Czy Beyonce wkracza w zaangażowany okres swojej twórczości?

Beyonce, czyli Czarna Pantera.

2016.02.12

opublikował:


Czy Beyonce wkracza w zaangażowany okres swojej twórczości?

Na pierwszy rzut oka w występie Beyonce nie było nic niezwykłego. Ot, show, które zbiegło się z premierą nowego singla wokalistki. Standardowy układ choreograficzny z całym zastępem tancerek. Współpraca z pozostałymi gwiazdami imprezy: Bruno Marsem i Coldplay. Trochę śpiewu z playbacku, niestety. Cóż, w zasadzie Super Bowl, jakich było wiele.

A jednak, są wyraźne powody, by sądzić, że ostatnia niedziela zapisze się w historii imprezy oraz w biografii samej Beyonce. Czy wraz z tym koncertem była liderka Destiny’s Child wkracza w zaangażowany etap swojej twórczości? Trudno w tym momencie jednoznacznie stwierdzić. Na pewno dołącza do coraz pokaźniejszej listy wykonawców, którzy otwarcie protestują przeciw fizycznemu i symbolicznemu rasizmowi w Stanach Zjednoczonych.

Trzeba jednak zacząć od singla „Formation”, który kilka dni temu miał swoją premierę. „Mój ojciec pochodzi z Alabamy, matka z Luizjany/ Z tego połączenia murzyna z Kreolką wyjdzie ci teksańska bama”, śpiewa Bey w utworze. Podkład jest surowy, ale kompleksowy; agresywne, wygrane na trapowej perkusji partie kilkukrotnie spotykają się z błogim, łagodnym tłem. Na takim bicie wokalistka snuje swoją opowieść o tożsamości. Identyfikuje się z klasą robotniczą, która przywędrowała na południe USA podczas Wielkiej Migracji – stąd wspomniane, pogardliwe w ustach białych określenie „bama” – i tym samym podkreśla swoją dumę z bycia czarnoskórą. Kolejne wersy tylko to potwierdzają: fryzury w rodzaju afro czy baby hair albo charakterystyczne, afroamerykańskie rysy twarzy to coś, co trzeba pielęgnować.

W tych wersach odbija się echem sprawa sprzed prawie czterech lat, gdy Beyonce wystąpiła w reklamie L’Oreal. Jej skóra była wówczas poddana wybielającemu retuszowi, a sama wokalistka mówiła o swoim pochodzeniu: „African American, Native American, French”. Po premierze spotu natychmiast pojawiły się głosy, jakoby artystka wypierała się swojego afroamerykańskiego pochodzenia – a przynajmniej próbowała je rozpuścić w wielokulturowym sosie – i tym samym, w pogoni za popularnością i jak największą grupą odbiorców, wybielała swój wizerunek. Część publicystów próbowała bronić Bey, twierdząc, że w epoce po Michaelu Jacksonie tego typu ruch nie powinien dziwić, szczególnie w przypadku zabiegającej o światową sławę artystki, która nie chce, by łączono ją ze stereotypem grubej, pyskatej Afroamerykanki.

Beyonce wraca więc w „Formation” do tamtej sprawy i koryguje swoje ówczesne stanowisko. Wprawdzie nie wypiera się swoich poplątanych korzeni, ale już bardziej zdecydowanie opowiada się za przynależnością do czarnoskórej społeczności. Koncert podczas Super Bowl był właściwie występem-deklaracją. Czarne, skórzane kurtki i berety, które miały na sobie tancerki wraz z samą Beyonce, były wyraźną aluzją do Czarnych Panter, lewicującej organizacji powstałej równo pół wieku temu. Choć dążące do poprawy losu Afroamerykanów w społeczeństwie Pantery działały na lata 60. i 70., pamięć o nich jest ciągle żywa. W ostatnich miesiącach o tej organizacji mówi się jakby częściej ze względu na Black Lives Matter, ruch, którego celem jest walka z przemocą na tle rasistowskim. Znamienne, że wśród białych władz oba ruchy budziły i budzą podobne obawy. „Są kłopotem. I szukają kłopotów”, mówił o BLM republikański kandydat na prezydenta Donald Trump. „To największe zagrożenie dla naszego wewnętrznego bezpieczeństwa”, tak z kolei o Czarnych Panterach wypowiadał się przed laty ówczesny szef FBI, J Edgar Hoover.

Beyonce pokazała się więc w stroju odwołującym się do kontrowersyjnego ruchu Afroamerykanów sprzed pół wieku – po to, by okazać wsparcie tym, którzy dziś walczą o prawa czarnoskórych. Jeszcze większą pracę na rzecz tego, by występ podczas Super Bowl miał odpowiedni ładunek polityczny, wykonały jej tancerki. Internet obiegło najpierw zdjęcie, w którym ubrane w skóry panie stoją w szatni i podnoszą w górę pięści. To gest tzw. „black power”, ten sam, który w 1968 roku podczas Igrzysk Olimpijskich w Meksyku wykonali dwaj medaliści, Tommie Smith i John Carlos.

Niemalże równolegle w sieci pojawiło się wideo, w którym te same tancerki wykonują – tyle że na stadionie – ten sam gest, trzymając w ręce kartkę z napisem: „Justice 4 Mario Woods”. To reakcja na wsparcie, o które poprosili lokalni działacze BLM. Tancerki przypomniały o wydarzeniach z grudnia ubiegłego roku, gdy policja z San Francisco zastrzeliła 26-letniego Afroamerykanina, który ponoć chciał rzucić się z nożem na jednego z funkcjonariuszy (wideo-relacje świadków  podważają jednak tę wersję wydarzeń).

Warto też dodać, że dzień przed Super Bowl z podobnym apelem wystąpiła Alicia Keys. Artystka występowała w mieście podczas koncertu poprzedzającego finał NFL. „Jestem matką dwójki dzieci i z przykrością patrzę na to [jak młody człowiek ginie]”, mówiła Keys.

Lawina spowodowana wydarzeniami w Ferguson w sierpniu 2014 roku wydaje się z każdym miesiącem przybierać na sile. Wypracowywane przez lata status quo w amerykańskiej branży rozrywkowej – filmowej i muzycznej przede wszystkim – wydaje się trząść w posadach. Występ Beyonce wydaje się kolejnym ważnym wydarzeniem w przebudzeniu afroamerykańskiej społeczności.

 

Polecane

Share This