SIESTA FESTIVAL 2017

Koncert

Bilety

SIESTA FESTIVAL 2017

MOR KARBASI
Mor Karbasi nosi w sobie wiele światów. To jest tak ważne dla naszego, „siestowego” rozumienia muzyki, gdzie przenikają się różne tradycje globu, przeglądają w sobie, uczą od siebie nawzajem. Ojciec artystki jest pochodzenia perskiego, przodkowie matki są z Maroka. Sama Mor urodziła się już w Jerozolimie, gdzie rodzina osiadła przed pokoleniami. Jej dziadek był tam szanowanym rabinem, specjalistą od Kabały, a babka została wybrana przez społeczność na mekonenet, swoistą „płaczkę”, która żegna umarłych tradycyjnymi pieśniami.
Muzyka Mor jest wędrówką wzdłuż brzegów Morza Śródziemnego. Podróżą śladami Żydów sefardyjskich, w XV wieku wypędzonych z Iberii, którzy przez Maroko i Bałkany wracali na ziemie swoich praojców. Stąd też Mor najczęściej śpiewa w ich języku, ladino. Starohiszpańskim, z silnymi wpływami hebrajskiego. Jej muzyka nie jest jednak muzycznym skansenem z odwiecznymi pieśniami pielgrzymów. Mor, zafascynowana kulturą śródziemnomorską, czerpie we własnych kompozycjach szerokim gestem z flamenco, z fado, z tradycji arabskiej. To szerokie spojrzenie na barwny tygiel kultur, jakim jest dziś, po wiekach historycznego zamętu, Półwysep Iberyjski.
Na nowej płycie Mor, „Ojos de Novia” spotykamy naszych dobrych „siestowych” znajomych, jak Richard Bona czy gość ubiegłego festiwalu, Tomatito. Brzmią darabuki i lutnie oud. Ale przede wszystkim jasny głos Mor Karbasi, wysoki, napowietrzny, o ogromnym ładunku emocji, bliskiej mistyce.

ELIANE ELIAS

Eliane Elias nie ma sobie równych. Nawet gdyby został nam jedynie jej głos: zmysłowy, o pluszowym, odrobinę Nat-King-Cole’owskim charakterze, z czułym szelestem brazylijskich słów, bylibyśmy szczęśliwi. Rzecz jednak w tym, że Eliane jest przede wszystkim pianistką. Najwyższej próby. Jakże inaczej można nagrać album duetów z Herbie’m Hancockiem? Jak inaczej współbrzmieć w partnerskim spotkaniu z geniuszami saksofonu jak Michael Brecker czy Joe Henderson? Jak inaczej współtworzyć zespół Steps Ahead, jedną z najbardziej wyrafinowanych formacji współczesnego jazzu?

Ta historia zaczęła się wcześnie. Mając lat dwanaście Eliane miała w palcach klasyczne jazzowe solówki największych mistrzów. W wieku lat piętnastu uczyła już gry na fortepianie w prestiżowej szkole w rodzinnym Sao Paulo. Gdy w Brazylii osiągnęła wszystko, sięgnęła po ostateczne trofeum: Nowy Jork. Tam właśnie w latach 80-tych współtworzyła Steps Ahead. Tam powstały jej pierwsze autorskie arcydzieła, jak płyta „The Three Americas”, za którą kultowy magazyn Down Beat przyznał jej statuetkę Płyty Roku 1997 a nominował aż w pięciu innych kategoriach: pianista, muzyk spoza jazzowego kanonu, kompozytor, głos kobiecy i najbardziej prestiżowej: muzyk roku.

Siedmiokrotnie nominowana do Grammy, po dwóch milionach sprzedanych płyt, otrzymała tę szczególną nagrodę za swój ostatni album „Made in Brazil”, w 2016. To także jeden z powodów, dla których Eliane pojawia się na 7 Siesta Festiwalu.

Muzyka rodzinnego kraju, przefiltrowana przez współczesną nowojorską scenę jazzową – to specjalność Eliane. W końcu zaczynała w zespole Viniciusa de Moraesa, najbliższego współpracownika Jobima. A samemu Jobimowi poświęciła dwa spośród swoich najpiękniejszych albumów: „Plays Jobim” i „Sings Jobim”. Współpracowała wielokrotnie z największym żyjącym piosenkopisarzem Brazylii, Ivanem Linsem. Na jej płytach grał kodyfikator bossa-novy, niezapomniany Oscar Castro-Neves. Wśród klasyków, których muzykę nagrywa szczególne miejsce ma Heitor Villa-Lobos. Wystąpiła też w 2008 roku na słynnym koncercie na 50-lecie bossa novy, w Hollywood Bowl obok takich postaci jak wspomniani Lins, Castro-Neves, Kenny Rankin czy… Anna Maria Jopek. Można powiedzieć bez cienia przesady, że Eliane po prostu jest kwintesencją muzyki brazylijskiej.

Co powiedziawszy warto wspomnieć o jej największych muzycznych inspiracjach ze świata jazzu: to pianista Bill Evans, któremu poświęciła płytę „Something for You” i legendarny Chet Baker, niezrównany trębacz i wokalista, postać tyleż fascynująca, co tragiczna, któremu Eliane zadedykowała album „I Thought About You (Tribute to Chet Baker)”.

Eliane, świętując triumfy w tak różnych sferach jak jazz, pop, klasyka, muzyka świata, oryginalna kompozycja i aranżacja jest dziś, jak ujął to lapidarnie magazyn Jazziz: obywatelką świata i artystką poza kategoriami. To zaszczyt i wielka radość, że przyjęła zaproszenie na Siesta Festiwal.

DINO D’SANTIAGO

Z radością otwieramy siódmy festiwal koncertem muzyki kabowerdyjskiej, tak drogiej sercom siestowej publiczności. Ponadto koncertem w Polsce premierowym, bowiem od samego początku lubimy odkrywać i prezentować w Gdańsku postacie, których wcześniej nikt w Polsce na żywo nie słyszał. I tak u nas właśnie pojawili się po raz pierwszy między innymi: Sara Tavares, Elida Almeida, Neuza, wreszcie wielka Anoushka Shankar czy Souad Massi. Tym razem jest to młody utalentowany mężczyzna, co stanowi w tegorocznym repertuarze zaskakującą odmianę!

Dino urodził się już na stromych klifach portugalskiego wybrzeża Algarve. Ale rodzina, imigranci z wyspy Santiago wychowali chłopca w tradycyjnej, religijnej atmosferze. Claudino de Jesus Borges Pereira, bo to czytają chłopaki z drogówki w jego prawie jazdy, zobligowany zapewne jednym ze swych licznych imion, zaczynał w kościelnym chórze. To poprowadziło go prostą ścieżką w kierunku muzyki soul. Wspierał swoim Jaguar Band zespół Expensive Soul i tam otrzymał portugalski Złoty Glob w kategorii ”Najleppszy zespół” w roku 2011. Przełomem jednak stało się spotkanie naszego dobrego siestowego przyjaciela, Tito Parisa. Nagrali wspólnie piosenkę na debiutancki album Dino, który jeszcze wówczas nie przyjął pseudonimu „ z wyspy Santiago”. Dino przy Parisie porzucił soul, odkrył w sobie afrykańską duszę i nowy album „Eva” czerpie już z niej z rozmachem. To bukiet wyrafinowanych, niekonwencjonalnych piosenek, tak odmiennych od znanych nam morn, funanan i koladeir. Dino otrzymał za tę płytę dwie nagrody „Cape Verde Music Awards” w 2014 i ruszył w trasę po całym świecie: od Stanów Zjednoczonych po Koreę Południową, od Francji po Brazylię. Od Angoli po kraje Beneluxu. Przed rokiem pojawił się na naszej jedenastej siestowej płycie, „Nowe Twarze”.

Cieszymy się, że znalazł czas, by wreszcie zajrzeć na festiwal. Nie może go wszak zabraknąć w naszej kolekcji najważniejszych postaci Luzofonii.

MARIO PACHECO & CLUBE DE FADO

z udziałem MARII ANY BOBONE

Nie sposób tam nie trafić. W starej Lizbonie są nawet drogowskazy, które prowadzą do tego szczególnego miejsca. Świątyni fado. Ale klubów z tą muzyką jest wiele, tawern, z których płynie nocą dźwięk gitary portugalskiej są setki. Skąd więc legenda Clube de Fado? Skąd status kultu i gwarancja najwyższej możliwej jakości tej tradycyjnej sztuki?

Odpowiedź okazuje się prosta. W Clube de Fado od kilkunastu lat dowodzi Mario Pacheco, jest charyzmatycznym duchem tego miejsca, jest jego szefem muzycznym, strażnikiem kunsztu. Mario, jak jego ojciec, gra na gitarze portugalskiej, tym szczególnym instrumencie, który nadaje ton, tworzy aurę fado. Mario jest wirtuozem. A nawet więcej: jest wielkim muzykiem. Nie przypadkiem fundacja Amalii przyznała mu tytuł najwybitniejszego kompozytora fado, a kraj odznaczył orderem „do Infante D.Henrique”. Od lat Mario tworzy dla największych pieśniarzy Portugalii. Między innymi kilka z najsłynniejszych pieśni Marizy jest właśnie jego autorstwa.

Podczas naszych nocy fado, gdy przekształcamy salę kameralną Filharmonii Bałtyckiej w lizbońską tawernę, obok Mario Pacheco pojawi się na scenie jedna z najciekawszych artystek związanych z Clube de Fado, pianistka, ale oczywiście przede wszystkim pieśniarka, Maria Ana Bobone. Jej muzyka poszerza sonorystyczne spektrum muzyki fado. Na autorskich albumach Maria Ana sięga po brzmienia klawesynu, saksofonu, swojego fortepianu (jak na płycie „Fado&Piano”) czy nawet, jak na ostatnim albumie „Smooth”, po instrumenty kojarzone raczej ze światem muzyki popularnej.

To wielkie szczęście, fortunny zbieg okoliczności, że w jednym koncercie mamy szansę spotkać dwie tak nadzwyczajne osobowości portugalskiej muzyki. W kwietniu zatem lizboński legendarny Clube de Fado przenosi się na kilka dni do Gdańska!

OMARA PORTUONDO

Żyjemy w czasach nadużywania słów: „gwiazda”, „diva”, legendarna”, „kultowa”. Zdarza się nam przylepiać je do sezonowych celebrytek. Pojawia się jednak okazja, by tym słowom przywrócić należną im wagę i wartość.

Omara Portuondo kończy osiemdziesiąt pięć lat. Siedemdziesiąt z nich spędziła na scenach całego świata, jako niezrównana interpretatorka kubańskiego bolera. Zaczynała wraz z siostrą w zespole dziewczęcym, który towarzyszył w słynnym klubie Havany, Tropicana, postaciom tej miary, co Edith Piaf czy Nat King Cole. Swoją pierwszą autorską płytę, „Black Magic” nagrała jeszcze przed rewolucją i śpiewała tam po hiszpańsku między innymi zawrotne aranżacje amerykańskich standardów, jak tytułowy „Old Black Magic” właśnie. Wieść o rewolucji 1959 roku dotarła do Omary podczas koncertów w USA. I choć wielu jej muzyków, w tym także siostra, zdecydowało się pozostać w Ameryce, Omara wróciła na Kubę. Jej głos towarzyszyć miał potem całemu pokoleniu dorastającemu w trudnym, zamkniętym świecie Castro i Guevary.

W przeciwieństwie do słynnych dziś artystów, których z uśpienia i zapomnienia wydobyli w końcu lat 90-tych Wim Wenders i Ry Cooder filmem „Buena Vista Social Club”, Omara nie przestała koncertować ani na jeden sezon. Nie był to zatem, jak w wypadku Rubena Gonzalesa, Ibrahima Ferrera czy Compay’a Segundo – powrót do muzyki – a raczej objawienie się wreszcie całemu światu, który do tamtej pory rzadko pamiętał o oszałamiającej urodzie kubańskiej muzyki.

Zarówno dokument Wendersa, jak i film o samej Omarze otrzymały nagrody na festiwalach całego globu. Płyta „Buena Vista…” i następujący po niej, zarejestrowany koncert w Carnegie Hall a zwłaszcza solowe albumy Omary: „Omara Portuondo”, „Flor de Amor” czy „Gracias” na 60 lecie kariery uczyniły z kubańskiej artystki legendę porównywaną często do Billie Holiday, czy Piaf.

To szczęście i zaszczyt, że Siesta Festival może gościć podczas siódmej edycji nadzwyczajny koncert z okazji 85 urodzin jednej z najwspanialszych pieśniarek naszych czasów. Ostatniej już ze świata wielkich artystów dawnej Kuby.

Bilety

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecane