Siódemka: gościnne występy Włodiego

Najlepsze? Najważniejsze? Najciekawsze. Po prostu takie, które trzeba znać. W końcu każda z tych zwrotek to jak "przecinanie wstęgi".

2014.09.22

opublikował:


Siódemka: gościnne występy Włodiego

„Nie dla sławy” (DJ 600 V, „Smak BEAT Records”, 1997)

„Usłyszę: Molesta jest dobra – wtedy będę w raju”. I usłyszał. Niewiele później. Już jednak w 97 solowy numer Włodiego przygotowany na składankę „Smak BEAT Records” mógł narobić smaku. Dziś to nagranie jest klasykiem, ale nie tym z gatunku trochę archaicznych – „Nie dla sławy”, wbrew pozorom, nadal dobrze się słucha. Włodi, jasne, momentami strasznie duka, ale kto wtedy tego nie robił? Więcej: ilu dzisiaj tego nie robi? To nagranie to uliczny rap w pigułce. Później były tylko komentarze do niego.

„Wszystko.” (W.E.N.A. / Stona, „Nowa ziemia”, 2013)

Zniechęcenie pomnożone przez nihilizm. Nienawiść dotyka tu wszystkiego: wygranych i porażek, hedonizmu i ascezy, własnych myśli i cudzych głosów, przemyślanych spraw i pustych słów, gdzieś w tym wszystkim zaplątują się też tak namacalne problemy jak wezwanie do spłaty rat. To inny Włodi od tego, którego znamy z „Wszystko z dymem”. Na najnowszej płycie godzi się ze światem, w kawałku Weny radykalnie się z niego wycofuje.

„Przestępcze myśli” (Małolat / Ajron, „W pogoni za lepszej jakości życiem”, 2005)

Lubię teksty, w których słychać, jak piszącym targały emocje. Z Włodkiem bywa oczywiście różnie, zwykliśmy go raczej kojarzyć z zimnym, wyrachowanym stylem, ale gdy spojrzeć na konstrukcję jego zwrotki, można odnieść wrażenie, jakby zapełniał kartkę czymś więcej niż tuszem. „Wiesz, znam ten problem, rozwiązałem sam ten problem [płyta Małolata, powtórzenia zawsze w cenie – red.] / Nie zawsze robiłem to, co mądre, to, co dobre” – rozpoczyna i ma się wrażenie, jakby zwierzał ci się dobry kumpel. Później ta szesnastka staje nabiera charakteru listu, w którym treść jeszcze się waha, jeszcze niektóre sprawy czekają na rozwiązanie: „To, to miał być koniec ale mam P.S. / Dwóch następnych gdy pisałem nie wygrało konfliktu / Z czym? Z prawem, jeden impuls i nawet / Nie wiem kiedy ich zobaczę bo czekają na sprawę”.

„Na żywo” (White House, „Kodex”, 2002)

Tak, tak. Wiem, że ten numer znalazł się na solowym albumie Włodiego, co w oczach wielu może go wykluczać z tego rankingu. Pamiętajmy jednak, że niemalże rok wcześniej nagranie – ze zmienionym bitem – zadebiutowało na słynnym „Kodeksie” White House i wtedy warszawski raper, obok Pona i Dafa, był gościem wrocławskiego duetu producenckiego. Takim wytrychem „Na żywo” tu trafia, szczególnie że sam bardzo lubię ten numer. Dwie zwrotki Włodka to absolutne mistrzostwo, jeśli chodzi o krwistą narrację prosto z podwórek. Jest tu wszystko – od osiedlowych kapusiów, przez policjantów po konwersji, po panie z opieki społecznej, które rozbijają rodziny. Włodi niby nie ocenia, ale jednak pyta: „A tak ogólnie komentując zajście / Czy lepiej było mu u obcych najeść się? / Czy ze swoimi klepać starą bidę?”.

„Do dnia, w którym” (W.E.N.A., „Dalekie zbliżenia”, 2011)

Wszystkie dotychczasowe kooperacje Włodiego i Weny należy zaliczyć do co najmniej udanych. Czy to wydane właśnie „Chmur drapacze”, czy „Wszystko.” (patrz wyżej), czy „Do dnia, w którym” – każde z tych nagrań prezentuje bardzo wysoki poziom. Szczególnie „Chmur drapaczy” i „Do dnia, w którym” warto słuchać obok siebie, bo i klimat tu podobny: nostalgiczny, pożółkły, jesienny krajobraz ze Świętem Zmarłych za pasem. Ten drugi utwór jest o tyle ciekawy, że Włodi i Wena uzupełniają się światopoglądowo. Podczas gdy Wudoe „mierzy w najlepsze życie dziś” i „nie wierzy w wieczne”, Włodi schodzi głębiej – zachwyt nad teraźniejszością nie przesłania tego, że „życie tutaj jest wstępem”.

„Ostatnio” (Pelson, „186 dni EP”, 2014)

„Ostatnio” świetnie koresponduje z powyższym „Wszystko.”, gdzie Włodi rzeczywiście brzmiał momentami jak sfrustrowany i cierpiący główny bohater „Upadku” Joela Schumachera. To nagranie, choć częściowo idzie tamtym torem („wszystko widzę czarno, wyolbrzymiam każdy problem (…) zjebałem płytę z Ostrym, piszę tekst przez miesiąc”), ale początek („Po upadku wciąż potrafię wstać”) i koniec sugerują już inne emocje.. W całej tej ponurej narracji pojawia się światełko w tunelu: „Nie pisać o porażkach, nie ma, że boli / Scena wykańcza także twoich idoli, ale…”.

„Mówią o nim” (Pyskaty, „Pasja”, 2012)

Skoro raport z blokowisk raczej nie wypada zbyt korzystnie dla jego mieszkańców, może lepiej uciec, zaszyć się – „zamienić beton na podmiejski eden / i opowiadać dzieciom, że o blokach nic nie wiem”? To zbyt łatwa pokusa, powiada Włodi w „Mówią o nim” Pyskatego, a poza tym jak tu nie „salutować osiedlom”, które wchłonęły „ślinę, mocz i krew” warszawskiego MC? Gdy słyszy się takie wersy, aż chciałoby się postawić znak równości między blokami a Włodkiem. A jednak, są też inni. Znany już z „Na żywo” delikwent „trzeci dzień w listę lokatorów zaczytany” po dziesięciu latach ma swoich następców uprawiających głuchy telefon – to wszystkie te „mordy ciągle chętne do działki”, którym chce się odpowiedzieć „kurwa, się zamknij”.

 

Polecane

Share This