Peja: #10 najlepszych utworów

Odliczamy dni do premiery nowego albumu rapera.

2014.10.15

opublikował:


Peja: #10 najlepszych utworów

Już w najbliższą sobotę na rynek trafi „Książę aka Slumilioner”, wspólny album RPS-a i White House. Z tej okazji przygotowaliśmy dla Was kilka artykułów związanych z poznańskim raperem. Dziś prezentujemy dziesięć jego najciekawszych utworów – w większości są to pozycje z dwóch (bodaj najlepszych) albumów: „Na legalu?” i „Najlepszą obroną jest atak”. W piątek z kolei będziemy mieli dla Was długi tekst o Peji „od A do Z”. Natomiast w weekend dostaniecie świeżą recenzję „Slumilionera”.

„Trudny dzieciak”



Ponury, chwytający za serce numer z czasów, gdy Peja chciał zrobić z Jeżyc Compton i rzucał swoje wersy na niby-to-g-funkowe piszczały. Nie o podkład tu jednak chodzi (choć ten sampel z Anny German robi swoje…), ale. o pisane na granicy samobójstwa zwrotki. Młodzieńcze marzenia ustępują tu rozgoryczeniu, a samotność nie jest wydumanym stanem ducha, lecz rzeczywistym doświadczeniem sieroty. Dzisiejsze wynurzenia części MC`s i cierpienia, spowodowane koszem od kolejnej dziewczyny, brzmią wobec tego typu historii cokolwiek niestosownie.

„Mój rap, moja rzeczywistość”



Nie od dziś wiadomo, że polska scena – szczególnie ta warszawska – wychowywała się na Nowym Jorku połowy lat 90. A jednak, ani ZIP Składowi, ani Moleście nie udało się nagrać tak zimnego, mobbdeepowego numeru, jakim jest „Mój rap, moja rzeczywistość”. Poznański odpowiednik „Shook Ones”? Proszę bardzo. Bit idealnie klei się tutaj z tematyką, a Peja wzorowo kreśli obraz społecznego upadku: od biur, przez krzyżówki ulic, po wnętrza domów. „Monotematyczność tekstów, życie nie jest lajtowe / Zmieni się najlepsze, coś innego ci opowiem”. I wszystko jasne.

„Randori”



Kilka miesięcy temu, z okazji mundialu, przygotowaliśmy zestawienie, w których ustawialiśmy raperów na konkretnych pozycjach na boisku. Peja był wówczas prawym obrońcą, choć – o czym wówczas zapomnieliśmy – on sam widzi siebie w roli „rasowego napastnika”, tego, który ma w nosie trenera, a tym bardziej reguły, za to „czuje w sobie straszną parę”. Karate, futbol, poker – porównania się tu mnożą, przechwałki piętrzą pod różnymi postaciami. Ale czy kogoś to dziwi? To w końcu RPS, „inteligent bez szkoły, z posmakiem peneriady”. Muzyka klasyczna chwilę przed Pezetem i Noonem.



„Kolejny stracony dzień”


Pierwsza zwrotka dedykowana jest po części sprzedajnym koleżankom, ale nie tylko do nich skierowane są słowa refrenu: „Znów kolejny dzień ci uciekł, głupot narobiłeś jeszcze więcej” (swoją drogą, długo próbowałem sobie przypomnieć, kto nawiązał do tego wersu i równie pięknie przeciągnął jego końcówkę – a to przecież stary, dobry Sokół). Kolejne szesnastki to już opowieść o samym autorze i jego codziennym życiu. Czego tu nie ma: są i stylowe podróże po mieście, i świecąca pustkami lodówka, i bezsensowne rozmowy z ziomkami, i szczypta beki z dzielnicowego na jeżyckim rejonie. „I tak jak u Cuba to był całkiem dobry dzień / Najebany w trzy dupy jak Snoop Dogg na Dre Day”.

„Być nie mieć”



W 2006 roku, trzydzieści lat po słynnym eseju Ericha Fromma, panowie Myslovitz nadal szukali odpowiedzi na pytanie: mieć czy być? Najwyraźniej nie przesłuchali wspólnego numeru Slums Attack i Wiśniowego – poznańskie trio twierdziło co prawda, że to „odwieczny dylemat”, ale oni akurat znali prawdę. „Podejmuje decyzję na które godność mi pozwala”, deklarował Peja, a Wiśniowy mu wtórował: „Najważniejsze są pieniądze, ale nie na mojej scenie”.

„Co cię boli?”



Tak, tak, wiem, że to dziś bluźnierstwo, ale „Co cię boli” warto słuchać w parze z „Mędrcami z kosmosu” Eldo. Panowie mają za sobą poważny beef, ale wtedy, w okolicach 2005 roku, myśleli dość podobnie. Zresztą, nie tylko oni. Boom (ale nie bap) na hip-hop wiązał się ze wzmożonym zainteresowaniem mediów tym gatunkiem oraz jego reprezentantami. „P nie chce się zwierzać, a to, kurwa, nieładnie / P nie robi uczciwie, P bankowo nadal kradnie”. Ten numer skierowany jest do mediów, ale też zawistnych i wszechwiedzących ludzi w ogóle. „Zniechęcajmy ich do rapu”, proponuje poznański MC. Punkt dla niego. W końcu najlepszą obroną jest atak.

Poniżej oryginalna wersja z albumu, na bicie Tabb:

„Reprezentuję biedę”



Panowie reprezentują biedę, ale pieniądze na samolot dla rapującego cztery wersy Sokoła to znaleźli, tak? Oczywiście w tym momencie żartuję sobie z trochę absurdalnej akcji, jaka się zawiązuje w klipie, ale trzeba przyznać, że hasło „Reprezentuję biedę” ciągnie się za RPS-em jak smród. „Peja w porsche reprezentuje biedę”, czytamy w jednym z komentarzy i jest to wpis typowy.  Nie chcę tu występować w roli adwokata poznańskiego rapera, ale trzeba oddać mu sprawiedliwość: wejść w tekst nagrania, zwrócić uwagę na czas przeszły („z biedy się wywodzę, w biedzie gniłem i przeżyłem”) i deklaracje w rodzaju: „stamtąd się wywodzę prawdą, że się z niej wyrwałem / ale najważniejsze to, że nigdy nie zapomniałem”. Hipokryzja? „Nie jestem hipokrytą, dobrze wiem, gdzie mam korzenie”.

„Depresja rappera”



Depresja rapera. Temat, który powrócił ostatnio za sprawą kawałka Solara. Warto słuchać tych numerów po sobie, bo panowie wychodzą z dwóch różnych pozycji. Peja w 2005 roku to już jeden z najpopularniejszych raperów w Polsce: kolejne przelewy na konto, telefony z TVN`u, zaproszenia na gale w Sheratonie… A Solar? Trzy tysiące sprzedanych egzemplarzy, licha publika pod sceną, fanpejdże poniżej kafla… Ale też pewne wątki się powtarzają. Np. demoniczna postać menedżera, który z twarzy jest „podobny do nikogo” i szuka tylko okazji, by zawinąć się z zaliczką.

„Wstecz (Staszica Story 3)”



Kolejny świetny, charakterystyczny bit Tabba. Miał facet rękę do cięcia sampli, choć trzeba przyznać, że „NOJA” to chyba najlepiej wyprodukowany album w dyskografii RPS`a i Slums Attack. To właśnie podkład – nostalgiczny i pogodny jednocześnie – robi klimat w całym tym numerze. W tekście też można trafić na kilka ładnych fragmentów w rodzaju: „Mały dzieciak pod piwoszem zbierał grosze na słodycze  / Nie udaję, że nie widzę, nie udaję, że nie słyszę  / Ledwo dyszę, ale mam coś, tylko nie wydaj na browar  / Żeby z fajką się małolat po kątach nie chował”. Od tego typu opowieści po bardziej hardkorowe historie (eksmisje, wizyty w sądzie, donosicielstwo) – wszystko po to, by wyprowadzić pełen nadziei wniosek: „Jestem żywym dowodem, że możesz, jeśli chcesz”.

„Hip hop”



Różne rzeczy można o Peji mówić, ale trzeba przyznać, że w „kraju, w którym dzieci wychowują się na wackach”, on konsekwentnie promuje ksywki kojarzone ze złotą amerykańskiego rapu. I nie chodzi tu tylko o MC`s zapraszanych do gościnnych występów, ale także tych wzmiankowanych: A Tribe Called Quest, Greg Nice, Cali Agents… Długo można by wymieniać. „Hip hop” to definicja konserwatywnego podejścia RPS`a do gatunku, a przy okazji bardzo klimatyczny numer. „Nie daj sobie wmówić – polski rap jest najważniejszy / Nie wierz w to, że Polski raper ma najlepsze flow i teksty / Weź zapytaj wszystkich, co reprezentują niby ten styl / 99% nic nie kuma, ziomek, precz z tym”.

Polecane

Share This