Rankingi: 10 piosenek o… jedzeniu

Dziś Światowy dzień walki z otyłością.

2017.10.23

opublikował:


Rankingi: 10 piosenek o… jedzeniu

foto: cgm.pl

Co ma piernik do wiatraka? A jedzenie do muzyki? No właśnie… Mogłoby się wydawać, że w śpiewaniu o potrawach i napojach nie ma nic ciekawego. Nieprawda. Z literatury i kina wiemy, że opisy czy sceny jedzenia są wspaniałą metaforą opowiadającą o naszych wewnętrznych pragnieniach. Często nawet ocierających się o… perwersje. No tak – kiedy nie można wprost zakomunikować, że ma się apetyt na seks, można przecież zaśpiewać, że ma się ochotę na mlecznego szejka, karmel lub… naleśniki! Sprawdźmy więc, jak z tematem konsumpcji poradzili sobie zagraniczni i polscy artyści. A to wszystko z okazji Światowego Dnia Walki z Otyłością, który przypada 23 października. Zatem… smacznego. I uważajcie na kalorie!

Led Zeppelin „Custard Pie”, 1975

Your custard pie, yeah, sweet and nice
When you cut it, mama, save me a slice

Rock, zwłaszcza ten wersji hard, nigdy nie był poprawny politycznie. I obyczajowo. Chciałoby się powiedzieć – na szczęście. Bo gdyby nie skłonność muzyków do świntuszenia, to przecież nie powstałaby masa największych rockandrollowych przebojów. Tych z ogniem, ale też… lukrem. W przypadku słynnych Zeppelinów (to też, jakby nie było, rodzaj potrawy), rzecz się miała jednak nieco inaczej. Zanurzeni w mocno psychodelicznym okresie swej kariery muzycy supergrupy, oczywiście z Robertem Plantem na czele, postanowili porównać wdzięki pewnej „mamuśki” do… placka z nadzieniem z angielskiego sosu. Kanibale, czy jak?

Neil Young „T-Bone”, 1981

Got mashed potatoes
Ain’t got no T-bone

W życiu nie zawsze stać nas na kawior czy homara, czasami musi nam wystarczyć przysłowiowa kromka chleba z masłem. To trochę jakby metafora życia, tego co nas uszczęśliwia. Taki barometr naszej pokory. Kiedy Neil Young pisał ten „tekst” (składający się tylko z dwóch linijek) zajmował się swoim synkiem cierpiącym na dziecięce porażenie mózgowe. „Masz tłuczone ziemniaki, ale nie masz steku (t-bone)”. Krótko i mocno. Bo czasami mniej oznacza więcej. Po prostu.

Suzanne Vega „Caramel”, 1996

It won’t do
To dream of caramel,
To think of cinnamon
And long for you

Słony karmel to w lodziarnach hit mijającego sezonu. Kto nie lubi tego smaku – ręka do góry! Nie widzę? No właśnie… A przecież o smaku tej pysznej, cukrowej masy śpiewała już ponad 20 lat temu, i to w rytmie klasycznej bossa novy, jedyna w swoim rodzaju Suzanne Vega. W swoim „Karmelku” autorka niezapomnianego hitu „My Name is Luka” tęsknotę za byłym ukochanym porównuje do… marzenia o ulubionej słodyczy. Czy uda jej się oprzeć pokusie? Sprawdźcie sami!

O.S.T.R. „Dla tych kilku rzeczy”, 2008

Kiedy widzę takie żarcie, że żołądek wywraca,
ślina z językiem poza mordę wykracza,
oliwki, sałata, winegret i pomidor, ser feta, cebula,
tego zjem każdą ilość, żarcie króla,
to bigos, kapusty kilogram,
za ten zapach i smak,
co wciąż w siebie pcham.

Hiphopowa gastrofaza (podobno) często się zdarza, ale najlepszy przelot po lodówce i kuchni wśród rodzimych rapsów zaserwował nam niemal 10 lat temu nieśmiertelny Adam Ostrowski. W jego tekście znajdziecie może nie te najbardziej zdrowe, ale jednak zróżnicowane menu. Czyli – co kto lubi. Do wyboru, do koloru. Uwaga, nie wolno słuchać tego kawałka na pusty żołądek!

Gym Class Heroes „Cookie Jar” ft. The-Dream, 2008

I got a thing for Milano, Biscotti Italianos
And I never turn down some Oreos if you got those
Butter Pecan Puerto Rican, Or them Oatmeal Raisin Asians.
Hazelnut Brazilians, Macadamia Caucasians,
Double stuffed or thin mint It don’t matter you getting it
Cause I got a sweet tooth that’ll never come loose
And the fact of the matter is (…)
But I can’t keep my hands out the cookie jar

Nieco mizoginistyczny tekst, może nawet seksistowski. No bo kto to widział, żeby porównywać dziewczyny do… ciasteczek. Na szczęście wariaci z Gym Class Heroes robią to z takim czarem i – nomen omen – smakiem, że chyba możemy im wybaczyć tę słabość do sięgania po, coraz to nowe pyszności z tytułowego słoika?

Kelis „Milkshake”, 2009

My milkshake brings all the boys to the yard,
And their like
It’s better than yours,
Damn right it’s better than yours,
I can teach you,
But I have to charge

Zanim najmodniejsze dziś dietetyczki, fitnesowe blogerki i trenerzy personalni pojawili się na świecie, w Ameryce w latach 50. wybuchła moda na mleczne „szejki” – obowiązkowo z bitą śmietaną i wisienką na czubku. A w wersji dla dorosłych – z alkoholem. Pokażcie mi kogoś, kto się nie skusi na taki płynny deser? Albo na uroki Kelis? No właśnie – może porównania jedzenia i picia z seksem są dość oczywiste, by nie powiedzieć banalne, ale kiedy Amerykanka śpiewa o tym, że jej koktajle są najlepsze w okolicy, to… ślinka sama cieknie. Aha, koktajle? Akurat!

Brodka „W pięciu smakach”, 2010

W pięciu smakach kaczka tapla się

Mija soję, tofu, ryż

Uduszona latająca ryba

Ćwiczy w piwie skoki wzwyż

To właśnie albumem „Granda” Monika Brodka zdefiniowała, czy wręcz stworzyła siebie na nowo – jako poszukującą i świadomą artystkę, która nie boi się stlistycznego skoku na głęboką wodę. Na wspomnianym krążku znalazł się utwór, o którym wokalistka mówiła: „To historia opisująca rytuał weekendowych spotkań na (nieistniejącym już) Stadionie Dziesięciolecia w celu spożycia zupy (pho) u Wietnamczyka”. No i ten refren – z głoskami stylizowanymi na jakiś nieistniejący, azjatycki język. Przepychota!

Gorillaz „Superfast Jellyfish”, 2010

This morning you’ve got time for a hot home cooked breakfast
Delicious and piping hot in only three microwaved minutes
Are you kidding ?!

Niektórzy fani grupy Damona Albarna w utworze o przekąsce z ośmiornicy, którą można podgrzać w kuchence mikrofalowej, dopatrują się krytyki tzw. śmieciowego jedzenia. Guzik z pętelką! Metafora użyta w singlu promującym trzeci oficjalny, studyjny album Goryli, czyli „Plastic Beach” odnosi się do rynku muzycznego, który przygotowuje piosenkopodobne produkty jednorazowego użytku – pseudoprzeboje „na jeden raz”. Rynku, który karmi słuchaczy singlami, oczywiście w formie cyfrowej, a nie docenia artystów ambitnych i poszukujących. Gorzka to, ale chyba prawdziwa to obserwacja…

Dwa Sławy „Om nom nom” ft. Wyga, 2012

Nie ma, że Janek niejadek i Jarek też lubi (często)
Ojebać z kuszy (mięso)
Aż mi się uszy (trzęsą)
Potem mnie suszy (więc ziom)
Piję Heinekena złotego jak bursztyn (przez co)
Pasuję pajdę chleba

Oto naprawdę gruby, nie tylko od spożywczych skojarzeń, numer z udanego albumu „Nie wiem, nie orientuję się” duetu z Łodzi. Tu nie ma owijania w bawełnę, ani zawijania (kebaba) w sreberko. Rado Radosny i Jarosław Astek walą prosto z mostu takimi rymami: „A Radek ma to samo co Janek i Jarek / Pizza fajnie ale bardziej placek z haszem / Znajdzie się konserwy, znaczy puszki samych trucizn / Jeszcze ich nie zjadłem, a tu już mi wali z puchy / Dalej, będzie kurczak, kebab lub Big Mac / Tylko mi nie mów, że się przejadł jak Big Pun / Wzdęcie brzucha, pęknie dupa / Kończę grochówkę i zaraz jestem u was / Taa, lubię przez pokarm do serca / Wsadzam kutię w pieroga i nie tylko od święta”. No i jak ich nie lubić?

Taco Hemingway „Awizo”, 2015

Ja znowu nie mam kwitu, kupiłem drogie chorizo
Jakieś żytnie pieczywo. Chleby ciemne jak Akon
Władam sojowym mlekiem, bo jestem soja Posejdon
Aha. Znowu nie mam na życie, wszystko wydałem na hummus
Ty jadłeś byle co a widać że apetyt ci urósł
Podczas gdy jadłeś kanapki, szynkę, majonez babuni
Ja jadłem jarmuż i bataty i prażone halloumi
Malinowe pomidory leżą dwa na stole
Mógłbym mniej wydawać forsy, ale płakać wolę
Jakieś pół wypłaty poszło mi na guacamole
Bo w Piotrze & Pawle cztery awokado – dwa patole
Taco. Jedyny raper, który robi musakę!

W czasach, kiedy Taco pisał jeszcze fajne zwrotki, to jego pierwsze teksty o szwędaniu się po mieście, melanżach i randkach z dziewczynami aż skrzyły się od błyskotliwych linijek. I porównań – często „spożywczych”. A jeszcze częściej alkoholowych. I komu to przeszkadzało?

[bonus]:
„Weird Al“ Yankovic „Eat It“, 1984

Don’t you tell me you’re full
Just eat it, eat it
Get yourself an egg and beat it
Tu nie ma się co rozpisywać o treści (pokarmowej) chorego umysłu amerykańskiego parodysty – tylko on mógł tak sparodiować/sprofanować (niepotrzebne skreślić) słynny klasyk Michaela Jacksona, czyli „Beat It“. A więc bawi czy żenuje? Wybór należy do was!

Artur Szklarczyk

 

 

Polecane

Share This