Florence And The Machine – „Lungs”

Florence Welch bliżej do wiktoriańskiej, rozmarzonej księżniczki

2009.09.12

opublikował:


Florence And The Machine – „Lungs”

W tym roku zawiodły już dwie przedstawicielki płci pięknej z Wysp: Little Boots i La Roux. Może więc Florence And The Machine udowodni, że zasługuje na cały szum, jaki wokół niej powstał? W końcu do trzech razy sztuka.

Może jestem naiwny, może nie powinienem wyczekiwać głośnych debiutów. Ale nie należę do tych, którzy mówią, że to komercyjne media kreują cały ten hype na swój użytek i nie warto się tym interesować. Dobrze się dzieje, kiedy co jakiś czas wśród całej masy produktów muzykopodobnych, pojawia się wykonawca nie tylko świetny, ale przede wszystkim dostrzeżony przez ludzi. Takie zasłużone sukcesy zawsze dają jako taką wiarę w popkulturę.

Warto na początku przyjrzeć się singlowi. „Rabbit Heart (Raise It Up)”, wraz ze świetnym klipem, jest nie tylko diabelnie chwytliwe i znakomicie zaaranżowane. O jego wartości stanowi  przede wszystkim pełen siły i pasji głos Florence Welch. Na szczęście singiel nie kłamie, ponieważ „Lungs” jako całość prezentuje się równie dobrze co wymieniony przebój. I to jest właśnie miejsce, gdzie La Roux się kończy, a Florence And The Machine zaczyna.

Jeśli przyjmiemy, że Natasha Khan (Bat For Lashes) jest magiczną szamanką tańczącą z wilkami pośrodku leśnego wzgórza, to Florence Welch bliżej do wiktoriańskiej, rozmarzonej księżniczki. Harfa, tamburyn, klaskanie – momentami rzeczywiście ma się wrażenie, że twórczość grupy mogłaby towarzyszyć dziewczynom w wielkich spódnicach, biegającym po wspaniałym angielskim ogrodzie. Czasem jednak opuszczamy XIX-wieczną Anglię i wchodzimy w świat np. rock’n`rolla, tak jak w “Kiss With a Fist”. Lecz to jedynie początek wyliczanki, bowiem świetne pomysły nie opuszczają Anglików ani na chwilę.

„My Boy Builds Coffins” opowiada o chłopcu, który – jak sugeruje tytuł – buduje trumny. Z kolei bluesowe „Girl With One Eye” to dość makabryczna historia pewnej kłótni. Teksty zespołu osiągają poziom niedostępny dla większości wykonawców mających dziś do czynienia z popem.

Nie należy zapomnieć, że Florence And The Machine, to nie tylko sama Florence Welch, ale i inni utalentowani muzycy odpowiadający za bogate brzmienie. Jednym z nich jest Devonte Hynes, znany też pod pseudonimem Lightspeed Champion i jako członek Noah And The Whale. Szczególne pochwały należą się Christopherowi Lloydowi Haydenowi – bez jego bębnów takie utworu jak „Cosmic Love” czy (nomen omen) „Drumming Song” nie byłby tak dobre. Na koniec dodam, że „You’ve Got The Love” to wzorowy utwór wieńczący album, zamiast nudnej ballady, pełen ekscytacji hymn. Piękna sprawa.

Jest dokładnie tak, jak w refrenie „Rabbit Heart (Raise It Up)”: „this is a gift, it comes with a price”. Nie wiem jaka będzie cena, ale myślę, że ten dar to charyzma, pasja i twórcza fantazja.

Krzysztof Kowalczyk/uwolnijmuzyke.pl

 


Polecane

Share This