1 listopada: wspominamy tych, którzy odeszli

Wokaliści, muzycy, producenci i menedżerowie – w tym roku lista jest naprawdę długa.


2016.11.01

opublikował:

1 listopada: wspominamy tych, którzy odeszli

foto: mat. pras.

<div align=”justify”>Śmierć nie oszczędzała przemysłu muzycznego w ostatnim roku. Ilość osób, które pożegnaliśmy od ostatnich Wszystkich Świętych, jest zatrważająca. W żałobie pogrążeni byli fani właściwie wszystkich najważniejszych gatunków: od hip-hopu, przez metal, pop, po rock w różnych wariantach (psychodeliczny, progresywny).

<br />
<br /><b>28 grudnia</b>
<br />
<br />Jako pierwsza gruchnęła wieść o śmierci Lemmy’ego Kilmistera, lidera kultowej kapeli Motorhead. Pod koniec grudnia umarł jeden z ostatnich superbohaterów muzyki gitarowej. Lemmy wydawał się nieśmiertelny: pił, palił, wiódł życie gwiazdy rock’n’rolla i zdawał się zupełnie nie zważać na to, że ma już siedemdziesiąt lat. Żył szybko, grał szybko i nowotwór dopadł go w taki sam sposób – błyskawicznie, niemalże z dnia na dzień. „Zapamiętam go jako typa, który z bezwzględną konsekwencją szedł w obranym przez siebie kierunku. To mnie utwierdzało w przekonaniu, że jest niezniszczalnym gościem”, mówił w rozmowie z Arturem Rawiczem Titus, frontman Acid Drinkers. „Czuję się jak katolik po śmierci Wojtyły”.

<br />
<br /><b>10 stycznia</b>
<br />
<br />Jeszcze więcej sierot zostawił po sobie David Bowie (na zdjęciu). O ile twórczość Lemmy’ego charakteryzowała się – genialną, bo genialną, ale jednak – prostotą i żelazną konsekwencją, o tyle Bowie’ego zawsze nosiło: po świecie, po gatunkach, po konwencjach. Trudno było powiedzieć, która stylistyka jest w jego przypadku tą domyślną – tą, która jak trampolina pozwala mu odbijać się w różnych kierunkach. Wizerunek Lemmy’ego w opinii publicznej jest raczej spójny. Co innego Bowie: z kim nie porozmawiacie, każdy ma inne wspomnienia, inny okres jest dla tej osoby ważny. Na swoim ostatnim albumie „Blackstar”, wydanym na 69. urodziny i dwa dni przed śmiercią, wychodzi od rock’n’rollowej tradycji, dociera do elektroniki lat 70., a po drodze zahacza o free jazz i Kendricka Lamara. Gęsto, prawda? To włączmy w tę wyliczankę jeszcze tych, którzy publicznie ubolewali nad śmiercią Bowiego: od Flei, basisty Red Hot Chili Peppers, do naszej rodzimej sławy, Katarzyny Nosowskiej.

<br />
<br /><b>8 marca</b>
<br />
<br />„W przypadku Bowiego, jeśli ani razu nie zainspirowała cię jego muzyka, to twój zespół prawdopodobnie był po prostu do dupy”, mówiła w rozmowie z CGM.pl Skin ze Skunk Anansie. Co w takim razie można powiedzieć o dorobku George’a Martina, producenta nazywanego „piątym Beatlesem”? Z niego my wszyscy, chciałoby się napisać. Trudno sobie wyobrazić losy Czwórki z Liverpoolu – ba, losy muzyki w ogóle – gdyby nie szereg oryginalnych rozwiązań studyjnych zastosowanych przez Martina. To dzięki niemu nagrania The Fab Four nabrały barwy, kolorytu i oryginalności. Zachwycacie się „Eleanor Rigby”? To pamiętajcie, kto wpadł na pomysł kluczowej dla tego utworu sekcji smyczkowej. Intrygują was ślady baroku w „Yesterday” czy „In My Life”? To wiedzcie, komu udało się przeforsować te inspiracje. A zabawy z tempem w „Strawberry Fields Forever”? To także robota Martina. Miejcie to w pamięci, gdy będziecie go dziś wspominali.

<br />
<br /><a href=”http://www.eventim.pl/” target=”_blank”><img src=”http://www.cgm.pl/_vault/_article_photos/18540.png” alt=”” border=”0″ /></a>

<br />
<br /><b>22 marca</b>
<br />
<br />Wspominając dziś Phife’a Dawga, członka-założyciela kultowej grupy hip-hopowej A Tribe Called Quest, czujemy pewne zakłopotanie. Z jednej strony zdajemy sobie sprawę, że rapera nie ma już między nami i choćby z tego powodu warto mu dziś oddać hołd. Z drugiej strony Phife nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Myślimy o nim w czasie przeszłym, a równocześnie spoglądamy w przyszłość, wyczekując ostatniego albumu ATCQ, nad którym Dawg do ostatnich chwil pracował. Ile udało mu się nagrać? To się okaże już w przyszły piątek, 11 listopada. Jak wynika z informacji prasowej, Dawg – walczący przez ponad ćwierć wieku z cukrzycą – zostawił po sobie „szkic”, na którym pozostali członkowie Tribe’ów kontynuowali prace. Wierzymy, że na krążku usłyszymy go nie raz i nie dwa.

<br />
<br /><b>21 kwietnia</b>
<br />
<br />Nadchodzący album A Tribe Called Quest ma być ostatnim w dorobku zespołu. Nieco inaczej wygląda sprawa w przypadku Prince’a. Ten zostawił po sobie potężne archiwum, które niedawno trafiło pod młotek. Kto zdobędzie prawa do muzyki Księcia, to się okaże w najbliższych miesiącach. Póki co wiadomo, że pierwsze trzy krążki – zaplanowane na ten i przyszły rok – trafią na rynek nakładem NPG Records, a więc wytwórni założonej przez samego Prince’a. Będą to: kompilacja największych przebojów, wznowienie kultowego „Purple Rain” oraz krążek z niepublikowanymi nagraniami. Ten ostatni, jak podejrzewamy, ledwie zainicjuje serię podobnych wydawnictw. I bardzo dobrze. Muzyki Prince’a nigdy dość. Być może, oczekując na nowe nagrania, łatwiej nam będzie pogodzić się z tą tragiczną i zdecydowanie przedwczesną śmiercią. Bo choć od dnia, gdy Prince przedawkował silne leki przeciwbólowe, minęło już ponad pół roku, nadal ciężko w to uwierzyć.

<br />
<br /><b>2 września</b>
<br />
<br />Dotychczas pisaliśmy o postaciach, które wspominano w podobnym tonie – z żalem, czułością i tęsknotą. Co jednak zrobić z czarnymi owcami muzycznego przemysłu, ludźmi, którzy cieszą się nie najlepszą opinią w biznesie? Kimś takim był 75-letni Jerry Heller. Mężczyzna został zapamiętany jako kontrowersyjny menedżer N.W.A., legendarnego zespołu hip-hopowego z Kalifornii. Kontrowersyjny, a zatem – niejednoznaczny. Jedni doceniają wpływ, jaki Heller miał na rozwój rapu. W końcu zarządzał jedną z najbardziej wpływowych grup w historii, odpowiadał za wydanie kultowego „Straight Outta Compton”, współtworzył też ważną wytwórnię Ruthless Records. Inni wskazują natomiast na rolę, jaką ten menedżer odegrał w rozpadzie grupy. To jego rzekome przekręty finansowe były powodem, dla którego z kapeli zdecydowali się odejść najpierw Ice Cube, a następnie Dr Dre, i w konsekwencji N.W.A. przestało istnieć.

<br />
<br />***

<br />1 listopada wspominamy także innych ważnych muzyków, którzy odeszli w ostatnim roku:

<br />
<br />Natalie Cole (06.02.1950 – 31.12.2015) – amerykańska piosenkarka, córka Nat King Cole’a, za sprawą singla „This Will Be (An Everlasting Love)” zdobyła nagrodę Grammy w 1976 roku. Zmarła na zawał serca.

<br />
<br />Glenn Frey (06.11.1948 – 18.01.2016) – wokalista i gitarzysta, współzałożyciel zespołu hardrockowego The Eagles. Zmarł w wyniku szeregu przebytych chorób, m.in. zapalenia okrężnicy i zapalenia płuc.

<br />
<br />Paul Kantner (17.03.1941 – 28.01.2016) – gitarzysta i wokalista, współtwórca legendy psychodelicznego rocka, Jefferson Airplane. Przyczyną śmierci był atak serca.

<br />
<br />Maurice White (19.12.1941 – 04.02.2016) – współzałożyciel i lider zespołu Earth, Wind &amp; Fire. Przyczyną śmierci była choroba Parkinsona, z którą White zmagał się w ostatnich latach życia.

<br />
<br />Keith Emerson (02.11.1944 – 11.03.2016) – klawiszowiec znany z supergrupy progrockowej Emerson, Lake &amp; Palmer, którą tworzył z Gregiem Lakiem i Carlem Palmerem. Zmarł śmiercią samobójczą. Od lat walczył z depresją.

<br />
<br />Nick Menza (23.06.1964 – 21.05.2016) – perkusista, członek klasycznego składu Megadeth z przełomu lat 80. i 90. 21 maja zasłabł na scenie, grając ze swoim zespołem OHM. Po przetransportowaniu do szpitala stwierdzono zgon. Przyczyną była choroba układu krążenia.
</div>
<br />

Polecane

Share This