Afu-Ra: „Przebywanie z Guru i DJ-em Premierem to przeżycie nie z tego świata” (wywiad)

Czytelnik CGM.pl rozmawia z raperem z Brooklynu.


2015.03.11

opublikował:

Afu-Ra: „Przebywanie z Guru i DJ-em Premierem to przeżycie nie z tego świata” (wywiad)

Wszystko zaczęło się dosyć nieoczekiwanie. Jest poniedziałek 23 lutego, wieczorem dostaję zaproszenie do wzięcia udziału w wydarzeniu „AFU-RA we Wrocławiu”. Pomyślałem sobie: brzmi nieźle. Kiedy jednak zobaczyłem, że koncert jest za 5 dni, powiedziałem: wolne żarty! Czy to naprawdę ma miejsce? Tak czy inaczej dobrze byłoby z nim porozmawiać, kiedy już dotrze do Wrocławia. Zaczęły się przygotowania, ogarnianie wszystkiego na wariackich papierach, bo i wizyta Afu dosyć nieoczekiwanie pojawiła się na horyzoncie. Jest sobotni wieczór, w sumie do końca sam nie wiem czy wywiad dojdzie do skutku, bo Afu-Ra i DJ Niko przyjeżdżają do Wrocławia późnym wieczorem. Klub, w którym koncert ma miejsce, jest mały, ale zatłoczony. Ludzie pomimo spontanicznego przyjazdu Afu nie zawiedli. Godzina 23:40, w klubie pojawia się gwiazda wieczoru i wtedy przygoda się zaczyna. Dostałem informację, że wywiad dojdzie do skutku, tylko trzeba przegadać całą sytuację z samym Afu na miejscu. Szybka rozmowa, Afu się zgadza, choć czasu do koncertu niewiele. Udaje się znaleźć i zaaranżować ciche miejsce, w którym spokojnie możemy porozmawiać. Koniec końców jesteśmy na zapleczu klubu, który pełni rolę przechowalni pustych kegów po piwie, skrzynek po napojach i innych wynalazków.

Rafał Konert: Jeśli ktoś nie słyszał nigdy o Afu-Ra, jak opisałbyś siebie?

Afu-Ra: Ludziom, którzy nie znają Afu-Ra powiedziałbym, żeby sprawdzili Jeru The Damaja i Gang  Star Foundation, czyli artystów, z którymi współpracowałem na początku mojej kariery. Zadebiutowałem w 1994 roku na płycie Jeru The Damaja „Sun Rise In The East” w szalonym numerze „Mental Stamina”. Ludzie przede wszystkim znają mnie z Brooklynu, współpracy z Jeru oraz Gang Star Foundation, a także moimi koneksjami z Wu-Tang Clan.

Lata 80. i pierwsza połowa lat 90. to rozkwit całej kultury hip-hop w Nowym Jorku. Ty urodziłeś się i wychowywałeś na wschodnim Brooklynie, czyli kolebce tego wszystkiego. Jak wspominasz ten czas, kiedy jako nastolatek byłeś otoczony wszystkim tym, co miało wtedy miejsce?

To były naprawdę niesamowite czasy. Hip-hop właśnie odniósł swój wielki sukces i przebił się do świadomości ludzi na całym świecie, co bez wątpienia było dobre. Dla mnie możliwość oglądania i słuchania takich artystów jak Run DMC, Chubb Rock czy Rakim była jedną z głównych inspiracji i impulsem do działania, że młody człowiek może wejść na scenę, wyrazić swoje emocje, zabrać swój głos w różnych sprawach. Naprawdę było to dla mnie mocnym impulsem. Wtedy postanowiłem, że ja też mogę coś robić.

W tamtym czasie znaliście się już dobrze z Jeru The Damaja i wyczytałem, że obaj byliście Rasta. Czy możesz mi powiedzieć, jak Rastafari pojawiło się w Twoim życiu? Co spowodowało, że postanowiłeś być Rasta?

Rasta przyszło do mnie wraz z Bobem Marleyem, przez moje wielkie upodobanie do jego muzyki, jego przesłania, o jedności wszystkich ludzi. Bob był Rasta, ale dla mnie jego muzyka łączyła ludzi znacznie bardziej niż sama kultura Rastafari. Z kolei jeśli zaczniesz kopać głębiej w twórczości Boba Marleya, dowiesz się, że kultura Rasta miała na niego bardzo silny wpływ, co też miało wpływ na przekaz w jego muzyce. Mówił o tym, żeby być skromną osobą i traktować ludzi tak jak samemu chciałoby się być traktowanym. Dla mnie to ważne, bo pomaga to rozwinąć się mentalnie i duchowo. Tak naprawdę do 17 roku życia niewiele wiedziałem na temat Afryki, na temat ludzi na świecie, na temat tego o czym mówi Rastafari, że wszyscy ludzie są jednością: jeden gatunek, jedno serce, jedna krew i to był jeden z głównych powodów, dlaczego stałem się Rasta.

Jeśli jesteśmy już przy Jeru, to w momencie kiedy zaczynał on swoją karierę jako raper, związał się z DJ-em Premierem i Guru. Ty byłeś bliskim przyjacielem Jeru, więc moje pytanie brzmi: jak wspominasz tamten czas, kiedy poznałeś DJ Premiera i Guru? Jak wyglądał wczesny okres Gang Starr Foundation?

Dla mnie to co wtedy się działo, było czymś totalnie szalonym. Wiesz, móc przebywać z takimi ludźmi jak Guru czy DJ Premier, którzy w tamtym okresie osiągnęli już duży sukces w Stanach i nagle mój przyjaciel Jeru, z którym razem się wychowywaliśmy, zaczyna współpracę właśnie z nimi, to było jak coś nie z tego świata. Za chwilę zaczęliśmy jeździć razem na koncerty, zaczął się czas spędzany w studio, dzięki któremu miałem możliwość poznania wielu artystów, którzy współpracowali z DJ-em Premierem, jak m.in. Fat Joe, Biggie Smalls czy Ll Cool J. To było mistrzowskie wprowadzenie mnie do hip-hopu. Pracując tam, mogłem spotkać naprawdę wielu artystów, a przede wszystkim uczyć się do Guru, DJ-a Premiera i Jeru.

Pojawiłeś się na pierwszym albumie Jeru w utworze „Mental Stamina”, później nagrałeś kolejny utwór z Jeru na jego drugim albumie. Czy w tamtym okresie powiedziałeś sobie „Ok, to jest droga jaką chcę podążać. Nie ma już odwrotu?”.

Prawdę powiedziawszy już wcześniej dostawałem pozytywne opinie od ludzi. Razem z Jeru jeździliśmy w trasy po Ameryce, graliśmy razem w Europie czy Azji. W tamtym czasie nie miałem też zbyt wystarczającej wiedzy na temat kontraktów płytowych i wszystkich tych rzeczy związanymi z biznesem muzycznym. Dopiero ludzie D&D Records, którzy zobaczyli mnie na kilku koncertach z Jeru i to jak ludzie reagują, kiedy jestem na scenie, złożyli mi propozycje. Od tamtej pory kiedy zobaczyłem, że ludzie we mnie wierzą, dodało mi to tylko odwagi i zdeterminowało jeszcze bardziej do pracy. Przy każdym albumie, który robię, wierzę w siebie jeszcze bardziej i to tylko mi pomaga. Teraz pracuję nad swoim piątym albumem, tak samo jak przy poprzednich staram się czerpać z tego co mnie spotyka, czerpać inspirację od ludzi, których spotykam, żeby potem dać im jak najlepszą muzykę.

Wspomniałeś o swojej współpracy z D&D. A D&D było bardzo mocnym punktem dla całej kultury hip-hop w Nowym Jorku. To tam pojawiali się KRS-One, Jeru the Damaja, Smiff`n`Wessun czy jak kto woli Cocoa Brovaz, Mad Lion również był jednym z tych, którzy byli związani z D&D. Jakie to było dla Ciebie uczucie? Wejście do nazwijmy to sobie mikrokosmosu jakim było bez wątpienia D&D.

Wszystko było skupione wokoło D&D Studios, które działało od końca lat 80. lub początku lat 90.. Ludzie, którzy założyli D&D, pracowali wcześniej z innymi artystami, którzy byli całkowicie nie związani z hip hopem jak np. B.B. King. Dla mnie bycie w D&D, w którym nagrałem swoje dwa albumy to również szansa na bycie w kontakcie z tymi wszystkimi legendami undergroundowego hip-hopu jak KRS-One czy – jak wspominałem wcześniej – Biggie Smalls czy Chubb Rock. D&D Studios to miejsce, w którym spotykali się wszyscy artyści z Nowego Jorku robiący hip-hop. Poważnie, każdy nagrał przynajmniej jeden lub dwa utwory w czasie, kiedy D&D maiło swój czas. Dla mnie to była wyjątkowa szansa obcowania z ludźmi, którzy mają takie samo marzenie jak ja. Bardzo doceniam ten czas, bo gdyby nie to, nie byłbym teraz w miejscu, w którym się znajduję.

Skąd wzięła się u Ciebie fascynacja sztukami walki?

Moje zamiłowanie do sztuk walki wzięło się tak naprawdę z historii Azji, ale możesz je znaleźć również w Afryce czy innych częściach świata. Sztuki walki są swoistą dziedziną nauki, studiowaniem ciała, jego kondycji fizycznej, ale też psychicznej. Tak więc fascynacja kulturą Azji oraz tym jak duchowo możesz sterować swoim ciałem i całą swoją aurą, spowodowała to, że chciałem zgłębiać ten temat, a sztuki walki są tylko kolejnym sposobem komunikowania się z własnym ciałem. Oczywiście jest to też forma obrony, ale jest tu też bardzo mocno zakorzeniona kultura. I jeśli tak na to spojrzysz, to okaże się, że nie chodzi tu wcale o walkę, a o znacznie inne głębsze rzeczy, a każda z nich ma swoją osobną historię. Popatrz – w Rosji masz sambo, taekwondo w Korei, Chiny mają kung-fu, w Brazylii znajdziesz capoeirę, Ameryka ma boks, w Starożytnym Rzymie były zapasy. Dla mnie sztuki walki są siecią połączeń i filozofii, która bardzo mnie inspiruje.

Jak już jesteśmy przy sztukach walki, to nie mogę nie zadać Ci tego pytania. Razem z Jeru przelecieliście pół świata, żeby nagrać teledysk do utworu „Ya Playin` Yaself”, który kręciliście w Hong Kongu. Obaj byliście wielkimi fanami sztuk walki, a w klipie pracowaliście z zawodowcami jeśli chodzi o sztuki walki.

Tak jest! (śmiech) Cała ta podróż z Jeru do Chin i robienie tego klipu, to było coś nie z tej ziemi. Mieliśmy okazję zobaczyć Wielki Mur Chiński i inne ważne obiekty. Teledysk kręciliśmy głównie na małej wyspie Lentau (na południe od Hong Kongu – przyp. RK) w małym buddystycznym miasteczku, które przepełnione było też wieloma historiami i legendami. W tamtym czasie miałem 23 lata, więc sama możliwość bycia tam, była czymś niesamowitym, ale tak naprawdę może z 10 lat później uświadomiłem sobie, co tak naprawdę robiliśmy tam z Jeru. Graliśmy razem z ludźmi, którzy występowali w filmach z Jackie Chanem i innymi najważniejszymi aktorami i reżyserami filmów sztuk walki. Nauczyłem się wtedy wiele o samym kręceniu teledysków i sztuce filmowej. To doświadczenie poszerzyło też moją wiedzę na temat świata.

Skąd pojawiło się Twoje imię Afu-Ra? Z tego co wiem pochodzi ono ze starożytnego Egiptu. W tamtym czasie wciąż byłeś Rasta, więc skąd nagle pojawił się Egipt? Wielu ludzi związanych z kulturą Rasta wybiera raczej inne imiona, bardziej związane z tą kulturą…

Dokładnie. Choć mówiąc szczerze to w tamtym okresie kiedy przybierałem to imię, nie do końca byłem MC czy profesjonalnym artystą. Byłem zafascynowany historią starożytnego Egiptu i całą jego kulturą, z której przychodzi wiele inspiracji i z której wciąż się uczymy. Wciąż studiujemy tą kulturę, ciągle badamy, w jaki sposób żyli, jakich technik używali przy budowie, badamy ich architekturę, kulturę czy inne dziedziny nauki i wciąż starożytny Egipt jest dla nas zagadką, ale korzystamy z wielu jego osiągnięć w dzisiejszych czasach. Dla mnie jako młodego człowieka to było coś w stylu znalezienia miliona dolarów, a nawet czegoś więcej, by czerpać o nim wiedzę – wiesz, ciężko jest tak na prawdę określić jaką miało to dla mnie wielką wartość. W tamtym czasie byłem bardzo wkręcony w książki, bardzo dużo czytałem, sprzedawałem też książki na ulicy, żeby zarobić sobie jakieś pieniądze, pomimo tego że miałem regularną pracę. To wszystko sprawiło, że wybrałem przydomek Afu-Ra. Afu-Ra w tłumaczeniu znaczy Body of The Life Force. Dla mnie to ważne, bo jeśli wiesz, co oznacza twoje imię, jesteś bardziej złączony ze światem, z tym wszystkim co cię otacza i jesteś bardziej świadomym człowiekiem.

Twój debiutancki album pojawił się w 2000 roku, ale na scenie byłeś aktywny już od 1994 roku. Dlaczego zajęło Ci to tyle czasu?

Prawda jest taka, że wszystko miało swój własny flow. Kiedy nagrywałem kawałek na płytę Jeru, nie chciałem zostać artystą, nawet przy drugiej płycie to wciąż nie było moim głównym celem, nie uderzyło mnie to jeszcze. Wiesz, cały biznes muzyczny jest trochę przerażający, w szczególności kiedy jesteś młodym człowiekiem, sam nie wiesz, w którą stronę chcesz pójść, dopóki nie spotkasz właściwych ludzi, którzy nakierują cię na właściwe tory. I tak samo było w moim przypadku. Decyzję o nagraniu czegoś swojego podjąłem poprzez wiarę innych ludzi we mnie, głownie ekipy z D&D Studios, którzy zaprosili mnie do siebie i powiedzieli „Afu oglądaliśmy cię na koncertach, widzimy, jak ludzie reagują kiedy jesteś na scenie. Dodatkowo jeździsz z Jeru w trasy, co też pomaga Ci w promocji, dlatego myślimy, że jest to dobry moment na album”. Dostałem od nich naprawdę dobrą propozycję, która postawiła mnie w sytuacji, w której powiedziałem sobie „Ok, róbmy to”. Nagrałem wtedy swój pierwszy singiel „Whirlwind Thru Cities”, który sprzedał się w 40 000 egzemplarzy na winylu, a w tamtym czasie to była platynowa płyta. Sukces „Whirlwind The Cities” był tym impulsem. Prawda jest też taka, że nagrywałem ten kawałek pół roku. Miałem wypadek, dosłownie chwilę przed tym jak miałem podpisywać swoją umowę z D&D Records, myślę, że to było gdzieś w okolicach 1996 roku kiedy uderzył we mnie samochód i mniej więcej przez rok miałem trochę przejebane, bo podczas wypadku byłem dosyć poważnie ranny w głowę. Kiedy zacząłem dochodzić do siebie, miałem problem ze sobą, przychodzili do mnie znajomi i mówili „Afu, jesteś raperem, patrz co robiłeś wcześniej”, przynosili mi zdjęcia i pokazywali mi różne fragmenty z koncertów. Wtedy też wróciłem znowu do pisania, ćwiczyłem bardzo ciężko, słuchałem wielu artystów i bang – nagraliśmy pierwszy singiel, a potem wszystko już poszło.

(W tym momencie musimy przerywać, bo Afu-Ra jest wywoływany na scenę nie tylko przez DJ`a ale przez licznie przybyłą publiczność. Rozmowę dokańczamy następnego ranka w hotelu po długiej i szalonej nocy).

KRS-One zawsze podkreśla różnicę jaka istnieje pomiędzy raperem a MC. Mówi, że raper robi rzeczy dla pieniędzy, natomiast MC poświęca się swojej społeczności. Czy zgadzasz się z tym? Jakie jest Twoje zdanie?

Dla mnie różnica pomiędzy raperem a MC jest taka, że MC jest osobą, która niezależnie od sytuacji – czy jest to impreza, koncert czy nawet urodziny dziecka – w momencie, kiedy bierze do ręki mikrofon, jest w stanie kontrolować sytuacje swoimi tekstami i to jest właśnie kwintesencja bycia MC. Z kolei raper to osoba, która z racji wpływu jaki hip-hop wywarł na społeczeństwie, uprawia po prostu ten gatunek muzyki. MC to coś więcej, bo musisz to robić, chcesz przekazać coś ważnego, chcesz wypowiedzieć swoją opinię, zabrać głos w jakiejś sprawie poprzez rap i nie koniecznie robisz to dla pieniędzy. I to jest podstawowa różnica pomiędzy raperem a MC. Prawdziwy MC wykorzysta każdą okazję, żeby wejść za mikrofon i móc wyrazić się w odpowiedni sposób, kontrolując całą sytuację. Natomiast raper robi rzeczy dla kasy.

Co z nową generacją hip-hopu? Obecnie traktuje on coraz bardziej o bling blingu, pieniądzach, laskach, samochodach itd. Myślisz, że wciąż jest w nim miejsce dla trueschoolowych artystów?

Dobrą rzeczą w hip-hopie jest to, że pokazuje on różnice jakie mamy w społeczeństwie.  Masz prawników, lekarzy, ludzi, którzy pracują w hotelach, ludzi, którzy są mechanikami czy sportowców. To samo jest z artystami, jest ich wielu i każdy reprezentuje sobą coś innego. Dlatego masz dirty south czy trap, ludzi, którzy zajmują się tylko robieniem kawałków o kasie, samochodach i całym tym bling blingu, bo reprezentują przez to siebie i swoje doświadczenia. Masz kolesi, którzy jarają się samochodami i robią kawałek o swoim mercedesie itd. Czy nam to się podoba czy nie, te różnice są obecne i reprezentują cały przekrój społeczeństwa jaki mamy w Stanach. Podobnie jest w Polsce, na wczorajszym koncercie byli kompletnie różni ludzie, a przypuszczam, że wkoło nas znajdowali się inni, którzy chodzą do całkowicie innych klubów, bo jara ich zupełnie inna muzyka czy inny vibe. Zdecydowanie w całym tym przekroju zawsze znajdzie się miejsce dla ludzi, którzy chcą być prawdziwymi MC, którzy zajmują się podziemnym hardcore`owym rapem i będą reprezentować prawdziwy hip-hop. Wydaje mi się, że ten aspekt nigdy nie zniknie z naszej kultury.

Wiem, że pracujesz nad książką. Na jakim jesteś etapie? Czy mógłbyś powiedzieć o niej nieco więcej?

Książka jest już prawie skończona. To złożona z 10 rozdziałów – hmm – nie powiedziałbym, że jest to nowela, ale bardziej coś w stylu poradnika napisanego w całości przez Afu-Ra. Książka jest zbiorem różnego rodzaju przeżyć ludzi, których spotkałem przez wszystkie te lata od singlów, poprzez małżeństwa, ludzi którzy są w przeróżnych związkach. Głównym założeniem tej książki jest przestroga i próba pomocy tym którzy znaleźli się na rozdrożu swojego związku, z różnych powodów czy to różnicy światopoglądowej, czy różnicy na temat pieniędzy, seksu czy innych spraw. Sam przez to wiele razy przechodziłem. Miałem wiele nieudanych związków, mam za sobą nieudane małżeństwo i to wszystko spowodowało, że mam szansę przemyśleć wszystko co robiłem źle i rozmawiać z ludźmi, co oni robili dobrze, jakie są ich odczucia na różne tematy, co spowodowało, że pomimo problemów są dalej razem. Wszystko to sprawiło, że postanowiłem napisać tą książkę i zadedykować ją wszystkim tym, którzy są w związku, by uchronić ich przed popełnianiem tych samych błędów, by dać im wskazówki, dzięki którym pomimo trudności będą w stanie pomóc sobie w ciężkich chwilach. Książka będzie nosiła tytuł „Everything you need to know about love, sex and relationship. How to keep up good thing from ending”.

Z tego co czytałem, jesteś również zaangażowany w działalność charytatywną. Udzielasz się w fundacji. Czy możesz powiedzieć mi więcej, czym ona się zajmuje?

To jest część fundacji, w którą zaangażowana jest też Alicia Keys, która to z kolei jest powiązana z organizacją charytatywną, która działa na rzecz dzieci w Afryce i Ameryce Południowej oraz w krajach islamskich gdzie kobiety są ofiarami przemocy. To są główne cele tej fundacji – wspiera ofiary przemocy oraz pomaga dzieciom. Nie wiem czy widziałeś te reklamy telewizyjne, które uświadamiają ludziom, że za mniej niż dwa dolary jakieś dziecko lub rodzina np. w Rwandzie może mieć jedzenie na dwa tygodnie. Jeśli uświadomisz to sobie, że tak naprawdę każdego dnia wielu ludzi dosłownie wyrzuca dwa dolary ze swojej kieszeni na rzeczy całkowicie zbędne, to daje naprawdę dużo do myślenia. To był  jeden z głównych powodów, dla których zdecydowałem się wziąć w tym czynny udział. Nie jestem w stanie w bezpośredni sposób pomagać tym ludziom, bo nie mam możliwości poznania ich i pojechania do nich, ale mogę mówić o tym i uświadamiać ludzi dookoła, że wielki biznes, który robi ze Stanów i wszystkich Amerykanów dumnych ludzi, w tym samym momencie niszczy i wyzyskuje innych ludzi całkowicie nie mając ku temu powodu. I to jest to czym się tam zajmuję, uświadamiam ludzi, mówię im o tym, zachęcam ich do wspierania działalności organizacji. Jeśli ktoś chce przekazać datek bądź wesprzeć tych ludzi mam bezpośrednie kontakty do odpowiednich osób  w różnych fundacjach jak chociażby Save The Family Foundation, która działa nie tylko w Nowym Jorku, ale również w Los Angeles i innych miasta w USA. Mam nadzieję, że taka działalność w dłuższym okresie czasu przyniesie jakieś zmiany i może zrobić wiele dobrego, a ja będę robił wszystko co w mojej mocy by, pomagać w ich działaniu.

Dam Ci teraz kilka słów kluczy. Proszę powiedz co przychodzi Ci na myśl kiedy je usłyszysz. Gotowy?

Jasne.

Scientifical Madness.

Szalony naukowiec.



Mental Stamina.


Determinacja.

Body of The Life Fore.

Równowaga.

Wiem, że lubisz grać w szachy, więc następne słowo klucz to szachy.

Przyszłościowe myślenie.

Dzięki za poświęcony czas.

Cała przyjemność po mojej stronie. Dzięki.

 Wywiad pierwotnie ukazał się na stronie Positive Thursdays.

Polecane

Share This