Arctic Monkeys na Open`erze!

Kolejna gwiazda przyszłorocznej edycji imprezy.


2012.12.15

opublikował:

Arctic Monkeys na Open`erze!

Arctic Monkeys, grupa, która w zaledwie dwa lata od debiutu stała się headlinerem największych światowych festiwali, a jej członkowie – mimo młodego wieku – mają gigantyczny szacunek wśród rockowego środowiska. A przecież wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej. W historii muzyki wiele było przykładów zespołów, które nie wytrzymały ogromnego zainteresowania, presji środowiska i wielkich pieniędzy, tym bardziej mając mniej niż dwadzieścia lat,  czyli dokładnie tyle, ile mieli członkowie Arctic Monkeys w momencie ukazania się „Whatever People Say I Am That’s What I’m Not”. Arctic Monkeys do tej grupy nie należą.

Po szaleństwie wywołanym singlem „I Bet You Look Good on the Dancefloor” przyszła znakomita debiutancka płyta (od lat niepokonana w kategorii: najszybciej sprzedający się debiut w Wielkiej Brytanii) i dziesiątki wyprzedanych koncertów. Zespół, by mieć z głowy wykonywanie swojego najpopularniejszego utworu, grał go zazwyczaj na początku setu i przechodził do kolejnych nagrań. Zachowali się trochę tak, jakby to co najważniejsze było dopiero przed nimi, jakby cały ten sukces do nich nie dotarł.

Nigdy nie wykonali fałszywego ruchu, pozostali w swojej macierzystej wytwórni – niezależnym Domino, nie kazali czekać latami na drugi album, a kiedy już go wydali, w niczym nie ustępował debiutowi. „Favourite Worst Nightmare” to płyta osadzona w tradycji brytyjskiej muzyki rockowej, także tej niedawnej naznaczonej choćby płytami innego z przyszłorocznych headlinerów – Blur. Z kolei „Humbug” (2009) to już pomost między Wyspami a Ameryką, którą ewidentnie muzyków zafascynowała. Wokalista Alex Turner zamieszkał w Nowym Jorku, gdzie powstała część materiału na album. Druga sesja odbyła się w kalifornijskim studiu Josha Homme z QOTSA, który stał się przyjacielem zespołu i współproducentem albumu. Jeszcze przed jego wydaniem, nowe utwory Arctic Monkeys testowali na letnich festiwalach, w tym na Open’erze, gdzie zagrali pierwszy i jak na razie jedyny polski  koncert.

Od pierwszego singla z tej płyty, „Crying Lightning”, nie było wątpliwości, że kwartet z Sheffield wydoroślał, nabrał technicznej wprawy i nie ma ochoty siedzieć spokojnie. Mocny album, przełamany w samym środku piękną balladą „Cornerstone”, trochę w stylu lat 60-tych. Te powróciły zarówno w muzyce jak i wizerunku zespołu w 2011, kiedy ukazał się kolejny z „amerykańskich”  albumów Arctic Monkeys, „Suck It And See”. Słuchanie tej płyty jest jak spacer po Venice Beach w stylowych okularach latem 1967 roku. Arctic Monkeys promując to wydawnictwo  przede wszystkim skupili się na koncertach w Stanach Zjednoczonych. W kończącym się roku byli gwiazdą festiwalu Coachella zaraz obok The Black Keys, z którymi ruszyli w długą trasę po USA. Zrezygnowali z festiwalowego lata w Europie, a ich jedyny występ na Starym Kontynencie miał miejsce w Londynie podczas otwarcia Igrzysk Olimpijskich. Wykonali „I Bet You Look Good on the Dancefloor” oraz „Come Together” The Beatles. I może nie ma w tym przypadku, ale dla nas Arctic Monkeys idą dokładnie tą drogą, którą, przy zachowaniu wszystkich proporcji i uwzględnieniu specyfiki czasów, szedł kwartet z Liverpoolu.


Polecane

Share This