Jeszcze więcej energii – relacja z II dnia OFF Festivalu

Na scenie wystąpili m.in. The Dillinger Escape Plan, Xiu Xiu, Ride.


2015.08.10

opublikował:

Jeszcze więcej energii – relacja z II dnia OFF Festivalu

Elektryzujący występ Susan Sundfor oraz postmodernistyczne szaleństwo The Residents zawiesiły wysoko poprzeczkę wykonawcom grającym kolejnego dnia. Z pewnością żadnemu z nich nie udało się zbliżyć poziomem mistycyzmu do Sun O))). Nie oznacza to jednak, że muzycy nie mieli nic interesującego do powiedzenia.

 

Drugi dzień OFF Festivalu nabierał tempa bardzo powoli. Scenę główną otworzył Kortez, który zdobył publiczność singlem „Zostań”. Spokój jego utworów pomógł słuchaczom przetrwać największy upał. Sam jego głos i gitara przyciągnęły pod scenę sporą rzeszę ludzi, co, przy tak trudnych warunkach, należy docenić. Ballady Korteza były zaledwie łagodną przystawką, wobec tego, co miało wydarzyć się później.

Jako kolejny koncert wielu słuchaczy wybrało występ zespołu Sutari, którego wokalistki starają się uwspółcześniać muzykę ludową. Paniom nie można odmówić umiejętności i swobody w wykorzystywaniu i przekształcaniu polskiej muzyki folkowej. Etykieta nowatorskich została jednak do nich przyczepiona nieco na wyrost. Wykorzystanie w muzyce mikserów lub klucza francuskiego, nie wystarcza, by Sutari znacząco oddalił się od swoich źródeł. Jeśli chodzi o wykorzystanie nietypowych przedmiotów w celu osiągnięcia oryginalnego brzmienia, to, wkrótce po występie Sutari, na Scenie Leśnej pojawił się Olo Walicki Kaszebe II, który udowodnił, że także stół do piłkarzyków może być instrumentem. Zespół wykonał m.in. utwór „Las”, do którego tekst napisała Dorota Masłowska.

W tym samym czasie na Scenie Trójki występował zespół Kinsky, który doskonale oddawał klimat drugiego dnia festiwalu. Nowatorski post-hardcore mieszał się w muzyce warszawskiego zespołu z punkową prostotą. Było dużo gitar, a ciężar brzmienia szedł w parze z kompozycjami, które przywodzą na myśl Fugazi. Zespół został założony przez studentów filozofii na początku lat 90., ale muzycy wyraźnie dali do zrozumienia, że oprócz intelektualnego fermentu, potrafią również tworzyć iście rock’n’rollowy chaos. Wokalista miał świetny kontakt z publicznością, w kierunku której ostatecznie katapultował swój strój.

Jeśli chodzi o headlinerów to najjaśniejszym punktem był występ The Dillinger Escape Plan, który wprowadził na wyższy poziom szaleństwo zapoczątkowane koncertem Kinsky. Muzycy skakali z głośników, wokalista miotał statywem, a perkusista zmieniał rytm jeszcze zanim ktokolwiek nauczył się kiwać głową w zgodzie z poprzednim. Zespół udowodnił, że nie ma rzeczy nie możliwych. Okazuje się, że można pokazać, że nie ma granicy między jazzem i metalem, nawet, gdy leży się na ziemi po upadku z 1,5 metrowej kolumny.

Chwilę oddechu od gitarowej agresji zapewnił występ Xiu Xiu, który wykonał na żywo ścieżkę dźwiękową z Twin Peaks. Można było się domyślać, że fani serialu nie usłyszą ścieżki dźwiękowej w czystej postaci. Mimo to, muzycy Xiu Xiu zaskoczyli indywidualnym podejściem do kompozycji Angelo Badalamentiego. W swoich aranżacjach wyeksponowali to, co najmroczniejsze w jego twórczości. Pokazali także, że nie tylko Julee Cruise potrafi fascynować swoim wykonaniem „Into the night”. Momentami trudno było rozpoznać, z którym utworem ze ścieżki mamy do czynienia, ponieważ wariacje wokół melodii ze świata Twin Peaks były dla muzyków Xiu Xiu jedynie inspiracją do napisania własnej historii. Za wizualizację wystarczyło im zaledwie zdjęcie drzew oraz wiatrak, który wirował niepokojąco w pobliżu pokoju serialowej Laury Palmer.

Występy na scenie głównej zamknął Ride, który potwierdził, że dzień odbył się pod znakiem gitarowego czadu. Legenda shoegaze’u udowodniła, że nawet po latach można zachować ostrość. W końcu nie można było tego powiedzieć o występujących rok wcześniej The Jesus and Mary Chain. Było głośno i z dużą ilością szumu, ale jednocześnie bardzo melodyjnie. Ride zagrali koncert godny klasyków gatunku.

Polecane

Share This