Young Fathers – „Dead”

Hipsterski hip-hop na kwaśno, ostro i słodko.

2014.02.26

opublikował:


Young Fathers – „Dead”

Kto słuchał wcześniej EP-ki tych trzech Szkotów o afrykańskich (w dwóch trzecich) korzeniach, tego nie czeka większe zaskoczenie, choć musi się przygotować na to, że repertuar oddala się z czasem od hiphopowego odbiorcy, ciążąc ku temu alternatywnemu. Kto nie słyszał, ten się „Dead” zdziwi. Jeżeli musiałbym szukać porównania, to chyba tylko do Danny`ego Browna, który spotkał K`Naana na zebraniu anonimowych fanów wytwórni Anticon. Mało celnie, jednak przynajmniej częściowo się zgadza, bo amerykański, wywrotowy w swoim czasie label rzeczywiście przyjął twórców pod swoje skrzydła. Anglosascy dziennikarze próbowali innych określeń, toteż Alloysious Massaquoi, Kayus Bankole i `G` Hastings zostali na przykład De La Soul ery Pitchforka, konkurencją Shabazz Palaces czy nawijaczami dla fanów TV on the Radio. Wszystko to jednak na nic. Etykietki nie chcą się przyklejać.

Trzeba po prostu puścić sobie plemienną masakrę syntezatorem w „No Way”. Doznać wysokich wokaliz, deklamacji i krzyku w podlanym sporą dawką paranoi „Paying. Zmierzyć z raperem przyczajonym za maniakalnym trip-hopem „Mmmh Mmmh”, wsłuchać w wersy wypływające spod prażącego basu. I albo od razu się zniechęcić, albo zacząć uzależniać.

{reklama-hh}

 

Uprzedzam, że odejść od głośnika nie jest wcale tak łatwo, bo sporo tu ładnych chóralnych śpiewów i zwłaszcza te serwowane pod koniec krążka, od razu łapią się ucha, wspinają po nim i wgryzają w głowę. Te zwrotki i refreny wydają się ironiczne atrakcyjne, samo trio nie bez kozery lubi określenie „psychodeliczny hiphopowy boysband”, tym bardziej należy sporo uwagi poświęcić treści, jaką sprzedają, gdyż znajdzie się w niej ładnie uliryczniona socjologia, ekshibicjonistyczne podejście do własnego dojrzewania, „wojna zbyt piękna, by odnaleźć pokój” czy „opłata za to, by pozostać w świetle”. Przekory bywa sporo – te wszystkie fałszujące, jakby wpuszczane ręką pijanego producenta synthy potrafią dać się we znaki, rytm i melodia rodem z Czarnego Lądu zamiast działać jak papier ścierny i przycierać roki, nasila poczucie surrealizmu, że o tych wszystkich dzwoneczkach i drumlach nawet nie wspomnę.

Nie wiem, na ile to wszystko szczere, na ile dyktowane chęcią podszczypania tych znudzonych i zblazowanych, ale warto. Chociażby dlatego, że jakoś trudno mi uwierzyć, by polska scena KIEDYKOLWIEK wygenerowała coś takiego. A tak przynajmniej możemy posłuchać podstępnie atrakcyjnej awangardy. Do tego zobaczyć ją na żywo, bowiem Young Fathers zostali zaproszeni na koncerty rozgrzewające przed nową edycją festiwalu Nowa Muzyka – dziś (26 lutego) grają w katowickiej Hipnozie, jutro w stołecznej Kulturalnej.

Polecane

Share This