Filiżanka Nataszy Szpak

Udostępnianie? A co w tym złego?


2014.01.11

opublikował:

Filiżanka Nataszy Szpak

Wczoraj jeden z muzyków, którego mam zaszczyt i szczęście mieć wśród znajomych, a którego twórczość bardzo lubię i który na brak popularności, fanów, udostępnień, nakłady płyt i frekwencje na koncertach w Polsce i zagranicą na szczęście narzekać nie może, przytłoczony chyba klipem Nataszy zirytował się lekko. Podzielił się z inni znajomymi refleksją, że wszyscy, którzy wklejają i komentują u siebie te Filiżanki, Szpaki i inne Natasze nie zajdą sobie sprawy, że tym samym nawet krytykując promują takie zjawiska, i że YT płaci właścicielom danego konta już powyżej 50 tysięcy wyświetleń.

Po chwili pojawiła się spora grupa innych znajomych deklarujących, że nigdy w takie gówna nie klika. Powody są różne. Zazwyczaj chodzi o kombinację higieny z estetyką oraz – co oczywiste – niechęć do promowania szmiry. Myślę, że i o strach przed zalewem tejże też jest ważny. Oraz wiara, że gówno nie dotykane śmierdzieć przestanie i zniknie. Wszystko to wygłaszane zapewne z powagą i troską.

Trochę się nie zgodzę. Od samej popularności to się jeszcze nie wzbogaca. Trzeba coś robić. Jak tzw. gwiazda nie ma jakiegoś artystycznego dorobku z którego mogłaby czerpać dochody (ZAiKS, STOART, etc) to musi dopilnować, popozować, marznąć z dupą na wierzchu. Taka Angelika Faicht, ta słynna gitarzystka, nie otrzymuje żadnych pieniędzy za to, że jest słynną gitarzystka, tylko za swoją pracę (pozowanie, rozbieranie, zakładanie ciuchów i chodzenie w nich po takiej kładce między ludźmi).

Po drugie: popularność klipu na YT też sama w sobie kasy nie przyniesie. Wydaj na zrobienie klipu choćby tylko 2 czy 3 tysiące. Odzyskaj po roku tę kwotę, jak jesteś naprawdę zajebiście popularny… no, deal życia

Po trzecie: to zupełnie niegroźne zjawisko, to wrzucanie sobie na walle tych wszystkich Szpaków, PiKejów, Filiżanek, Natasz,… to realizacja zwykłej funkcji rozrywkowej. Ludzie od wieków opowiadali sobie dowcipy, co samo w sobie nie jest rozrywką najwyższych lotów, ale było zawsze popularne. Nigdy też rozrywka niska nie stanowiła bezpośredniego zagrożenia dla tej tzw. wyższej. Opowiadanie kawałów nie spowodowało nigdy spadku czytelnictwa, fala diskopolo nie wywiała ludzi z koncertów jazzowych… to różne światy, choć bywa, że mają wspólnych odbiorców.

Były dowcipy, kawały… Potem pojawiły się żarty rysunkowe w prasie, a wraz z rozwojem technologii memy i inne takie, wrzucane na FB. Biorąc pod uwagę to, że media wychodząc naprzeciw oczekiwaniom tłuszczy (a może trochę je kreując – nie wiadomo, co było pierwsze, jajko czy kura?) stworzyły przezabawną kastę celebrytów (czyli kastę aspirujących prawie-artystów z dorobkiem równym intelektowi) pełniących również jedynie funkcje rozrywkowe, jak onegdaj dowcipy, dziś możemy się z tego spokojnie śmiać, udostępniać (opowiadać kawały), piętnować i reagować w dowolny sposób. Nie ma w tym nic złego.

Kain nie zabił Abla za opowiadanie słabych kawałów. Natasza za 245 000 odsłon klipu łazienki nie wyremontuje, pewnie i na szlafrok nie starczy.

Polecane

Share This