Rapwatch #22 (16.06 – 22.06)

Cyce malinowe i polewa jajeczna, czyli polski rap od kuchni.

2014.06.26

opublikował:


Rapwatch #22 (16.06 – 22.06)

Na początek Peja solidaryzujący się z Sobotą, którego czarnoskórą partnerkę zwyzywali internauci. „<Znowu spina dupsko jakiś rasistowski cham / Dla nas od zawsze był Wu-Tang a dla niego Ku-Klux-Klan…> pozdro Sob!” – napisał  na profilu facebookowym poznaniak. I trzeba przyznać, że wie co pisze, bo przyłożył się – zarówno do branżowej atmosfery „spiętego dupska”, jak i do marginalizowania rasistowskiego chamstwa. Tak, należy to docenić, bo jeszcze w 2011 roku dostawało mu się od własnych fanów (http://www.forum.pejaslumsattack.pl/muzyka-przeciwko-rasizmowi-na-okladce-i-nie-zmienia-si-vt3073.htm ) za logo antyrasistowskiej akcji na płycie „I nie zmienia się nic”.

„Sprawa rasistowskich wpisów u Soboty poszła do prokuratury. Bardzo dobrze, ciekawym min tych odważnych gimborasistów. Oj bedą szlabany na net w domach. Nauczą się dziwki ważyć słowa” – skomentował  Jeżozwierz. Cóż, nie oczekuję w tej profesji ważenia słów. Ważne, żeby nie wypluwać.

{sklep-cgm}

Mieszkańcy zgłaszają projekty do budżetu obywatelskiego miasta Poznań. TVN24 monitoruje sprawę.  Co tu dla mnie ciekawego? Ano znowu Peja, bo mu lud chce pomnik budować. „Inny z pomysłów zakłada utworzenie na poznańskich Jeżycach <Pomnika Rycha Peji i ławki twurców” (pisownia oryginalna – red.) wraz ze sceną <do bitów freestylowych>. <Od najmłodszych lat byłem wsłuchany w tego gościa. Mały, chudy i łysy ale jak Tupac, legenda polskiego początku rapu. Na nim się wychowałem i wielu innych zawodników nie tylko z Poznania! (pisownia oryginalna – red.)> – pisze w uzasadnieniu autor projektu. Beneficjentami mieliby zostać młodzi freestylowcy, <którzy obecnie w poznaniu (pisownia oryginalna – red.) nie mają miejsca gdzie się spotkać i tworzyć wspulnie muzyke i wszyscy mieszkańcy poznania którzy będą chcieli ich posłuchać>” – czytam na stronie internetowej (Szacunek Ludzi Dysleksji zapewniony) i zastanawiam się, od kiedy do freestyle`u potrzebna jest scena? Ale pomnik – tak, oczywiście, choćby dlatego, że postawiony jeszcze za życia, ułatwi późniejszą kanonizację. Tylko dlaczego finansowany z budżetu miasta, skoro najsłynniejsze słowa zasłużonego (poza „głucha noc, noc głucha, ja, Wiśniowy, z nami Grucha” i „kocham hip-hop i ten hip-hop nienawidzę”) to „wszystko na mój koszt”? 

 

Niestety, pierwszym hiphopowcem (przepraszam – artystą, i to multimedialnym), który ma szansę doczekać się pomnika – i to za jak najbardziej miejskie pieniądze – jest L.U.C.   „Współpracuje z urzędnikami przy akcjach społecznych. Walczy z psimi kupami i pastelozą miejskich osiedli. – Od wielości działań i tak jestem już rozdarty jak japońskie majteczki na tyłku wojownika sumo. Ale jeśli będziemy bierni, to brzydota nas zje jak świnia kawior – mówi wrocławski artysta L.U.C.” – pisze  w leadzie Gazeta Wyborcza już w tytule atakując „Artystą wyjątkowym”. No no, brakuje chyba tylko tego, by okazało się, że nie złamał ręki spadając ze sceny, a chroniąc profesora Baumana przed opryszkami. Artysta pełno gębo, jak z Zielonej Góry do Wrocławia, szkoda tylko, że te porównania to kanał. Oczywiście Audytywny.

„Dlaczego hiphop (w szczególności rap) stał się kulturą dla kretynów i trolli?” – pyta  Jeżozwierz. Moim zdaniem to dlatego, że Sylwester Latkowski porzucił go dla wielkiej polityki, a Liroy zbyt długo każe czekać na nową płytę. PS. Pomnik L.U.C-a mógłby jednak trochę pomóc.

Skoro Jeż o kulturze, to ciągniemy temat. Teatrzyk Rap Biznes przedstawia  sztukę pt. „Krótka rozmowa o muzyce, kulturze i planach na przyszłość”. W roli głównej Soto – „Młoda krew na bicie, warszawski MC, który pracuje obecnie nad solowym materiałem”: „Tazz: Który z elementów kultury hip hop jest Ci najbliższy poza rapem? Soto: Wiesz, chyba żaden”. Opada kurtyna w kolorze wydobytego z piwnicy buraczka.

„<90% raperów nie ma słuchu i wyćwiczonej rytmiki. Czasami jak zrobię bit z wyłamującą się perkusją, która nie ma tempa 90 BPM i nie jest bum-cyk-clap, to zaczynają tonąć. Świadczy to o ch****** warsztacie rapera>, <Raperzy nie mają w ogóle wyobraźni muzycznej. Gdy pytam, jak robimy układ (ile zwrotek, refrenów), to odpowiadają: wstęp, 16, refren, 16, refren i koniec. Czasami sam muszę raperowi podpowiadać, żeby urozmaicić numer o zmienne tempo albo bogatą aranżację>, <Sam rap stał się nudny, zlał się w jedną papkę, z której trudno wyodrębnić dobre i złe, nawet głosy raperów brzmią jakoś podobnie>. Można by pomyśleć, że mówią to producenci obracający się w kręgu początkujących raperów, więc dodam na koniec, że te słowa wypowiedzieli ci, którzy współtworzyli ostatnio najważniejsze płyty polskiego mainstreamu i podziemia” – to z artykułu  Krzysztofa Nowaka, który debiutując na Unhuman postarał się o tekst problemowy i zamiast silić się na dywagacje od czapy pozwolił do tego mówić producentom. Raperzy tak nie lubią polityki, ale w gruncie rzeczy działają podobnie – „ciemny lud i tak to kupi”.

{reklama-hh}

„Jeszcze raz jakiś raper nawinie,że zgarnia hajs albo,że będzie go zgarniał, a nie ma parudziesięciu złotych za bit, to go osobiście jako pierwszy rozpierdole pod ścianą. Już lepiej nawijaj o biedzie i smutku to chociaż z litości dam ci ten bit parówo kurwa jedna z drugą”- słusznym gniewem zapałał  producent NoTime. Sformułowanie „raper na bicie” nabiera nowego znaczenia. Czekam jeszcze na łomot za słabe zwrotki i nie wyciagnięty tu na pierwszy plan brak hajsu. 

I jeszcze raz postuje  NoTime, a ja cytuję, bo chłopak w formie. „Odnośnie tego postu tam na dole, to dalej trzymam się wersji, że hustlerzy z ciepłym Romperem z biedry w ręce nie powinni się przyklejać do tej muzyki. To samo tyczy się swaggerów w ciuszkach za ciężki hajs którzy mi na prywatnych wiadomościach płaczą, że <HAJSU NIE MAM NA BENGIERA A BENGIER KOZADZKI JEZD>.To sprzedaj cycu malinowy tego 5panela i sobie kup bit ode mnie, czy od innego producenta którym się jarasz. Chcesz pokozaczyć w rapie? To pokaż, że masz czym i za co, a nie pierdol za uszami. Idź do roboty i zapracuj na coś”. No nie wiem, kiedy poprzednio ktoś chciał przekazać rapowemu odbiorcy, że praca ma sens, nazwano to „klątwą Aptaun”. Mama ma, mama da.

Aptaun się skurczył, odszedł Te-Tris, a konwenansów i uprzejmości było w tym tyle, że zabrakło tylko transmisji z wręczenia czekoladek i pożegnalnego buziaczka. Z Alkopoligamią pożegnała się z kolei Wdowa, z iście kobiecą intuicją wybierając moment po najlepszej w karierze płycie Mesa i po tym jak Kuba Knap zaczął szaleć na OLiS. „Chciałabym Was poinformować, że w dniu 10 czerwca 2014 roku podjęłam decyzję o zakończeniu współpracy z wytwórnią Alkopoligamia.com.  Dziękuję wszystkim, z którymi miałam okazję współpracować i którzy wspierali moją twórczość. Wytwórni Alkopoligamia.com życzę sukcesów i grona znakomitych artystów. Jednocześnie chcę Wam przekazać, że prace nad moją nową płytą trwają i wierzę, że będziecie zadowoleni z rezultatów. Niebawem więcej informacji. Liczę na Wasze wsparcie. Wu” – czytamy w oświadczeniu na profilu . Fani przejęli się prośbą o wsparcie – jeden z nich zainteresował się czy aby Wdowy nie molestował Mes (37 lajków), drugi zauważył, że można już „odklikać lajka” (44 osób lubią to). Ale żeby żadnego zwyczajowego mema w stylu „do garów”? Rzeczywiście, z zasięgiem postów na Facebooku musi być bardzo źle.

Jakub Olkiewicz pisze  o jednym z mundialowych dni. Ubolewa, że trzy gole strzelił Niemiec i to najbardziej z niemiecki z niemieckich, pochyla się na wizerunkiem trenera Nigerii: „Odkryciem drugiego spotkania był trener Stephen Keshi, który wygląda, zachowuje się i prawdopodobnie postrzega rzeczywistość zupełnie tak, jak amerykański raper, ale jednak liczyliśmy na gole, akcje, parady i rajdy, a nie chichot z oryginalnego image`u Dj`a Ke$hiego. Do zapomnienia”. Nie wiem, ale tam gdzie są amerykańscy raperzy, zwykle akcji, parad, a zwłaszcza rajdów nie brakuje. No ale żeby zauważyć, trzeba wiedzieć, czym się raper różni od didżeja. Olkiewicz i cały ten lifestyle`owy lot Weszło rzeczywiście do zapomnienia.

Gdy mamy już za sobą rozważania na temat Niemca w Niemcu, można poczytać utyskiwania na temat zbyt dużej zawartości Knapa w Knapie : „Co prawda jest to naturalna oraz oryginalna forma swojskiego country rap tunes ale momentami zbyt <knapowata>. Momentami na płycie jest nierówno, nie wszyscy goście sprostali zadaniu a także nie do końca wbili się w klimat. Czasami na płycie było za dużo Knapa w Knapie. W kawałku „Pierdole Wa, piję browar” mamy za dużo Alkopoligami w jednym tracku” – pisze Upadły Anioł. „Świat podniebnego kota to walka natury z biologią ludzkiego organizmu a więc odpędzeniami kaców, pokus. To świat gdzie hajs nie jest najważniejszy choć jest świadomość dojrzałego człowieka, że bez niego dymu z tipa nie będzie” – dodaje recenzent. Prawdopodobnie może pochwalić się najbardziej hiphopową definicją „biologii ludzkiego organizmu”, a już zwłaszcza „świadomości dojrzałego człowieka”.

Dojrzałość poziom tysiąc. Huczu. „Nie przeszkadza Ci, że w tym samym labelu jest Białas, który zaczepiał Cię w kawałku?” –  na szczęście bloger Mateusz Osiak zapytał  Hucza o coś ponad aktywność na forum internetowym Ślizgu #dziennikarstwo_takie_niszowe. „Wydaje mi się, że to nie ma żadnego znaczenia. W ilu to firmach czy korporacjach osoby, które się nie lubią, siedzą biurko w biurko” – odpowiedział Hucz. A czy ty raperze masz już swoje biurko w korporacji Prosto?

{program-muzyczny}

„Jakiś czas temu Hucz wjechał w scenę jak walec i zostawił po sobie bruzdy na tyle głębokie, że każdy występ rappera na albumach był oczekiwany i oklaskiwany, tak samo, jak jego legalny debiut w Prosto, który to label urasta do jednego z najważniejszych w kraju, zajmujących się hip hopem” – recenzuje  Polski Hip-Hop. Cholera, niby się nie znam, ale jeśli coś wjeżdża jak walec i zostawia bruzdy, to klaszcze się chyba wyłącznie przy odbiorze polskich autostrad. Mniejsza o to, absolutnie najlepsze jest to, jak autor tłumaczy swój sąd na temat Prosto: „Nie dlatego, że ma u siebie gwiazdy, ale dlatego, że nie zamyka się li tylko w jednej działce, tylko ma w stajni ogiery z każdej galaktyki”. Zgadnijmy – Huczu to ogier z Wenus. A Diox z księżyca planety Endor. 

„Kląskania cipą po kuchennym blacie nie zniesę” – tak, na to wyznanie pozwolił sobie Polski Hip-Hop. Nie, to zdanie nie pochodzi już z recenzji HuczuHucza. Padło przy okazji pisania o Egotrue  i jest jak najbardziej wyrwane z kontekstu. Ale ładne.

„Wczoraj przegapiliśmy jeszcze jedną informację. Po latach nieobecności wraz z boomem na rap wraca kolejna gwiazda hip-hopolo. Znany ze współpracy z Cameyem i takich hitów jak <Przestroga> czy <Ten jeden numerek> Teka wypuścił wczoraj trzecią solówkę – do darmowego pobrania. Czy ktokolwiek się skusi?” – pyta  złośliwie Mateusz Osiak. I dorzuca:  „W ogóle płytę Teki patronuje Popkiller (więc pewnie super album na 4 /6), a wydane to jest przy wsparciu Hashtag Records. Co za kombo”. Cóż, Osiak jak na hiphopowca, erudytę z doskoku, ale też chrześcijanina, ma mało wiary w bliźniego. Album na pewno bardzo się Popkillerowi spodobał, a decyzja była impulsem wywołanym zajawką. Założę się o swoje trzecie oko.

Rap Biznes wyszedł naprzeciw oczekiwaniom rapowego odbiorcy – recenzję nie tylko napisał, ale i narysował , obrazując spadek formy THS Kliki po „Liryce chodnika”, którą recenzent uważa za „pozbawiony słabych punktów, po brzegi wypełniony klasykami – rap majstersztyk” (o mamo). „Zakładam, że jesteś bystrzak i że sam wykres pozwoli Ci rozkminić co myślę na temat tego albumu. Tak czy inaczej zapraszam do lektury” – informuje bloger. Wszystko rozumiem, ale dlaczego zaprasza bystrzaków do lektury dopiero w piątym akapicie?

„Śmiech, płacz…. a potem rzyganie przez resztę dnia. Tak pokrótce mogę opisać czynności, które towarzyszą mi podczas rajdów YouTube`owych” – tak oto Sinponadskale otworzył ranking  „6 najbardziej dziwnych ksywek w polskim rapie”. W sumie też tak mam, choć może kolejność nieco inna… Nieważne, wśród wybrańców znalazł się oczywiście Żyt Toster i Bosski Roman, ale też Nietoperz SGP (jaki kraj, taki Bruce Wayne) i Gorzki. „Słodki, kwaśny, gorzki, bekonowy, z polewą jajeczną kilogram beki w gustownym opakowaniu. Przywitajmy Krzycha Gorzkiewicza vel Gorzkiego, weterana branży eRAPe, znanego również jako Uncle-G (wujek GG?) debiutującego już w 2001 roku. Koleś o szlachetnym sercu, współtwórca Drużyny Szpiku, bliski przyjaciel Akona, pen-friend Brata Tupaca i maestro sceny disco rapowej (hej Jędker czy Ci nie żal?)” –  zapowiada go autor i to jest absolutnie najlepsza konferansjerka w polskim rapie od dawien dawna. Ciekawe czy to dlatego, że trafiło na tę akurat osobę z grona GlamRapu która umie pisać, czy ze względu na postać opisywaną, nie tyle gorzką, co cudownie serowo-cebulową. 

„Charakterystyczna luźna stylówa to już jego Marka” – pisze  GlamRap o Kubanie. I nic mi do tego, ale jestem ciekaw jak Marek. Między nimi spoko?

„Czy ja naprawdę muszę o tym pisać? Nie mam czasu. Leżę przecież” – to z recenzji  Kuby Knapa. Wydziaram to sobie na plecach. Albo ustawię jako autoodpowiedź na skrzynce. Choć jak tu żyć poza tą fascynującą rapową piaskownicą? Do zobaczenia za tydzień.

Polecane

Share This