Peja opowiedział o drodze do trzeźwości

Emocjonalna opowieść o drodze na dno i determinacji w walce z nałogiem.


2018.01.12

opublikował:

Peja opowiedział o drodze do trzeźwości

foto: P. Tarasewicz

Peja świętuje właśnie osiem lat bez alkoholu. Artysta poinformował fanów, że w środę minęła rocznica dnia, którym postanowi rozpocząć – jak sam pisze – drogę do trzeźwości. – Kiedy próbuję to wszystko zbilansować, pojawia się masa wspomnień zarówno tych z lat, kiedy chlałem jak i momentów walki o normalność. Z roku na rok jest mi łatwiej pomimo problemów, z którymi – jak każdy – się borykam. Kiedy nie picie staje się czymś oczywistym i jako fundament mojej rzeczywistości dodaje sił do dalszej drogi, myślę sobie o tych wszystkich straconych, pijanych latach, zadając sobie pytanie, czy miałem jakąkolwiek szansę, aby tego uniknąć? Za każdym razem pada ta sama odpowiedź: Nie! – pisze do fanów artysta.

Na fanpage’u rapera pojawił się emocjonalny wpis, w którym artysta ze szczegółami opisuje drogę na dno. – Przełomowy był dla mnie rok 2008 – totalna degrengolada w drugiej jego połowie. Mój upadek na dobre rozpoczął się w roku 2005, po premierze albumu „N.O.J.A.”. Jak bardzo wtedy wciągnęło mnie nocne życie i własny egoizm, wiem tylko ja sam. Potem przyszedł album „Szacunek ludzi ulicy”, na którym większość tego upadku zarejestrowałem. Kolejne dwa lata (2006-2008) to nic innego jak kluby, alk, koks i dupy. Mówicie, że to były moje najlepsze czasy? Mam na ten temat trochę inne zdanie. Oprócz braku zajęć (z tymi najlepszymi według wielu płytami „N.O.J.A” i „Szacunek ludzi ulicy” zagrałem najmniej koncertów ever w latach 2005-2006) i pomysłu na dalszy rozwój nadal pijąc, podpisałem się pod własnym stylem życia uruchamiając projekt Rychu Peja Solufka – wspomina artysta.

Artysta opowiada o pierwszych nieudanych próbach porzucenia nałogu, o stracie mamy i szukaniu w kieliszku rozwiązań dla wszystkich problemów. Wspomina także kolejny przełomowy moment, tym razem ten, w którym odstawił alkohol. – W 2010 roku oprócz mityngów zapisałem się na terapię dzienną. Terapia polegała na tym, iż grupa ludzi spotykała się dwa razy w tygodniu na zajęciach z różnymi terapeutami. Pierwszy etap to 6 tygodni. Docelowo dwa lata. Terapię ukończyłem za pierwszym podejściem. Od tamtego czasu tj. od 10 stycznia 2010 kiedy po raz pierwszy przyszedłem na zajęcia na „łazarski narożnik”, przestałem pić. Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z terapeutami, ośrodkami zamkniętymi, detoksami etc. Sam zawsze wylizywałem się z ran bez niczyjej pomocy. Tamten dzień pamiętam dość dobrze. To była ważna decyzja. I odpowiedni moment. Od ponad roku byłem w nowym związku z dziewczyną, która od 5 lat jest moją żoną i matką dwójki naszych dzieci. Przez cały ten rok obserwowała moje wzloty i upadki z Zieloną Górą włącznie (paradoksalnie nie piłem tam alkoholu). Dziś wiem, jak bardzo się bała, czy ten związek przetrwa – czytamy w poście. W jego dalszej części Peja opowiada o tym, jak trudno było zmienić swoje życie, o pamiętnym programie Kuby Wojewódzkiego, po którym niesłusznie zarzucano mu bycie pod wpływem narkotyków i o nadziei na wytrwanie w pielęgnowanej od lat trzeźwości. Przeczytajcie pełen emocji wpis artysty.

Polecane

Share This