Lukasyno – „Antybanger”

Mroźny Wschód.

2015.12.15

opublikował:


Lukasyno – „Antybanger”

Tytuł nowego albumu Lukasyno to rzecz jasna w pierwszej kolejności wybór światopoglądowy. Raper radykalnie odcina się od tego, co na rynku modne, i ani myśli zaspokajać najniższe gusta słuchaczy. Zamiast nagrywać bangery i szanować gimbusa swego, idzie w zupełnie przeciwną stronę, na przekór, ale też w zgodzie ze swoim dotychczasowym wizerunkiem. Tak przynajmniej interpretuję tytuł „Antybanger”.

Jednocześnie to słowo mówi też sporo o muzyce albumu białostockiego weterana. Bity, przygotowane w zasadzie przez mało znanych producentów (BQ, Millionbeats, Radek O, L-MNT), suną na ogół powoli, beznamiętnie, jakby w ogóle nie troszczyły się o uwagę słuchacza. Ta dumna, masywna ścieżka dźwiękowa ostentacyjnie ucieka od jakiegokolwiek ciepła, nawet wtedy, gdy opiera się na przyjaznych akordach gitary akustycznej.

Słuchać tego w takie dni jak dziś, gdy za oknem sypie warszawski śnieg, to dobra okoliczność. Ale jeszcze lepiej brzmi pewnie na skutym lodem, mroźnym wschodzie. Że niby jest prowincjonalna? W żadnym wypadku. W tych podkładach słychać wyczucie producentów. Gdy dzwony u nich biją, smyczki suną, a fortepian wybija te swoje ponure melodie, nie wychodzi z tego smutny, rzewny uliczny rap sprzed piętnastu latu; nie wychodzi też pusta monumentalność a la Pawbeats. Uciec od tych polskich pułapek – to już coś. Ale dostarczyć takie brzmienie, by Lukasyno mógł w 2015 roku próbować nagrywać swoje „Shook Ones” – cóż, to bez wątpienia sukces. Celowo podkreślam tę datę, bo producenci czują amerykańskie trendy. Perkusje syczą od hi-hatów, uginają się od rytmicznych złamań, sapią od zduszonych basów. Imponująca praca. I wcale nie taka „antybangerowa”, bo dla przykładu tytułowy numer to soczysty, uliczny sztos.

Lukasyno to solidny MC. Te podkłady ewidentnie służą jego technice. Na takich bitach silny, niski głos, który dobitnie akcentuje kolejne wersy, jest wręcz pożądany. Oczywiście, na tak niejednokrotnie połamanej muzyce chciałoby się trochę więcej przyspieszeń i giętszego rymowania, ale gdy słyszę, jak białostocki raper, próbując kombinować z nawijką, gubi oddech (zwraca to uwagę już w pierwszym numerze), prawdę mówiąc, wolę, aby pozostał przy swoim asekuracyjnym, mało spektakularnym, ale równym stylu. Szczególnie że im bardziej nowoczesny próbuje być, tym bardziej zaczyna przypominać… Rasa. Proszę wybaczyć, może to moje przesłyszenie, ale kilkukrotnie złapałem za tracklistę, by sprawdzić, czy aby na pewno członek Rasmentalismu nie dołożył swojej zwrotki. Zdumiewające podobieństwo głosów: od barwy, przez akcentowanie, po „szeptane” rymowanie.

Rzecz jasna, gdy się wsłuchać w teksty, jakiekolwiek porównanie tych dwóch MCs momentalnie ginie. Tu kreacja Lukasyno ma już rodowód stricte uliczny. To raper po przejściach, ale z zasadami; taki, który ponarzeka trochę na świat ściągany w dół przez lewackie ścierwo, na polityczne szachrajstwa, na znane z różnych kawałków kurestwo i upadek zasad; a jednocześnie taki, który powie ci, jak żyć, by się nie pogubić: „Porzuć troski, dąż do prawdziwości” („Perseida”). Banalne? Pewnie, że tak. Ale jednak starannie napisane, kliszowo może, ale bez momentów zażenowania.

Te na „Antybangerze” praktycznie w ogóle się nie przytrafiają. No, może ta folkowo-rapowa kooperacja w „Kto sieje wiatr” powinna wypaść trochę lepiej, bo ten stepowy, kresowy refren nie do końca się klei z rymowanymi zwrotkami, a i sam bit, poza tym, że wygrany na dudach, raczej ciekawi, niż się podoba. Nie będę jednak specjalnie narzekał, bo samo spotkanie tych dwóch gatunków zasługuje na wsparcie. A jeśli mimo wszystko podoba Wam się ten kawałek, warto sprawdzić poprzednią solówkę Lukasyno, „Barda”. Tam tego typu motywów jest więcej.

Polecane

Share This