Skunk Anansie – „Anarchytecture”

Cała Europa będzie śpiewać.

2016.01.10

opublikował:


Skunk Anansie – „Anarchytecture”

Kiedy na początku obecnego tysiąclecia ogłaszali zawieszenie działalności, mieli status jednego z najważniejszych rockowych bandów swojej epoki. Dlatego też wielu zdziwiło, że po kilkuletniej przerwie wracali bez większej pompy. Samemu zespołowi wyszło to jednak na dobre, ponieważ nagrywając nowe płyty nie musiał zmagać się z presją towarzyszącą większości wielkich reaktywacji.

W twórczości Skunk Anansie nie ma już miejsca na rewolucje. Jednej dokonali wywalając swoim agresywnym debiutem z buta drzwi do gabinetów przedstawicieli establishmentu. Od tego momentu obserwujemy jedynie ewolucję grupy, która dziś stawia przede wszystkim na festiwalowo-stadionowe refreny i ładne melodie. Singlowe „Love Someone Else” dzięki tanecznemu pulsowi może zasugerować, że Skunk Anansie zatęsknili za „Wonderlustre”. To zmyłka, z dwóch dotychczasowych płyt wydanych po reaktywacji, „Anarchytecture” znacznie bliżej do „Black Traffic”, sporadycznie zespół wraca też do potężnie brzmiącego „Post Orgasmic Chill”. Skunk Anansie nie starają się jednak na siłę wdzięczyć do fanów zakochanych we wspomnianym „POC” czy nieco starszym „Stoosh”, toteż warto uprzedzić tych, którzy nie rozsmakowali się w albumach nagranych po powrocie, że i tym razem nie znajdą wiele dla siebie.

O ile przekaz wciąż jest pełen buntu, co potwierdza choćby tytuł „Anarchytecture”, o tyle muzyczne oblicze Skunk Anansie jawi się dziś jako znacznie łagodniejsze niż przed 20 laty, kiedy Skin z pasją wrzeszczała „Yes it`s fucking political, everythings political”, „Who put the little baby swastikka on the wall?” bądź „They`re selling Jesus again”. Fakt, nowe piosenki są łagodniejsze, ale to żaden zarzut, bo pozostają dobre. Latem cała Europa będzie śpiewać „Beauty Is Your Curse” czy motoryczny, utrzymany w duchu „Heavy Cross” Gossip „In the Back Room”. Punkowe „That Sinking Feeling” – oparte na podobnym wstępie co „I Believed In You” z poprzedniej płyty – wznieci tumany kurzu, które opadną przy „Death to the Lovers”. Tylko czekać aż Alter Art ogłosi występ Skunk Anansie na Open`erze bądź Orange Warsaw Festivalu.

Jeśli coś się na „Anarchytecture” nie do końca udało, to ballady będące do tej pory mocnymi punkami płyt Skin i kolegów. Wspomniane już „Death to the Lovers” oraz delikatna, niemal pościelowa „I`ll Let You Down” bledną na tle znakomitych „I Hope You Get to Meet Your Hero” z poprzedniej płyty czy „Squander” nagranej na towarzyszącą reaktywacji składankę „Smashes and Trashes”. Po przeciwnej stronie znajdziemy za to rozbrajający, kilkudziesięciosekundowy instrumentalny numer „Suckers!” służący poniekąd za introdukcję do marszowego „We Are the Flames”. Niemal stonerowy przester i riff marzenie – wielka szkoda, że nie rozwinęli tego bardziej.

Spośród trzech nagranych przez Skunk Anansie po powrocie płyt, „Anarchytecture” jest najbardziej pomysłową i dopracowaną. Słychać, że zespół wykorzystał te cztery lata, które upłynęły od premiery „Black Traffic” na wyselekcjonowanie najlepszych pomysłów, unikając wypełniaczy upchniętych na poprzednich krążkach. Może i „Anarchytecture” nie powalczy o czołowe miejsca w rocznych podsumowaniach, ale do spółki ze świetną płytą Davida Bowiego stanowi godne otwarcie  2016 roku w muzyce.

Polecane

Share This