz odwagę w ujawnieniu swej prawdziwej osobowości. Zastanawiam się tylko, czy naprawdę polityk powinien być znany tylko z tego, że doczepia sobie fiuta, albo implantuje cycki…?

Świat stanął na huju i tańczy breaka…

A Pan Palikot? teraz pewnie marzy mu się funkcja co najmniej marszałka sejmu. Zamiana gumowego kutasa na buławę marszałkowską, to byłby mimo wszystko skok cywilizacyjny w naszej polityce. Do tego ryj świni na mównicy poselskiej, żeby posłowie na sali mogli się przeglądać w kaprawych oczach knura jak w lustrze i jest git…

-Widzisz tą/tę głowę świni tam daleko?

-No widzę.

-To jak ją widzisz, to co w niej widzisz?

-Ty, no jak tak się przyjrzę dokładnie, to siebie samego widzę….

…Czyli poselska lustracja w nowym wydaniu…

Czwarte miejsce PSL, ale oni są wszędzie i od zawsze. Ludowcy-obrotowcy, bo nie ma takiej opcji, z którą nie daliby rady się zwaflować. Zawsze na hasło PSL mam jedno skojarzenie. Kiedyś widziałem chyba jakiś spot wyborczy, czy coś takiego. W każdym razie stał ich reprezentant w zielonej marynarce i brązowych spodniach z obowiązkowym wąsem na przedzie. Wypisz, wymaluj zagubiony bohater filmów Bareji.

Na piątym miejscu SLD, ale taka z nich lewica jak z koziej dupy… trąbka/portmonetka… cokolwiek. Palikot ukradł im głosy, bo chcieli być zbyt grzeczni, podlizując się masom w ultra katolickim kraju. Nie wyszło, trudno, może następnym razem. Fakt jest taki, ze kiedyś za czasów Millera potrafili zgarniać 50% poparcia, a teraz nawet nie dobili do 10%. Jak Jarosław uda się na zasłużoną emeryturę, a Napieralski już przestanie terroryzować córki, by na przymus chodziły z nim do sklepu pod czujnym okiem telewizji, to jeszcze wyrośnie w Polsce po lewej stronie drugi Zapatero. Więc śpieszmy się kochać kobiety, tak szybko mężnieją.

Taka anegdota…

-Co powstanie z połączenia Napieralskiego i Olejniczaka?

-Napierniczak…

Dalej już jest tylko plankton, choć niepozbawiony kolorytu, szczególnie Korwin-Mikke. Za małolata, poza Polską Partią Przyjaciół Piwa, mój cichy idol polityczny, choć nic z tego wtedy nie rozumiałem, z resztą tak samo jak teraz. To świetny teoretyk i felietonista, choć nie ze wszystkimi jego poglądami się zgadzam, to doceniam niezłomną wizję świata. Problem w tym, że największym wrogiem jego idei jest on sam. Starszy pan o aparycji Fritzla, noszący muszkę, nawet rzucający punchami lepiej od samego Jaya-Z nigdy nie porwie za sobą tłumów.

 

Kończąc te zbyt długie pierdolenie o dupie Maryny, poszedłem na wybory i oddałem głos nieważny. Nie twierdzę, że to mądre posunięcie, ale też nikomu nie mówię co ma robić, ani nikogo nie oceniam po tym, na kogo głosował. Poza tym, jakby powiedział mój świętej pamięci dziadek „jebał to pies”. Niech każdy robi to, co uważa za słuszne, aby nie krzywdził innych ludzi. Poszedłem i na karcie do głosowania napisałem mniej więcej to co w tym tekście, tylko w dużo krótszej formie.

Wybory… zmieniło się wszystko i nic… Niby nowa władza, a mordy wciąż te same. Czyli inny cyrk, tylko małpy w szkiełku wciąż te same będą skakać sobie do gardeł…

„I nie zmienia się nic” jak to mądrze powiedział Peja, bo bryła budynku sejmu, patrząc z oddali wciąż wygląda jak wielki namiot cyrkowy. Nazwa ulicy Wiejska, też ma swoją wymowę…. Róbmy swoje, a niech ONI dalej robią swoje, byle nam nie przeszkadzali. Pokój.

 

 

Polecane

Share This