David Duchovny: „Mam kilka dni wolnego, więc chętnie zostanę dłużej w Warszawie”

Rozmawialiśmy z artystą na kilka dni przed jego koncertem w Polsce.


2019.02.13

opublikował:

David Duchovny: „Mam kilka dni wolnego, więc chętnie zostanę dłużej w Warszawie”

fot. mat. pras.

Dla jednych na zawsze będzie Foxem Mulderem, dla innych Hankiem Moodym. David Duchovny jest jednak także muzykiem i to właśnie w tej roli zobaczymy go w najbliższy piątek w warszawskiej Stodole. Artysta przyjeżdża do Polski na zaproszenie agencji Go Ahead, by promować swoją ubiegłoroczną płytę „Every Third Thought”. Kilka dni przed koncertem artysta znalazł chwilę, by opowiedzieć nam o muzycznej pasji i rodzinie z Warszawy.

Jako pierwsze powstają u ciebie teksty czy muzyka?

David Duchovny: Mam taki notes z sekwencjami akordów, które mi się podobają oraz z tekstami – czasem kompletnymi, czasem jest to parę linijek. Potem siedzę z tym, co zapisałem i próbuję połączyć słowa z melodiami. Wszystko dzieje się na raz, trudno więc stwierdzić, co tak naprawdę powstaje jako pierwsze.

W przypadku albumu „Every Third Thought”, który utwór napisałeś jako pierwszy?

„Half Life” to jedna ze starszych piosenek, prawdopodobnie jedna z pierwszych, które w ogóle napisałem. Również tytułowy utwór powstał dużo wcześniej.

Twój pierwszy tekst to…?

„The Things”. Usiadłem z zamiarem napisania czegoś, co z jednej strony będzie osobiste, ale nie byłoby wyznawane wprost. Nie chciałem mówić bezpośrednio o wydarzeniach z mojego życia, więc postanowiłem: napiszę o rzeczach, które się zmieniają. I tak powstały słowa do pierwszej piosenki, którą kiedykolwiek stworzyłem.

W trakcie nagrań jesteś perfekcjonistą czy pozwalasz sobie na dużą swobodę i spontaniczność?

Zdecydowanie nie jestem perfekcjonistą. Koncept spontaniczności jest mi bardzo bliski. Jednak aby móc tak pracować, trzeba się naprawdę świetnie wcześniej przygotować. Potrzeba dużo ćwiczeń, by zacząć działać intuicyjnie.

Pamiętasz, jaka była najbardziej zaskakująca reakcja kogoś z twojej rodziny lub najbliższych, kiedy oznajmiłeś, że będziesz nagrywał płytę?

Wszyscy byli zaskoczeni, bo to nie jest tak, że szykowałem się do tego od wielu, wielu lat. Do tego stopnia, że nie wszyscy w rodzinie wiedzieli, że gram na gitarze, a już na pewno nie, że śpiewam. Nikt nie kojarzył mnie jako wokalisty.

Czy potrafisz wymienić trzy największe różnice pomiędzy nagrywaniem pierwszego i drugiego albumu?

Mam więcej pewności siebie w kwestii mojego głosu. Zacząłem dobierać bardziej zróżnicowane aranżacje oraz rozbudowałem swoją wiedzę na temat produkcji, tak by odejść trochę od folk rocka w stronę innych gatunków i inspiracji.

Jako aktor pracujesz z największymi studiami produkcyjnymi i stacjami telewizyjnymi, ale w przypadku muzyki zdecydowałeś się na małą wytwórnię. Dlaczego?

Zawsze wydawało mi się, że w moim przypadku muzyka to bardzo osobiste przedsięwzięcie i długo nie sądziłem, że sprawa nabierze profesjonalnego wymiaru. Nie było też tak, że jakakolwiek duża wytwórnia zaproponowała mi, abym nagrał dla nich krążek. Wydałem obie płyty z ludźmi, z którymi pracowałem od samego początku. Nie czułem żadnej potrzeby, by zmienić ten stan rzeczy.

Nagrywasz zupełnie wbrew trendom panującym w mainstreamie, gdzie jednym z topowych gatunków jest obecnie rap. Wyobrażasz sobie, co by było, gdyby pewnego dnia zgłosili się do ciebie – dajmy na to – Migos lub Post Malone i zaproponowali: „koniecznie musimy nagrać coś razem!”?

(śmiech). Zależałoby to piosenki. Brzmi to jak dobry pomysł, ale musiałbym wiedzieć, nad czym pracujemy i w jaki sposób mój wkład okazałby się ważny dla samego utworu. Nie wiem jednak, czy chcielibyście usłyszeć, jak rapuję (śmiech).

Wyobraź sobie, że nauczyciel pyta w klasie, dlaczego to David Duchovny jest najważniejszą ikoną popkultury lat 90. Co te biedne dzieciaki musiałby wówczas odpowiedzieć?

Mój Boże… przede wszystkim należałoby zwolnić tego nauczyciela (…). Myślę, że mogłyby odpowiedzieć, że zawdzięczam ten status swojej ciekawości świata oraz temu, że nie spoczywam na laurach.

Słyniesz z wspierania walki o równe traktowanie kobiet i mężczyzn w branży filmowej, chociażby pod kątem gaż za role. Czy dostrzegasz podobne problemy w muzyce?

Nie jestem związany z branżą muzyczną tak mocno jak z filmową, więc mogę mieć niepełny obraz. Myślę, że powinniśmy troszczyć się o równe traktowanie w każdej gałęzi biznesu. To powinien być naturalny stan, a nie coś wyjątkowego.

W rozmowie z „The New York Times” przyznałeś, że za każdym razem gdy mówisz o czymś innym niż polityka czy Donald Trump, czujesz że to nie ma znaczenia. Jak to jest być artystą w czasach Ameryki Trumpa?

Polityka całkowicie zdominowała dyskurs, także w sztuce. Tak to przynajmniej odczuwam. Sztuka powinna dotykać spraw odwiecznych. Tymczasem teraz jesteśmy niejako skazani na to, by poruszać bieżące tematy. Sam do końca nie wiem i jestem bardzo ciekawy, jak to wpłynie na sztukę w dalszej perspektywie.

Czego życzyłbyś sobie na następne pięć lat?

Abym wciąż był ciekawy świata, kreatywny, abym ciągle się rozwijał i po prostu żył.

Jak czujesz się przed twoją wizytą w Polsce?

Moja babcia była z Warszawy. Mam parę dni wolnego, nigdy nie byłem jeszcze w Warszawie, więc planuję spędzić tu trochę czasu. W pewnym sensie czuję się, jakbym wracał do domu. Spodziewam się, że to będzie cenne, osobiste doświadczenie.

Życzę ci udanego pobytu w Warszawie i do zobaczenia już w piątek w klubie Stodoła!

Dziękuję i do zobaczenia!

Rozmawiał: Tomek Kancerek

 

Polecane

Share This