Rapwatch #30 (25.08 – 31.08)

Wasi dostawcy sucharów.

2014.09.02

opublikował:


Rapwatch #30 (25.08 – 31.08)

W dwudziestym Rapwatchu wystąpił gościnnie Daniel Wardziński. Kontynuujemy tę tradycję. Tym razem zaproszony został Przemek „Elien” Ciok, który przedstawia się następująco: „jednostka napędowa zespołu PHFNG, który rapuje o rzeczach, o których inni boją się myśleć. Quasi-reporter portalu Brudne Południe, strojący się w piórka wolnomyśliciela. Nazi grammar”.

Wiral mający na celu promocję nowego albumu Pei czy po prostu popis buractwa? Oświadczenie Fonografiki , określającej się jako „największy polski dystrybutor”, jest niekwestionowanym hitem poprzedniego tygodnia i wyznacza nowy standard w kwestii oficjalnych pism. Otwierają je słowa „Bluźniercy, że Guova mała” (bo sprawę rozliczeń Guovy i Kajmana porusza).

Marcin Flint: W tekście dwukrotnie pada sformułowanie „chuj nas obchodzi” i „nawet debil by się domyślił”. Wygląda na to, że Fonografika dobrze rozpoznała swój target.

Przemek Ciok: Korespondenci z Rosji informują, że jeszcze w dzieciństwie u Putina stwierdzono dysfunkcję polegającą na tym, że nie jest w stanie prawidłowo ocenić sytuacji, w jakiej się znajduje. Polscy wydawcy rapu również.

Kajman nie zostawił sprawy ot tak. Najpierw na gorąco stwierdził , że „(…) po prostu ludzie są najgorsi. Niektórzy z nich mają taki patent na życie, że wypierdalają <swoich> na kasę i nie tylko…”. A potem zaczął drążyć, zastanawiając się jak to jest, że „Bluźnierca”, który „był 2 debiutem 2008 roku wg największego wtedy portalu hip-hop.pl”, dostał lokalną nagrodę muzyczną i był promowany utworem wyświetlonym ponad  milion razy, nie przekroczył 400 sztuk w sprzedaży ogólnopolskiej. Przypomniał też, że nie miał w rękach umowy, którą z Fonografiką podpisał Borixon. „Umowy nigdy nie widziałem, niestety, ale umawiałem się słownie z przyjacielem a nie z jakimś Gustawem”wyjaśnił , doczekując się końcu interwencji Borysa. „A ja myślałem że Michał ma trochę oleju w głowie ale jednak się myliłem! Oczernia bezpodstawnie ludzi! Mało tego! Ubliża! Wkrótce ODSZCZEKA to wszystko moi mili. Nie dostałem żadnego przelewu od Fonografiki co może potwierdzić ona sama i taka jest prawda! Fejmu Ci na tej aferce nie przybędzie a wręcz przeciwnie. Sam sobie grób kopiesz! Opanuj się!”skomentował  BRX.

Marcin Flint: Mam scenariusz na  „Sharknado 3 – Kielce edition” – taki tam dramat na świętokrzyskich wodach terytorialnych. Dla Rekina węgorze okazują się ważniejsze niż Kajman. Kajman nie wypływa na szerokie wody, toteż szczeka. Glonojady szalejo. Reżyseria: Leszek Dawid. 

Przemek Ciok: 400 sztuk przy milionowej liczbie odsłon? Sherlock Holmes prycha na takie zagadki. Tłuszcza lubi obrazki i dźwięki, ale jednocześnie tłuszcza nie osiąga znaczących sukcesów w pozyskiwaniu i budowaniu zasobów finansowych. Tłumacząc na polski: nie dostaje kieszonkowego. Jeszcze.

„Podczas imprezy promującej VMA w Los Angeles postrzelony 6 razy został Suge Knight. Były boss Death Row, według informacji prasowych, został dosłownie zebrany z ulicy przez patrol policyjny przejeżdżający obok po tym, jak o własnych siłach wydostał się z klubu 10AK w Hollywood. Gospodarzem imprezy był Chris Brown, natomiast The Game`owi odmówiono wejścia do środka i spowodowało to bójkę jego ekipy z ochroną. Po internecie krążą informację mówiące, że strzelanina była zainicjowana przez osoby wrogie Knightowi, Game`owi i Brownowi (…)” – poinformował Popkiller.

Marcin Flint: Tu miał pójść zjadliwy komentarz w stronę dziennikarza, że osoby przyjazne raczej by takiej akcji nie zainicjowały. Ale patrzę na ten polski hip-hop i to się jednak nie rozumie samo przez się. Co do Suge’a – pozostaje dostrzelić się trzy razy i stworzyć duet z Fiftym .

Przemek Ciok: „Dosłownie zebrany z ulicy”, powiadasz? No tak, precyzja najważniejsza. Przecież po sześciu kulach mógł jeszcze zatańczyć, hej!

Z Borixonem też gra się ostro. Wstrząsającą relację z koncertu kielczanina  przedstawia  profil Zdelegalizować Polski Hip-Hop: „Wychodzi Boryks w końcu na scenę, zaczyna skakać (…) rapuje piosenki na elektronicznych bitach. Właściwie z rapowaniem ma to niewiele wspólnego, po prostu wydziera się do mikrofonu, co w połączeniu z beznadziejną akustyką sprawia, że koncert (a właściwie to co nim być miało) jest asłuchalny. Oczywiście dla Borixa piona, ale to co się zdarzyło potem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Między numerami:  <Chyba nigdy tutaj nie byłem, nie pamiętam. Może jak byłem młody i zaćpany>. Publika, Rafał lat 14 i Ania lat 9 wiwatują”.

Marcin Flint: Wy kpicie, a on tu dla was skacze i krzyczy jednocześnie. Gdyby nogami zdołał pokazać jeszcze „znak domu” – byłoby Grammy.

Przemek Ciok: Nie, nie, to chyba nie ta impreza i nie ten klub. Pamiętam premierowy koncert Liroya w Kato, podczas którego hypeman łudząco podobny do Rekina został jedynie w czerwonych slipach. Ale co ja tam mogę pamiętać, miałem wtedy 15 lat.

Na koncertach trzeba umieć się odnaleźć. Internet obiegło zdjęcie dwóch Panów na tle przenośnych toalet. To rapowe spotkanie na newschoolowym szczycie – Rado Radosny i Quebonafide. „Na Timberlejku. Robił dwójkę. Bez kitu” – głosi podpis pod zdjęciem na stronie zespołu Dwa Sławy, macierzystej formacji tego pierwszego.

Marcin Flint: Do dupy z takimi relacjami. Fani będą zawiedzeni. KaeN ze Słoniem napisaliby jak smakowała.

Przemek Ciok: Wiedziałem, że Quebo to charakterny typ, ale żeby robić dwójkę w toi-toiu, to trzeba mieć jaja.

Poprzednia relacja to małe piwo w  porównaniu z tym, co o Hip-Hop Kempie napisał Proceente. Otóż kiedy akurat nie „padał na ryj ze zmęczenia”, nie frapowało go kupno „kolczyków w kształcie kotów”, ani nie palił w apaszce blantów nabytych od „czeskich januszy”, chłonął występy. „Na łopatki powalił mnie Action Bronson, który zaprezentował stylówkę a la Ghostface Killah, wypalając w trakcie występu kilka grubych splifów, czym zyskał przychylność kempowiczów. Byłem też pod dużym wrażeniem koncertu słowackich Cyganów z Kontrafaktu, być może dlatego że przed festiwalem obejrzałem dramat biograficzny <Papusza> Krzysztofa Krauze…”– doniósł.  Jest też część la czytelników o naprawdę mocnych nerwach. „Późnym popołudniem postanowiłem wziąć ostatni kempowy prysznic. Zażyłem tej przyjemności w pressowym kontenerze w warunkach, do których przywykł zapewne niejeden dworcowy bej, ale ja akurat nie do końca. Mówią, że hip-hop uczy właściwych wyborów, ale jak wybrać pomiędzy lodowatą wodą, a parzącym wrzątkiem albo między kabiną prysznicową z bajorem pełnym ludzkich włosów, a kabiną z wyrwanym wężem prysznicowym?”

Marcin Flint: Jak ten Procent nic nie rozumie. Lodowata woda to wyraz poparcia dla Ice Bucket Challenge. Wyrwany wąż to wyraz sprzeciwu wobec „Anacondy” Nicki Minaj. Jak się nic nie kuma, to się psze pana nie jeździ na nowoczesne festiwale, tylko siedzi w domu jak Jakub Żulczyk.

Przemek Ciok: Od razu widać, że Michał to jakiś świeżak w naszym zakładzie zamkniętym. Wyrobiony fan Action Bronsona doceniłby to dopiero, gdyby ten zrzucił kogoś ze sceny lub skorzystał z toi-toia nie przerywając rapowania. #potwierdzoneinfo Swoją drogą Radosny, Quebo i AB pod jednym kiblem to mogłoby być, używając hip-hopowej nomenklatury, gorące gówno.

Nawet w Agorze wiedzą już, co to Ice Bucket Challenge. W materiale zaczynającym się oczywiście od słów „wytatuowany raper z Florydy” serwis Deser podrzuca  nam typa, którego ksywa jest znana może w promieniu trzech ulic, i który ruga tych, którzy z kolei źle wykonują IBC. Rzecz jasna robi to w „krótkich żołnierskich słowach”. „Przy prawdziwym Ice Bucket Challenge nie wychodzisz sobie na dwór, nie wylewasz na siebie pie*** szklaneczki wody – wiemy, że ona nie jest zimna! Nie wskakujesz potem do ciepłego basenu. To tak ku*** nie działa”! – mówi Dean WickCity Ditty.

Marcin Flint: Nie jesteś prawdziwy, źle wysypujesz na siebie lód. Cała ta sytuacja to jest najlepsza wizytówka rapu w roku 2014.  

Przemek Ciok: „Krótkie żołnierskie słowa”. No przecież. Jak powszechnie wiadomo, jedynym raperem, jaki posiadł manę komunikowania się na poziomie akademickim jest L.U.C.

{program-muzyczny}

Tym samym tropem poszedł Tede , który w krótkiej produkcji nie oblewa się wodą z lodem, za to proponuje wszystkim upublicznienie swoich przelewów i w charakterystyczny dla WJ sposób prezentuje własny.

Marcin Flint: Tede nie lubił palić jana, to fakt. Ale żeby nie chciał lać wody? Koniec świata.

Przemek Ciok: Pod filmem urocza wymiana najwyszukańszych obelg przeplata się z opisami ALS.

To przywodzi na myśl konieczność ujęcia w podręcznikach medycyny nowej jednostki chorobowej – stwardnienia bocznego zanikowego. Mózgu.

Piotr Zdziarstek przypomina  „Recepturę” Pokahontaz i wciąż jest zachwycony nowoczesnością tej produkcji: „Już samo intro nie pozostawia złudzeń. Dźwięk wkładania kasety do odtwarzacza, znany z pierwszej, klasycznej płyty PFK, ustąpił miejsca świszczącym odgłosom uruchamianego komputera. Zwiastun nowoczesności jest nad wyraz trafny, gdyż już pierwsze numery pokazują, że krok w przyszłość był nieunikniony; to prawdziwy <Wstrząs dla mas> (…) Również sposób rapowania jest wręcz futurystyczny. Zacinające się flow, mocne akcentowanie i przeciąganie sylab – to wszystko również przywodzi na myśl coś elektronicznego”.

Marcin Flint: Tak, przywodzi na myśl automatyczną sekretarkę. Ale jeżeli zacinające się flow to przyszłość, to możemy nad Wisłą spać spokojnie – jest ona przed nami. 

Przemek Ciok: Brakuje peanów na cześć okładki. A, nie, sorry, to była solówka Rahima…

Popkiller rozpracował płytę Żyto w detalach. W recenzji czytamy: „apogeum kompatybilności między nawijką a muzyką zostaje osiągnięte, gdy częstochowski emce wymawia słowo <spokojnie>”.

Marcin Flint: Jasna sprawa. Ja mam apogeum kompatybilności między rzeczywistością a światem równoległym, kiedy mówię „Macierewicz”.

Przemek Ciok: Jeśli wybitny mąż stanu i wielki patriota Antoni może pozorować pełnię władz umysłowych, to recenzent może pozorować erudycję.

„Do Rzeczy” pochyla się nad nową płytą Wiza Khalify. Pierwsze miejsce Billboardu uhonorowano tekstem na piętnaście słów. „Wiz Khalifa, srogo wytatuowany, wychudzony raper z Pittsburgha, i jego najnowsze dzieło. Dla poszukiwaczy rytmu” – tak brzmi cała recenzja.

Marcin Flint: Dowiedziałem się, że ma dziary, niedowagę i jeszcze tak wspaniale go stargetowano – „dla poszukiwaczy rytmu”. Nic dziwnego, że dziennikarstwo internetowe w porównaniu z tym papierowym wydaje się tak bardzo powierzchowne.

Przemek Ciok: Dla potrzeb edukacyjnych miałem kupić metronom, ale DR oszczędziło mi tego zakupu. Rytm nadaje Wiz!

Z cyklu grube wycieki na Glamrapie. Żurom podsumowujeBonusa BGC: „Wygląda jak upośledzony nazista, którego od tyłu w kakao zapiął murzyn”.

Marcin Flint: Cóż, to już drugie dziś apogeum kompatybilności. I pomyśleć, że Fongrafika sobie sama oświadczenia pisze, a tu się taki as marnuje… 

Przemek Ciok: Ewidentnie upośledzonego gościa obraża typ, który chciał dokonać samospalenia w programie Polsatu. Polski rapie, umrzyj. Teraz.

Na RapBece pod linkiem do utworu „Czuć Luz” ADM, Quebonafide i Białasadyskusja . Wszystko przez wers „Leży dupa obok mnie, już nie w majtkach / wygląda nieziemsko, #marsjanka”. Jeden z czujnych czytelników analizuje istotę związku międzyplanetarnego sprawdzając czy aby wyczuty luz nie został ukierunkowany niepoprawnie: „czyli leży z kolesiem w łóżku? Mówi się, że mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus… według mnie ten wers to autodiss”.

Marcin Flint: Ja tam nie wiem, ale jakby Bonez poszedł prewencyjnie spalić tęczę, to by z pewnością nie zaszkodziło.

Przemek Ciok: Jak to było? „Chodzi o to aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa?” Chyba, że język jest z tych bardziej awanturujących się.

Blog Polski Hip-Hop  pisze   o Szymonie TUR i zaproszonych przez niego na płytę gościach: „(…) pomimo, że jest przeciętny, jest przynajmniej porządny i nie żenuje. Gorzej, kiedy wchodzą koledzy, a zazwyczaj (zupełnie tak samo, jak tutaj, o dziwo!) są to chłopcy z ławki, którzy nie mają pojęcia o rymowaniu. Jeden z rapperów z WHSP ma wybitnie soczysty styl i ciężko go czasem zrozumieć – zresztą pierdoli farmazony. Damian WSM choć jest tu najbardziej znaną personą (przecież ma na koncie legal), również ma wersy, które mnie wręcz zawstydzały – szkoda, że nie jego. Jedyna panna w tym składzie, Tajka, ma lepszy styl, niż ksywę, bo, kurwa (że tak to metaforycznie ujmę), słowo `tajka` w kontekście ulicznym kojarzy się jednoznacznie. Chyba, że to prawdziwa Tajka, to sorry. O reszcie szkoda wspominać”.

Marcin Flint: Jak sprawdzamy prawdziwość Tajki? Musi być soczysta czy wystarczy, że będzie niezrozumiała?

Przemek Ciok: Co za nieznajomość realiów… Chłopak przenosi jedynie na grunt muzyczny prapolską zasadę, że najpierw koledzy, co kończy się oczywiście „pierdoleniem farmazonów”, ewentualnie niepokojącym się uśmiechaniem się Rycha na albumie Mesa. [PODWÓJNE „SIĘ” CELOWE]

„Wieszanie się na hakach, zmiana koloru oczu i kilkukrotna skaryfikacja twarzy. To jedne z ostatnich wyczynów Popka ze swoim ciałem. Tym razem muzyk związany z krakowską Firmą pokazał się ze złotymi zębami. Nie jest to jednak zwykła złota nakładka, zwana grillzem, jaką często obserwujemy w klipach amerykańskich hustlerów. Popek wszczepił sobie do szczęki prawdziwe złote implanty zębów. Cena tej operacji to 57 tysięcy funtów, czyli ponad 300 tysięcy złotych” – to Glamrap z informacją  na swoją miarę…

Marcin Flint: Komentarz „Przynajmniej nie musi myć” wygrał internety. OK, myć rzeczywiście nie musi, ale powinien wytatuować na szczęście ile to kosztowało, żeby wszyscy wiedzieli.

Przemek Ciok: …a w nadchodzącym numerze prestiżowego „Science” przełom w kardiochirurgii, czyli człowiek o złotym sercu.

Krzywa Kroopa, niepowtarzalny blog, który w swym poprzednim tekście napisał, że Lukasyno „przez lata dawkował w swym rapie skalpy doświadczeń”, teraz rozbiera  na czynniki pierwsze Dilated Peoples, dążąc zarazem do tezy o charakterze ogólnym. Pisownia oryginalna, wybaczcie: „Mr.Slow Flow zapewne nie zbawi światu i nie napiszę na nowo historii rapu ale swą poprawnością i skutecznym piórem zbierze wierną rzeszę fanów rapu. Album „Cars & Dogs” mocno ugruntował pozycję EV, długo oczekiwany owoc projektu Step Brothers jednak rozczarował. Rakaa- dużo mniej pracowity (podczas przerwy w działalności grupy poza muzyką zajmował się również kwestią swojego wykształcenia- wrócił na college) od kolegi z grupy ale równie niedoceniony. Stylówka mocno zbliżona, być może zbyt bliska do kolegi. I na koniec DJ Babu dbający by flow obu typów mających tendencję do nudy nie uśpiło słuchacza. Efektem tego koktajlu hiphopowego jest kolektyw budzący skojarzenia z Szwajcarskim scyzorykiem. Dla wybranych, niezawodny w wielu warunkach jednak w niebezpieczną dzielnicę z taką <bronią> nie pójdziesz. Dla wielbicieli gatunku, specyfika rapu tria z L.A. to jeden z ostatnich bastionów trueschoolu. Bekowo brzmiący wniosek? Za bekę to można uznać połowę mainstreamu”.

Marcin Flint: Nie posłuchałbym. Zawsze chodzę po niebezpiecznych dzielnicach z koktajlem przypominającym scyzoryk. Ale po tym jak się dowiedziałem, że Rakaa wraca na kolegę przemyślę tę sprawę – to obrzydliwe!  PS. „Cars & Dogs” to byłby świetny tytuł na płytę DMX’a. U Evidence’a z psami były jednak koty. Jak na kolczykach Proceente. 

Przemek Ciok: Efektem tego wiekopomnego piśmiennictwa jest piękny paw zrywający się do lotu z głębi moich trzewi.

Na „do widzenia” Pezet, który  na swoim profilu jest zwięzły do bólu: „Mój przekaz jest prosty – wszyscy spierdalać!!!! Elo”.

Marcin Flint: Nie rymuje się, ale to jeden z najlepszych wersów Pezeta. Zawsze lubiłem hip-hop z przekazem.

Przemek Ciok: Jeśli jest, jak przypuszczam, czyli że ktoś zrobił włam na konto, to czas reakcji właściciela jest dłuższy, niż odpowiedź UE na sytuację na Ukrainie. Elo.

Polecane

Share This