Od A do Z: Włodi

Źródła: internet, magazyn "Ślizg", dokument z serii "Pionierzy stylu".

2014.09.21

opublikował:


Od A do Z: Włodi

A jak Allegro. O „W…”, słabej promocji i niewielkim nakładzie:”Ja sam kupiłem swój egzemplarz na Allegro za 75 zł”. Dziś, całe szczęście, drugą solówkę Włodiego można znaleźć o wiele taniej – za sprawą ubiegłorocznej reedycji.

B jak DJ B. Znany wcześniej jako Brzydal albo Dobry Chłopak, DJ B. jest od pewnego czasu nieoficjalnym (a może już oficjalnym), czwartym członkiem Molesty. Produkował dla nich utwory, skreczował, jeździł w trasy, a przed kilkoma dniami dał się poznać jako fantastyczny bitmejker i autor większości muzyki na „Wszystko z dymem”. Postać to dla warszawskiej sceny bardzo ważna, autor kilku pionierskich mikstejpów, współpracownik WWO i Hemp Gru. I w takim kontekście trzeba o nim mówić, żadnym innym.

C jak kino, a później teatr „Capitol”. W latach 90. kultowe miejsce spotkań warszawskich skejtów. Deskorolka zaczęła królować obok Ogrodu Saskiego w 1990 roku i było tak przez kolejne osiem lat, gdy zaczęła się stopniowa przebudowa miejsca. Przy „Capitolu” można było spotkać przedstawicieli wszystkich subkultur, w tym, rzecz jasna, hip-hopowców. Wątek tego miejsca, zdaniem wielu godnie zastąpionego przez pomnik Witosa na Placu Trzech Krzyży (TU błogosławieństwo polskich raperów), pojawiał się często u Tedego, ale sam Włodi też mógłby się podpisać pod np. tymi wersami: „Byłem skejterem, nie żadnym celebrytą / Wszedłem do rap gry, poświęciłem bitom Capitol”.

D jak deskorolka. „Ma to do siebie, że skupia ludzi z wielu środowisk”. Pamiętam to uczucie, kiedy mówiłem sobie: „nie, nie, zawsze będę jeździł”, i myślę, że z muzyką może być podobnie. Nic nie jest wieczne – mówił Włodi w naszym wywiadzie . Ale jak z deskorolki wyrósł, tak póki co nie potrafi sobie wyobrazić sytuacji, gdy odstawia na bok muzykę. Możesz przestać być raperem, ale mieć wytwórnię, potem zostać producentem, robić klipy – wyliczał.

E jak elektronika. W opinii wielu kolegów Włodi uchodzi za hip-hopowego konserwatystę. Rzecz to o tyle ciekawa, że sama muzyka temu przeczy. Już na „W…” znalazło się kilka podkładów utrzymanych w nowszej stylistyce, a pamiętajmy, że „Wszystko z dymem” było zapowiadane sloganem: „no fucking trueschool beats!”. Ostatecznie wyszedł materiał bardzo różnorodny, czerpiący z ostatnich trendów w USA, jak i nowojorskiej klasyki.

{program-muzyczny}

F jak Funky Joint Squad. Grupa, z którą Włodi trzymał się w połowie lat 90., jeszcze zanim dwaj jej członkowie – Pelson i Wilku (trzecim był Solfernus) – weszli w skład Mystic Molesta. „Jedenaste przykazanie” , jeden z niewielu (jeśli nie jedyny) znanych utworów tego zespołu, zrobiło na służewieckim MC swojego czasu spore wrażenie.

G jak grindcore. Albo hardcore. Albo crossover thrash. Zanim pojawiły się wszystkie ksywy, które gromadzimy pod literą „N”, Włodi nosił flanelową koszulę, próbował zapuścić dredy i wsiąkał w nowojorską scenę gitarową początku przełomu lat 80. i 90. M.O.D., Agnostic Front, Anthrax – te i inne kapele były muzycznym tłem dla znajomości Włodiego z Vieniem.

H jak Hybrydy. Jeśli w 1998 roku Vienio nawijał, że „melanże, awantury w Hybrydach – to już są dzieje”, spotkania w kultowym warszawskim klubie rzeczywiście muszą dziś należeć do prehistorii polskiego hip-hopu. A przecież sama historia tego miejsca jest jeszcze dłuższa. Od lat 50. „Hybrydy” tworzyły przestrzeń dla ruchów studenckich. W ostatniej dekadzie PRL-u kształtowała się tu scena punkowa. Lata 90. przyniosły narodziny nowej subkultury w Polsce i warszawski lokal po raz kolejny zachował rękę na pulsie. To tu Włodi i Vienio poznali DJ 600 V. Ale przecież mogło zdarzyć się to zupełnie gdzie indziej. Alfa, Hybrydy, Remont… Te miejsca wymieniane są przez warszawskich MC`s jednym tchem.

I jak islam. Włodi przyznał niedawno, że nie do końca lubi się identyfikować z tą nazwą, chociażby z tego powodu, że współcześnie niesie ona wiele negatywnych skojarzeń. – Mnie bliski jest sufizm, a więc droga samodoskonalenia się – mówił w programie Sokoła i Jakuba Żulczyka „Serio?” . W moim życiu nie musiało być żadnych drastycznych ruchów, bym zaczął się tym [islamem] interesować. Zauważyłem, że to jest dobre dla mnie, rozwija moje postrzeganie rzeczywistości i nie zaprzecza temu, co myślę o sobie, o świecie. Byłem sceptykiem niewierzącym i w miarę wprowadzania praktyki zwiększałem swoją wiarę. Praktykuję modlitwę, post. To nadaje dyscyplinę.

J jak „…Jak nowonarodzony”. Solowy debiut Włodiego, przygotowany w zasadzie w trzyosobowym gronie: poza warszawskim MC w studiu zamknęli się też Waco i DJ B. Czułem potrzebę nagrania własnego materiału od początku do końca i zapełnienia utworów wyłącznie własnymi myślami – wspominał po latach raper. Miał ku temu dobrą okazję, bo chwilę wcześniej Molesta podjęła decyzję o zawieszeniu działalności: Pele i Vienio skupili się na „Autentykach”, zaś Wilku zaangażował się w Hemp Gru. Na powrót grupy musieliśmy czekać do 2006 roku.

K jak konsekwencja. Cecha charakteru, która często pojawia się w wypowiedziach słuchaczy i raperów na temat Włodiego. Wszyscy zgodnie podkreślają, że droga, którą warszawski MC pokonał w ostatnich kilkunastu latach, jest logiczna i spójna. Zdecydowanie bliższa ewolucji niż rewolucjom. Szlifowany z każdą zwrotką styl, w którym dziś bez problemu można znaleźć wyraźne ślady nawijki z czasów „Skandalu”. Mówiony, chropowaty, zimny. Wszystkie te określenia równie trafnie odnoszą się do precyzyjnego, stoickiego niemalże rapu Włodiego.

L jak Londyn. Cios, który zamroczył Włodiego podczas koncertu Molesty na Wyspach w 2010 roku. O co poszło i skąd na scenie wzięli się ci ludzie – tego nie wiadomo. Zamiast jednak oskarżać w tej sytuacji o tchórzostwo któregokolwiek z członków zespołu, lepiej potraktować to wideo jako ilustrację do „W słońcu” czy kilku innych wersów z „Wszystko z dymem”, np.: „Z gimbem mówi gimb: jaka legenda? / Skoro w godzinie szczytu tłoczę się tu jak reszta / 20 lat temu chwyciłbym jak leszcza / Sprowadził do parteru i na oczach ludzi zbeształ / Dziś się uśmiecham tylko, wkładam słuchawki / Łona zapewnia mnie, ziom, to nic nie znaczy”.

M jak młodsi koledzy. Pisałem to przy okazji recenzji , powtórzę jeszcze raz: imponujące jest to, w jaki sposób Włodi godzi pokolenia. Potrafi i nagrać ze starymi przyjaciółmi z Molesty, i dostarczyć równie dobrą zwrotkę młodszym MC`s (VNM, WENA). Warszawski raper uważnie śledzi poczynania swoich młodszych kolegów. Potrafi szczerze przyznać, że czerpie inspirację z koncertów Te-Trisa, czy rzucić nawiązaniem do Bisza. Nie chce pozostać w tyle – wystarczy rzucić od czasu do czasu okiem na jego Facebooka, gdzie prezentuje nowości zza Oceanu.

N jak Nowy Jork. Hip-hopowa scena, która ukształtowała Włodiego, a w konsekwencji całą uliczną Warszawę. Nie Funkdoobiest i Cypress Hill, a Mobb Deep, Rakim, Das EFX i Blahzay Blahzay byli źródłem inspiracji dla Molesty, Klimy i kolegów. Źródło informacji? Oczywiście „Yo! MTV Raps”. A tam leciał przecież nie tylko Nowy Jork – puszczano też Sir Mix-A-Lota czy Souls Of Mischief. I Włodi to wszystko chłonął, bez wyjątku.

O jak O.S.T.R. Pomysł na wspólną płytę z Ostrym pojawił się po premierze „Pariasu”. Według krążących po internecie wypowiedzi, plan miał być taki, że kolejny album Włodiego, Pelsona i Eldo będzie właściwie kompilacją trzech samodzielnych EP-ek. Mam zrobioną muzykę i do muzyki teraz pisze swoje teksty – mówił wówczas Włodek. Można spodziewać się bardziej rzeczy klasycznych i nowatorskich brzmień. Panowie wybrali się nawet do Hagi, by tam szukać sampli na potrzeby produkcji. Do powstania krążka jednak nie doszło, a sam warszawski MC przyznał w swojej zwrotce z „Ostatnio”, że „zjebał” sprawę.

P jak Pono. Kolega-depesz z podstawówki, później – po kilku latach słabszych kontaktów – filar ZIP Składu i MC, który pobierał rapowe nauki u Włodiego. Panowie nagrali kilka wspólnych utworów – ot, żeby przypomnieć chociażby „Na żywo” z „Kodeksu” czy „Osaczony” z „Hołdu”. Za każdym razem tych kooperacji słucha się z przyjemnością, bo choć panowie wywodzą się z jednej szkoły (dosłownie i przenośnie), to style mają radykalnie inne. Wyrachowany, dawkujący rymy Włodi dobrze kontrastuje z gęstą nawijką Pona.

R jak rap. Włodi:Mnie interesuje rap. Interesują mnie wszyscy: nowi raperzy, odchodzący, na piedestale, spadający z piedestału. Wszystko mnie interesuje, co dzieje się w tej grze. Uważam, że to jest obowiązek, bo uzasadnia to wszelkiego rodzaju pretensje lub krytykę, cokolwiek. Natomiast jeżeli ktoś mówi: „ja nie słucham polskich płyt, może ze dwie albo dwa kawałki”, a w co drugim utworze słyszę krytykę polskiego rapu. To co, krytykuje coś, czego nie słucha?

S jak solówki. Dwa lata, które dzieliły „Jak nowonarodzony” i „W….”, to – jak przyznał sam Włodi w wywiadzie  z Arturem Rawiczem – moment, w którym z dziecka stał się dorosłym mężczyzną. Młodszych słuchaczy, tych, którzy mają dziś tyle lat, ile on w momencie pisania tamtych materiałów, zachęca do kontrastowania własnych doświadczeń z jego. Nawet jeśli zdarzyło mu się popełnić kilka infantylnych tekstów. Jakich? Tu już tytuły nie padły, pozostaje nasz słuch 😉

T jak Tek-N. Duet producencki, który swojego czasu Włodi tworzył z bratem Hoholem. Popełnili m.in. dwa bity na „W…”, dostarczyli też porządny podkład do „Wiem, że można się zmusić do snu…” z „Nigdy nie mów nigdy” Molesty. Na tych epizodach nie kończy się jednak producencka kariera Włodiego. Już w 1998 roku zrobił bit na płytę Wzgórza („Co ważne a co ważne nie jest”), stworzył też muzykę do kilku nagrań z „Hołdu” Pona, miał duży wpływ na brzmienie „Jak nowonarodzony”, a chwilę później mogliśmy usłyszeć jego pracę na „Kluczu” Hemp Gru.

U jak ubrania. „Spodnie nisko, a na bluzie bomba”. Tą bombą ze zwrotki do „Wszystko wporzo” jest oczywiście logo marki Respekt, lansowanej przez członków Molesty. Później pojawił się etap antyestablishmentowych, czarno-białych t-shirtów Parias, a ostatnio temat ubrań powrócił w „Guziku” z „Wszystko z dymem”: „Wciąż primo gustom, miejski styl no logo / To nie to, że nie chcę, że sram na product placement / Ale w tych zawodach to ja mam trzymać lejce”.



W jak Warszawa.
Zawsze obecna w tekstach Włodiego, a szczególnie w jednym – „Definicji” z gościnnym występem Mesa. „Nie mówię szeptem, gdy mówię skąd jestem” – ten cytat wylądował swojego czasu na koszulkach 022.com, ale wcześniej zdążyli go przejąć członkowie Młodzieży Wszechpolskiej. Bezprawnie, rzecz jasna. W 2006 roku z okazji rocznicy powstania warszawskiego wydawali ulotki z tymi właśnie wersem. Reakcja Włodiego była jednoznaczna: „Nie mam nic wspólnego z tą faszystowską organizacją! To mój kawałek i mam do niego prawa autorskie. To zwykła kradzież, nie daruję im. Będę dochodził swoich praw”.



 

Z jak zwrotny punkt. W „T&T” za taki moment Włodi uważa współpracę z Evidence`em, ale przecież takich chwil w jego karierze było co najmniej kilka. Solowy numer na „Smak BEAT Records”. Zmiana nazwy na Molesta Ewenement. Ucieczka od Pomatonu i otwarcie własnej wytwórni. Albo kluczem osobistym: poszukiwania duchowe, żona, dziecko. I tak dalej. Punkty zwrotne wpisane w konsekwencję.

Polecane

Share This