G-Funk na lato – 12 słonecznych utworów, z Kalifornii i nie tylko

Wspólnie z WiMP przygotowaliśmy dla Was playlistę na nadchodzące upały.

2015.06.15

opublikował:


G-Funk na lato – 12 słonecznych utworów, z Kalifornii i nie tylko

Jaki jest g-funk, wie każdy, kto choć trochę wchodził w historię hip-hopu. Topniejące basy, nagrzane piszczały, spalone słońcem gitary, nonszalanckie rymy lokalnych cwaniaków oraz refreny ich koleżanek. Taki obraz g-funku funkcjonuje w wyobraźni przeciętnego słuchacza. Czy w pełni pokrywa się z tym, co ma do zaoferowania ten gatunek – to już kwestia na inny artykuł. W końcu bodaj najbardziej znany g-funkowy album, „The Chronic” Dr. Dre, wpisuje się w powyższą charakterystykę jedynie do pewnego stopnia, i to głównie w singlach. Poza nimi oferuje tę mniej znaną, mroczniejszą stronę gatunku, podjętą rok później przez chociażby byłego przyjaciela Dre, MC Rena, na apokaliptycznym albumie „Shock Of The Hour”.

Tym razem proponujemy jednak poddać się krążącym stereotypom i posłuchać g-funku w wersji słonecznej, letnie i niezobowiązującej – w ramach playlisty, którą przygotowaliśmy wspólnie z serwisem WIMP. Zaznaczmy jednak od razu: Dre i Snoop Dogga tu nie znajdziecie (Snoop tylko gościnnie u kolegów z Dogg Pound). Zabrakło także trzeciego boga Zachodniego Wybrzeża, Warrena G – jeśli jest, to tylko w roli drugoplanowej (albo „aż”, bo rola to iście Oscarowa) jako producent fantastycznego albumu Twinz „Conversation”. Jest za to czwarty – i, moim zdaniem, najważniejszy – bóg, DJ Quik. Człowiek-Orkiestra. Autor najważniejszej g-funkowej płyty w dziejach. Nie wierzycie? Posłuchajcie „Safe & Sound”. To właśnie nagraniem z tego krążka – „Summer Breeze” – kończymy playlistę. Ale po drodze natraficie na jeszcze inny numer Quika, „So Many Wayz” z (tylko trochę słabszego) „Rhythm-al-ism”.

Ta playlista biegnie niejako trzema torami. Po pierwsze, przedstawiamy artystów, którzy swojego czasu cieszyli się niezłą popularnością, ba, niektórzy mają nawet status legend, a z jakichś powodów dziś pamięta się o nich jakby mniej (MC Eiht z Compton`s Most Wanted, Mack 10, Too Short). Po drugie, promujemy klasykę, która dziwnym trafem nie wyszła poza grono znawców tematu – Lil Half Dead, BG Knocc Out & Dre`sta czy Foesum to wspaniali wykonawcy, a ich albumy (odpowiednio „Steel On A Mission”, „Real Brothers” i „Perfection”) są jednymi z najlepszych w g-funkowym katalogu – choć w przypadku Foesum wybraliśmy akurat rzecz z ich ubiegłorocznej, bardzo udanej, dowodzącej żywotności gatunku płyty „G Funk Shun”. Po trzecie, wybiegamy poza Zachodnie Wybrzeże, szukamy g-funku gdzie indziej. I znajdujemy go: u nowojorczyka Nasa, w piszczałach na drugim albumie „It Was Written”, i u 5th Ward Boyz, ekipy z Houston, o której zapomniałem przy okazji teksańskiej playlisty.

Polecane

Share This