Banach: „nie powtórzyć błędu z czasów Heya”

Indios Bravos spowalnia… rozmowa z Piotrem Banachem


2009.09.15

opublikował:

Banach: „nie powtórzyć błędu z czasów Heya”

Po 10 latach działalności Indios Bravos Piotr Banach zapowiada spowolnienie działalności formacji. W rozmowie z CGM.pl mówi o przyczynach, planach i… Szczecinie oraz show biznesie.

Artur Rawicz: Mówisz „spowolnienie” – myślisz „zawieszenie działalności”? Wiesz, że fani obawiają się tego drugiego…

Piotr Banach: Mówię „spowolnienie” i myślę „spowolnienie”. Gdyby chodziło o zawieszenie działalności mówiłbym o tym bez ogródek. To „spowolnienie” oznacza tylko i wyłącznie ograniczenie liczby koncertów, bo zacząłem mieć wrażenie, że coś mi zaczyna umykać. Ze Szczecina jest wszędzie daleko, więc nasze dojazdy i powroty z koncertów trwają średnio około 10 godzin. Po trzy lub czterodniowym wyjeździe potrzebny jest dzień na domową aklimatyzację, dwa dni na sprawy rodzinne i znów w drogę. Taka zawodowa stabilizacja byłaby pewnie dobra, gdybym nie miał w planie kolejnych płyt, czy nawet innych muzycznych projektów. Ja jednak czuję silną potrzebę artystycznego fermentu i póki co nie mam zamiaru przechodzić na zawodowstwo. Chcąc się rozwijać, muszę mieć czas na szukanie nowych inspiracji.

AR: Czyli zaciągacie lekko hamulec, by jako formacja pochylić się nad nowym materiałem…? Czy może łażą Wam po głowach jakieś solowe projekty? Co?



PB: Myślę, że ten hamulec jest nam potrzebny głównie do obrony przed rutyną, przed traktowaniem muzyki w kategoriach, tylko i wyłącznie zawodu. Oczywiście, utrzymujemy się z grania, ale pasja musi brać tu pierwszeństwo przed rutyną i zawodowstwem. Do tej pory grałem koncerty z przyjemnością i nie chciałbym powtórzyć błędu z czasów Heya, kiedy zwlekałem z decyzją o przerwie, co najmniej o rok za długo. Mocno później tę zwłokę odchorowałem i przez ponad dwa lata czułem straszną awersję do koncertowania. Nie wiem jakie plany mają koledzy z zespołu, ale ja chcę ten czas „spowolnienia” IB wykorzystać twórczo, i oprócz nagrania swojej kolejnej płyty, przystąpiłem do reaktywacji zespołu Dum-Dum. Postanowiliśmy z Grześkiem Porowskim przypomnieć sobie lata młodości i trochę wspólnie „pohałasować”. Nie jestem pewien czy zachowamy dawną nazwę, ale chcemy powrócić do tamtej energii i częściowo stylistyki.

AR: Wróciłeś do Szczecina, ale czy to ten sam Szczecin co na początku lat 90-tych? Nie czujesz się „zbyt szczeciński dla Warszawy i zbyt warszawski dla Szczecina”?

PB: Wróciłem do Szczecina, bo jakiś wewnętrzny głoś mnie do powrotu wzywał. Mieszkałem w Warszawie przez lat kilkanaście i zdążyłem się do tego miasta przyzwyczaić, a nawet je polubić, ale odżyła we mnie nagle nostalgia za rodzinnymi stronami, choć przyznać muszę, że przez wiele lat Szczecin wydawał mi się miejscem dość prowincjonalnym. Zmieniliśmy się obaj, ja i pan Szczecin, ale myślę, że bardzo do siebie pasujemy, gdyż obaj preferujemy życie na uboczu, on – mapy Polski, ja – show biznesu 🙂

AR: Show biznes… jest w nim coś, co da się lubić?

PB: Można w nim lubić wszystko, bo na tle innych, nie jest to zły chłopak, nie można mu jednak pozwalać sobą rządzić, spełniać jego zachcianek i traktować poważnie jego kaprysów. Charakter ma trudny i nie jest skłonny do kompromisów, ja również, więc musimy trzymać się na dystans, szanować się nawzajem, ale o jakiejś głębszej przyjaźni, to możemy raczej zapomnieć (śmiech).

Polecane

Share This