O.S.T.R.: od A do Z

Z okazji zbliżającej się premiery "Życia po śmierci" przybliżamy sylwetkę Ostrego. I tę muzyczną, i tę osobistą.

2016.02.25

opublikował:


O.S.T.R.: od A do Z

3 jak 3H. Albo Hajs Hajs Hajs. Przyzwyczailiśmy się do tego, że Ostry nie należy do raperów, którzy stawiają pieniądze na pierwszym miejscu. Przeciwnie, słuchając jego tekstów, można odnieść wrażenie, że ma do kwestii finansowych awersję. W końcu hajs to komercja, komercja to sprzedanie się, a sprzedanie się to zło. Stara śpiewka bezkompromisowego faceta, który od zawsze sympatyzował z prawdziwym rapem o podziemnych korzeniach – nawet jeśli temu podziemiu zaczął w pewnym momencie rzucać takie kwoty, że mu „gały wyszły” (tak na kwestie finansowe w związku z współpracą z łodzianinem zareagował Jeżozwierz; patrz wywiad dla T-Mobile Music). Z drugiej strony, są MCs, których niekiedy szczególnie mocno oskarżano o bauns i blichtr, a których O.S.T.R. szanuje (lub przynajmniej wówczas szanował). Kimś takim jest Tede, z którym łodzianin nagrał pamiętne „Ziom za ziomem”. O płycie warszawiaka, zatytułowanej nomen omen „3H: Hajs, hajs, hajs”, Ostrowski tak mówił w 2003 roku w wywiadzie dla Hip-hop.pl: „Mamy zupełnie inne jazdy w tym momencie: ja na podziemie, on wybrał bardziej komercyjną opcję. Zresztą robi to zajebiście, z humorem, jest szczery. Nagrał zajebistą płytę. Mimo, że sam bym takiej nie nagrał, słucham jej bardzo często, znam ją na pamięć, jaram się nią. Do tego rapu trzeba mieć dystans”.

A jak Adam. „Różnica między Ostrym a Adamem jest taka, że z Adamem sypia moja żona”, przekonuje Ostry w wywiadzie dla cgm.pl. I dodaje, że poza tym stara się być w swoich tekstach tak szczery, jak to tylko możliwe – choć w gruncie rzeczy nie obchodzi go, jak ludzie o nim myślą. „Myślę tylko o tym, ile ja jestem w stanie dać”, zaznacza, czyniąc w ten sposób być może nieświadomą aluzję do jednego ze swoich pierwszych singli (do posłuchania poniżej). Jego wersy oscylują między miłością do muzyki a miłością do najbliższych. „Jestem zupełnie oddany namiętnościom. Do nich należą rodzina, przyjaźń”, mówi. I zaznacza: jeśli ktoś uważa, że Ostry w swoich nagraniach bywa nudny (zob. „R jak regularność”), najprawdopodobniej uzna, że Ostry jest też nudny w życiu osobistym.

B jak bębny. Gdy w ubiegłym roku O.S.T.R. zapowiadał „Podróż zwaną życiem”, mówił, że to „najważniejsza płyta” w jego życiu, inspirowana w dużej mierze muzyką filmową i klasyczną. A więc taką, w której często liczą się rozbudowane, gęste aranże i szerokie muzyczne pejzaże. Zastanawiające, jakie miejsce w tym wielkim projekcie przypisywał Ostry poszczególnym instrumentom. Na przykład bębnom. Te na „Podróży…” brzmią wprawdzie świetnie, ale przecież nie uchodzą one za podstawę tak muzyki klasycznej, jak i filmowej. Jaką rolę w obecnym, rozbudowanym warsztacie producenckim Ostrego odgrywają perkusje? Czy Ostry w 2016 roku podtrzymał by swoją opinię sprzed ponad dekady (2003), że „producenta poznaje się po bębnach”? Wtedy w jednej z rozmów wyliczał: Pete Rock, DJ Premier, Timbaland, The Neptunes – dla nich wszystkich „bębny są podstawą”.

C jak choroba. Możemy być pewni, że choroba będzie jednym z tematów dominujących na najbliższej płycie Ostrego. W ubiegłym roku łodzianin zmagał się z nowotworem, który ostatecznie pozbawił go jednego płuca. Ale przecież pierwsze kłopoty ze zdrowiem pojawiły się już wcześniej. W rozmowie z „Wysokimi Obcasami” raper wyliczał różne dolegliwości, w tym m.in. problem z nerkami.



D jak Dinal.
Ich obecność w MTV była jednym z pierwszych momentów, gdy przedstawiciele rapowego podziemia trafili do telewizji. Co więcej, kultowa opolska grupa pojawiła się w „Yo! MTV Raps” u Ostrego, by promować… płytę winylową. Piękne czasy, prawda? O.S.T.R. parał się prezenterką telewizyjną w czasach, gdy nagrywał „Jazz w wolnych chwilach”. Jak sam przyznawał w wywiadzie dla bloga „Info Muzyczne”, zdecydował się na tę pracę, by móc sobie wpisać w CV współpracę z MTV. Poza tym było to zajęcie wciąż związane z muzyką, a poza tym Ostremu udawało się utrzymać dystans względem telewizyjnego światka: „Telewizja rządzi się swoimi prawami, ja tam nikogo nie znam, nie chcę nikogo poznawać za bardzo. Ja tam tylko jeżdżę raz na dwa tygodnie, pracuję i jest OK”.

E jak Emade. Dwa albumy z Waglewskim to ważne momenty w dyskografii Ostrego. Szczególnie pierwszy, która powstawał w czasie, gdy łodzianin rozwijał się jako producent. „Szum rodzi hałas” tymczasem przyniosło zaskakujące rozwiązanie: oto Ostrowski wrócił do swojej podstawowej roli rapera i po raz pierwszy wydał płytę, w której od początku do końca rymował na cudzych podkładach. „Po prostu lubię pisać teksty pod dobre bity”, przyznał Ostry w wywiadzie dla „RBK Hip hop” w 2005 roku i dodał, że współpraca z Emade nie była dla niego żadnym problemem. „Szum rodzi hałas” został nagrany w dwa dni. To, wydawałoby się, ekspresowe tempo. Ale nie dla Ostrego: „Dla rapera, który nagrał już kilka płyt, nie powinno być problemem zarejestrowanie zwrotki w dłużej niż pięć, sześć minut. Chyba że realizator się nad nim jakoś szczególnie pastwi”.

F jak Fisz. Albo Freestyle. Obie te kwestie się ze sobą łączą. W „Antologii polskiego rapu” O.S.T.R. opowiada, jak w okolicach 2000 roku krążył po Polsce ze swoją demówką oraz imponującymi freestyle’ami: „Szczerze mówiąc, miałem gdzieś, czy ktoś chce tego słuchać, czy ktoś ma zamiar mnie wydać. Tytus wypatrzył mnie na koncercie Fisza w Łodzi. Zajarany moim freestyle’em zaproponował wydanie płyty”. Takie są początki debiutu „Masz to jak w banku” i trwającej do dziś współpracy Ostrego z Asfalt Records. O samym „Masz…” Tytus mówił po latach w wywiadzie dla Popkillera: „Słuchałem tego demo jak przysłowiowego >>Skandalu<< Molesty. Płyta nie wychodziła z odtwarzacza. Ten gostek szuka wytwórni? Nikt tego nie wydał? Z takim materiałem? Inne były wtedy klimaty, mody, uprzedzenia. Bardzo długo miałem w telefonie osobisty SMS od Ostrego jakim odpisał mi, gdy skomplementowałem demo i zaproponowałem kontrakt”.

G jak Glaca. Jeden spośród kilku współpracowników Ostrego (obok m.in. Katarzyny Nosowskiej), którzy nie wywodzą się w linii prostej ze środowiska rapowego. Korzenie Sweet Noise to industrial, metal. Na swoją „Revoltę” z 2003 roku zaprosili jednak kilku wykonawców spoza własnego podwórka, wśród nich Peję i Ostrego właśnie, który pojawił się w nagraniu tytułowym. Łodzianin zdecydował się na gościnny występ, mimo że na co dzień nie słucha muzyki gitarowej. „Zresztą fragment, na którym nawinąłem szesnastkę, był bardzo hip-hopowy – po prostu kolejne wyzwanie, by się sprawdzić”, mówił chwilę po premierze w wywiadzie dla Hip-hop.pl.

H jak Hades. Warszawiak jest jednym spośród kilku młodszych stażem wykonawców, z którymi O.S.T.R. współpracował w ostatnich latach. Na „HAOS” łodzianin realizował się zarówno jako producent, jak i raper (tak samo było zresztą na „Growboksie” z Jeżozwierzem i Soulpete’em), choć na ogół, gdy mowa o kooperacjach z młodszymi rocznikami, występował wyłącznie w roli beatmakera. Patrz chociażby przypadki Greena i Sariusa.

I jak Instagram. Od niedawna w serwisie można znaleźć profil Ostrego. Żeby nie było: nie prowadzi go sam raper. Tym zajmują się ludzie z jego, ekhm, sztabu promocyjnego. Instagram służy głównie do promocji koncertów oraz nadchodzącej premiery „Życia po śmierci”. Innych materiałów jest jak na razie niewiele. Ot, zdjęcie kartridżów do Gameboya, fota ze snowboardzistą Michałem Ligockim czy życzenia świąteczne od młodych Ostrowskich.

J jak jazz. W słowniku Ostrego „jazz” oznacza przede wszystkim najbardziej inspirujący dla hip-hopu gatunek muzyczny, ewentualnie określenie na marihuanę. Mówiąc o jazzowych instrumentalistach, z którymi miał okazję współpracować (wśród nich m.in. Michał Urbaniak), z zachwytem wyliczał swojego czasu, jak „bezcenna, nieoceniona, niesamowita, pouczająca i ekscytująca” była współpraca z nimi. I przypominał, że już sam Miles Davis upatrywał w rapie przedłużenia jazzu. To dlatego aż trzykrotnie tytułował swoje płyty na bazie słowa „jazz”. Spośród nich status największego klasyka ma dziś „Jazz w wolnych chwilach”. Co ciekawe, początkowy kształt albumu był zupełnie inny: „Materiał miał trwać 60 min, miał być zupełnie inaczej zatytułowany i wyjść w czerwcu. Miały być skrecze z Anglii, ale Kostek z Haemem zrobili mistrzostwo, więc nie było takiej potrzeby. Miało nie być komiksu, miał być singiel, który jednak nie wyszedł, ale nie z naszej winy”.

K jak kobiety. A konkretnie drażliwa kwestia aborcji. O.S.T.R. nawiązał do tej kwestii w wywiadzie dla „Wysokich Obcasów”. Mówił wtedy, że aborcja jest wyłącznie sprawą kobiet. Wywołany do tablicy, powrócił do sprawy także w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. „Nic się nie zmieniło. Czy ja noszę dziecko przez dziewięć miesięcy? Nie! Mam chwilę przyjemności z seksu i to ma mnie uprawniać do podejmowania decyzji w imieniu wszystkich kobiet? Nie! Mężczyznom zbyt łatwo przychodzi chęć decydowania za innych”.

L jak Linda. „Jak zobaczę Lindę w naszym mieście, to mu sprzedam plaskacza od was wszystkich”, powiedział raper podczas ubiegłorocznego koncertu w Łodzi. Ta groźba ma swoje uzasadnienie. Bogusław Linda zalazł za skórę wszystkim łodzianom niepochlebnymi słowami na temat miasta. „Dzisiaj to miasto jest umarłe, to miasto meneli”, mówił aktor. O.S.T.R., choć od kilku lat nie mieszka już w Łodzi, czuje się bardzo związany ze swoimi rodzinnymi stronami, szczególnie z dzielnicą Bałuty. „Reprezentant polskiej kultury powinien zachowywać poziom, a nie pierdolić takie głupoty na moje miasto”, skomentował wypowiedź Lindy.

M jak mężczyźni. Raper zabrał głos w tej sprawie w ubiegłorocznym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. Głos, dodajmy, bardzo konserwatywny. „Jeśli porównamy ją [męską przyjaźń] do siostrzanej przyjaźni między kobietami, to braterska jest trzy razy silniejsza i trwalsza”, mówił. Łodzianin twierdził, że między mężczyznami a kobietami istnieje intelektualna przepaść i wieczne niezrozumienie: „Wystarczy, że nasze żony są dla nas nieprzewidywalne – uważam, że mężczyźni tak do końca nie rozumieją kobiet, więc właściwie każdemu przydałaby się taka specjalna >>instrukcja obsługi<<„. I dodawał: „Żyjemy w tradycyjnym państwie, w którym nadal bardzo silny jest podział na klasyczne role męskie i żeńskie. W wielu domach facet wraca z roboty i zasiada, a kobieta, która także wraca z pracy, go obsługuje”.

N jak NBA. Jedna z wielkich pasji Ostrego. Jak przyznaje w wywiadzie dla „I Love This Game”, pierwszy raz zetknął się NBA w 1991 roku, trafiwszy w TV na mecz Chicago Bulls z Los Angeles Lakers. Jak wielu, momentalnie zafascynował się Michaelem Jordanem: „Tak często sprawiał, że obrońcy się przewracali po jego zwodach, że po jakimś czasie to spowszedniało. Nikt nie zwracał już takiej uwagi na jego niesamowite zagrania”. Inną kultową postacią jest dla niego Chris Webber, koszykarz, o którym wspomina w utworze „Hybryd”. Jeśli jednak chodzi o nagrania łodzianina, największa ilość koszykarskich odniesień pada w „Małym szarym człowieku”: „Choć nie będę tym kim Larry Bird/ To tak jak Ron Artest znam prawy sierp/ Zanim fame zabił mnie, była chwila dla króla/ To z czasów kiedy jeszcze nie przysypiał Noculak/ Chciałem w NBA zostawić ślad”.

O jak odpowiedzialność. „W moim życiu poza rodziną nic się nie dzieje”, mówił Ostry w rozmowie  z Arturem Rawiczem. „Jeśli jesteś dzieciakiem i coś odwalisz, zaliczysz jakiś dołek czy coś, to na osiedlu robią z ciebie bohatera. Jak masz żonę, dziecko i trzydzieści lat na karku – i jak wtedy wrócisz do domu pijany, z obitą mordą – to jesteś nieodpowiedzialnym dzieciakiem. (…) Biorę odpowiedzialność za każde słowo na mojej płycie”. Dziś O.S.T.R. ma 35 lat na karku i kilka utworów o życiu rodzinnym więcej w swojej dyskografii. Temat ojcostwa jest stosunkowo nieobecny w polskim rapie, nawet wśród weteranów, więc jeśli go gdzieś szukać, to właśnie u Ostrowskiego. Na przykład we wspomnianym „Hybrydzie”: „Żona się martwi, że jaram zbyt wiele/ Chociaż nie robi pretensji, bo pracuję za czterech/ Śpię krótko – kilka godzin, jak zdołam przespać noc/ Dwójka dzieci, kto powiedział, że czasu jest nam dość”.

P jak populizm. A jak populizm, to też Polityka. Te dwa pojęcia często idą ze sobą w parze. Niestety, także w przypadku Ostrego. Za każdym razem, gdy łódzki raper zaczyna wypowiadać się na tematy polityczne, najczęściej mówi pod publiczkę. Największe nasilenie tego typu wątków w jego twórczości przypadło na lata 2006-2007, czasy koalicyjnego rządu Pis-u, LPR-u i Samoobrony. A to oznacza, że nie ma drugiej tak rozpolitykowanej płyty w jego dorobku jak „Hollyłódź”. Dla przykładu „Afery kosztem nas”: „Ej, rozkręćmy aferę, mam kamerę i dziwkę/ Jeden telefon do gazet, nie trzeba za wiele myśleć/ Minister plus dziwka, można to ładnie ubrać/ Choć przy dziwce minister też wygląda jak kurwa”. Albo „Ostatni taki sort”, surrealistyczna historia z Kaczyńskimi, Macierewiczem i Rydzykiem, rozpoczynająca się od słów: „No to raz, dwa na ośce bieda, sens i wiesz miałem sen/ Że jazz sprzedał mi Giertych”. Oby nowa płyta i powrót rządów PiS-u nie sprawiły, że raper znów zacznie brodzić w tego typu sloganach.

R jak regularność. Czy facet, który nagrał tyle płyt, jest w stanie zapamiętać wszystkie swoje teksty? Jak się okazuje, dla Ostrego to żaden problem. „Mam tak, że znam tekst, ale nie znam tytułów. Mam taką pamięć po Akademii Muzycznej, że jak słyszę melodię, wiem, co do tego zarapować. Melodia przypomina mi tekst”, mówił w wywiadzie  dla Trójki. Bywa jednak, że ten ogrom zarejestrowanego materiału jest problemem dla słuchaczy, którzy zarzucają często łodzianinowi, że stawia ilość nad jakość. Nawet jeśli w tej krytyce jest odrobina prawdy, nie można odmówić Ostrowskiemu pasji. I to właśnie ona determinuje regularność, z jaką Ostry wydaje nowe utwory.

S jak surrealizm. Zarzuca się niektórym tekstom Ostrego – szczególnie tym z okresu „Jazzurekcji” – niezrozumiałość, pośpiech i niedbałość. Bezradność słuchaczy widać najlepiej, gdy prześledzi się te wersy w serwisie Genius.com; wiele numerów Ostrego z tamtych lat w ogóle nie ma przypisów. A gdyby tak spojrzeć na nie jako na przejaw surrealizmu w polskim hip-hopie? Sygnalizowałem już ten trop, wybierając najbardziej esencjonalne utwory  w dorobku łodzianina. Może wtedy moglibyśmy nieco poważniej potraktować niektóre wersy – dostrzec w nich elipsy, inwersje i zawrotną żonglerkę rymami, a nie tylko bełkotliwy charakter. Nie twierdzę, że te linijki zawsze mają sens. Bywa, że są niegramatyczne albo nielogiczne. Ale takich fragmentów jak ten „Jazzurekcji” będę bronił do upadłego: „Mam dosyć tego szajsu, nas tu zbaw Bóg/ Nastrój napsuł znawców, od lapsów już nie odróżnia/ To gang miliona słów, slang ikona w dół/ Fach w imionach tych, których nie wymówi nikt”.

T jak telefon. A właściwie dwa telefony. Zupełnie ze sobą niezwiązane, ale oba w równym stopniu zostają w pamięci. Pierwszy to ten, który O.S.T.R. wykonał podczas wywiadu dla cgm.pl  w 2011 roku. Raper, odpowiadając na pytania fanów, postanowił zadzwonić do nich i osobiście z nimi porozmawiać. Drugi telefon nie jest już być może tak chlubny, ale uśmiech sam pojawia się na twarzy, gdy słucha się wersów: „Nie dzwoń, tylko pokaż jaka jesteś w łóżku/ Pierdolę wszystkie dziwki, jak pierdolę truskul/ Czuj mój luksus, już widzę jak mnie błagasz/ Zamiast do mnie dzwonić, zrób na moim fiucie szpagat”. To początek zwrotki Ostrego w wspólnym numerze z Eisem i Spinache’em pt. „Nie dzwoń do mnie”. Przyznajcie, nie spodziewaliście się, że łodzianin mógł kiedykolwiek nagrywać taki bauns i pierdolić truskul.

U jak ubrania. Jeden z tematów, które powracały w wywiadzie dla cgm.pl w 2011 roku i spotkały się z najżywszą reakcją wśród naszych Czytelników. Ostrowski przekonywał Artura Rawicza, że marka Tabasko, z którą swojego czasu wystartował Kochan, powstała przede wszystkim po to, by przyjaciel Ostrego mógł spełnić swoje marzenia. Łódzki raper przekonywał, że ostatnim, na czym zależało założycielom brandu, było zarabianie pieniędzy. „Ciężko się robi ubrania, jeśli całe życie unikasz autopromocji”, mówił. Czytelnicy w tego typu słowach dostrzegli jednak histeryczną wręcz reakcję Ostrowskiego na jakikolwiek przejaw komercyjności. „Przecież Kochan nie robi tych ciuchów tylko dla zajawki. Oczywiście chce zarobić kasę jak każdy normalny człowiek, natomiast Ostry nie potrafi się do tego przyznać i wciska jakiś kit”, pisał jeden z użytkowników.

W jak wyróżnienia. Było ich kilka. Już w 2002 roku pojawiła się pierwsza nominacja do Fryderyka za album „Tabasko”. Na nagrodę Ostrowski musiał jednak poczekać do 2008 roku: zdobył ją za „Hollyłódź”. Później dostał jeszcze dwa kolejne: za „OCB” (2010) i „Kartaginę” (2015 – więcej na temat tego „wyboru z lenistwa” pisałem tutaj ). Do tego dodać należy Yachy, Ślizgery oraz złote i platynowe płyty. Sukcesy? Z punktu widzenia branży na pewno. Ostry jednak kwituje w jednym ze swoich numerów: „Złota płyta po piętnastu tysiącach/ Wyróżnienie jak pracownik miesiąca”.

Z jak Zeus. W najbliższą środę minie dziesięć lat od wydania „7” Ostrego. O albumie pamięta się dziś z kilku względów. Po pierwsze, z racji na odejście od samplowania. Po drugie, ze względu na pamiętny singiel „O robieniu bitów”. Po trzecie wreszcie, ze względu na konflikt z Zeusem. Przez lata sądzono, że konflikt między raperami ma swoje źródło w tym, że Zeus nie został uwzględniony jako producent części utworu „Więcej decybeli, by zagłuszyć…”. Jak jednak pokazują ostatnie wypowiedzi, sytuacja była bardziej złożona, a spór – wielowarstwowy. „Tych rzeczy jest mnóstwo”, przyznał Zeus w 2012 roku. „Ja, gdy byłem młodszy, byłem bardziej ufny, pewne rzeczy brałem za pewniki, obietnice, przymykałem na nie oko. Pewne sprawy docierały do mnie późno”. Nic nie wskazuje na to, by sprawa miała się zakończyć w najbliższym czasie. Szczególnie, że co jakiś czas dochodzi do dwuznacznych wydarzeń, które choć nie mają bezpośredniego związku ze sporem, mogą być z nim w jakiś sposób powiązane – jak np. koncert Harego , członka składu Pierwszy Milion, w 2013 roku .

Polecane

Share This