Buddy – „Harlan & Alondra”

Zachód pełen słońca.

2018.08.10

opublikował:


Buddy – „Harlan & Alondra”

Ostatnio pojawiło się kilka znaczących produkcji i może się wydawać, że Buddy źle trafił z wydaniem swojej debiutanckiej płyty. Future i Zaytoven zaatakowali z „Beastmode2”, Mac Miller zaproponował „Swimming”, a wszystkich po kątach rozstawił Travis Scott z „Astroworld”, wspominając tylko te ważniejsze albumy z kilku ostatnich tygodni. Okazało się, że nie ma to żadnego znaczenia, bo i tak o „Harlan & Alondra” jest w miarę głośno. Nie tak bardzo jak o pozostałych, jednak młody reprezentant Compton wyszedł cało i pokazał, że warto go mieć na oku.

„Harlan & Alondra” to spełnienie marzeń dla tych, którzy w rapie wciąż szukają ducha nagrań OutKast (obowiązkowo do sprawdzenia „Hey Up There” i „Young”), klasycznego G-funku i przede wszystkim The Neptunes. Z pomocą m.in. Jake One’a, Scoop DeVille’a (tak, żyje i ma się dobrze) i kilku innych producentów stworzył jeden z najciekawszych albumów ostatnich lat na Zachodnim Wybrzeżu USA. Debiut to również doskonały przekrój inspiracji artysty – od Nate Dogga, przez Snoop Dogga (który przy okazji wpada z gościnną wizytą w „The Blue” i morduje podkład, który mógłby znaleźć się na jego płytach z połowy poprzedniej dekady), aż po Prince’a i Funkadelic.

Nie można zapominać o wielkiej pomocy Pharrella. Ten jako jeden z pierwszych uwierzył w talent Buddy’ego, który na swoim legalnym debiucie przedstawia się jako jedna z najbardziej uniwersalnych postaci współczesnego rapu. Świetnie radzi sobie z synth-funkowymi „Trouble On Central” i „The Blue”, płynie razem z pościelówkami pokroju „Speechless”, a jak trzeba to i potrafi dobrze zaśpiewać, czemu dowodzi „Young”. Zmiany tempa nie są mu obce, potrafi nieźle pisać i mimo, że nie trafiają mu się wielkie wersy, to nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Jest dobrym obserwatorem, daje pokaz swojej ambicji i niezbyt pozwala rozwinąć skrzydła gościom, których może i zdominował, ale ci przecież nie zawiedli i wnieśli sporo kolorytu. Oprowadza po swoim rewirze, często skupia się na dwóch tytułowych miejscach i… zwyczajnie chce się go słuchać. Aha, jak trzeba to też zaatakuje Trumpa, ale to ostatnio u nich norma.

Z jednej strony beztroska i wyluzowana, z drugiej mądra i piekielnie ambitna. Ciepła, pełna dobrych syntetyków, nisko płynącego basu, uroku samego Buddy’ego i dziwnej swojskości. Compton może brzmieć trochę inaczej, nie są potrzebne gangsterskie popisy. Czasami wystarczy tylko normalność i bycie sympatycznym ziomkiem. Będą z niego ludzie.

4 / 5

Dawid Bartkowski

Tracklista:

1. „Real Life S**t”
2. „Shameless” featuring Guapdad 4000
3. „Black” featuring A$AP Ferg
4. „Hey Up There” featuring Ty Dolla $ign
5. „Legend”
6. „Trouble on Central”
7. „The Blue” featuring Snoop Dogg
8. „Speechless”
9. „Young”
10. „Trippin'” featuring Khalid
11. „Find Me 2”
12. „Shine”

Tagi


Polecane

Share This