Białas: „Nie muszę już na***ać bananowcowi, żeby wyrównać poczucie niesprawiedliwości”

"Doświadczyłem w życiu wiele nienawiści, którą rozlałem na kolejne osoby".


2020.02.01

opublikował:

Białas: „Nie muszę już na***ać bananowcowi, żeby wyrównać poczucie niesprawiedliwości”

foto: Piotr Pytel

O północy w sieci pojawiło się nowe wydawnictwo Białasa zatytułowane „H8”. Materiał trafił zarówno na platformy streamingowe jak i na kanał SBM Labelu, gdzie ponadto możemy zapoznać się z prologiem zatytułowanym „BIAŁAS ZABIŁ CZŁOWIEKA”.

Przy okazji premiery „H8” Białas podzielił się z fanami na Instagramie poruszającą historią o swojej pełnej problemów młodości, podkreślając, jak ważne są dla niego zmiany, których udało mu się dokonać w życiu. Poniżej publikujemy całą wypowiedź artysty.

– Będzie długo. Sorry za wylewność, ale nie udzielę po tej płycie żadnego wywiadu, źle się na nich czuję.

Przez ostatnie półtora roku usunąłem się w cień, miałem dużo czasu na przemyślenia, może nawet za dużo. Długo myślałem, że piszę kolejne „H8ME”, ale z każdą kolejna nagrywką czułem, że ta płyta nie ma w sobie ducha tej serii. Wychodzi na to, że potrzebowałem oczyszczenia. Brzmi znajomo…

Czemu go potrzebowałem? Zacznę od początku.

Teresin. W czasach gdy dorastałem, było to miejsce pełne nienawiści i patologii. Latało się z ziołem, żeby mieć na mąkę. Nienawidziliśmy szkoły, chodziłem tam głównie po to, żeby spotkać się z chłopakami i pograć w kosza. Szczerze mówiąc to miałem w dupie to, czy ją skończę, zrobiłem to tylko dla matki. W wizjach nauczycieli wszyscy i tak mieliśmy iść kopać rowy. Nie widziałem celu w zdobywaniu najlepszych ocen, czy w aspirowaniu do pójścia do najlepszego liceum.

Jeśli z rapem by nie wyszło, bardziej nastawiałem się na pójście do jakiejś prostej, fizycznej roboty, jak wszyscy tutaj. To były czasy, kiedy życie w internecie praktycznie nie istniało, przynajmniej dla nas. Spędzaliśmy czas w większych grupach, siedzieliśmy na ławkach pod stacją. Nieraz przychodziło po 50 osób, co nie pasowało policji. Wiecznie kazali nam „stąd iść”, tak dla zasady, dla napompowania własnego ego, żeby ponapawać się władzą.

Wyganiali nas do domów, a tam wcale nie było lepiej. Raczej się krzyczało, niż starało dotrzeć do sedna problemu w dyskusji. Mój dziadek pracował w tartaku. Jak szef chciał go zwolnić za chlanie, to zagroził, że go spali. I spalił. Królowały proste rozwiązania. W takim środowisku poglądy i wartości przyjmuje się za wiarę, bezrefleksyjnie. Codziennością było to, że któryś z naszych znajomych właśnie idzie do kryminału lub z niego wraca, choć częściej to pierwsze.

To były ciężkie czasy. Żyliśmy bardzo „ekipowo”, wręcz w komunie. Nieważne było, kto ma hajs, nie istniała instytucja pożyczki. Kto akurat miał, to się zbijał i tyle. Te ekipy były dla nas zastępstwem prawdziwej rodziny, bo można było znaleźć w nich wsparcie i poczucie bezpieczeństwa. To było dla nas jak dom.

Mieliśmy wspólnych wrogów, czuliśmy rozsadzający bunt wobec świata, który nas nie docenia i nie akceptuje. Nienawidziliśmy dzieciaków, którzy mieli wszystko podane na tacy. Mieliśmy wrażenie, że czują się od nas lepsi, a my za wszelką cenę chcieliśmy im udowodnić, że tak nie jest. Byliśmy na wojnie – my kontra świat. Musieliśmy być twardzi, nie było miejsca na tolerancję i otwartość. Świat jechał z nami ostro. A my z nim.

Moje życie już tak nie wygląda. Minęło sześć lat, od kiedy przeprowadziłem się do Warszawy. Choć moje grono przyjaciół się nie zmieniło, nie żyjemy już w bandach, nie rządzi prawo pięści. Buduję swój dom, któremu może daleko do ideału, ale jeszcze dalej do tego, w czym dorastałem. Nie muszę już razem z kolegą na***ać bananowcowi, żeby wyrównać poczucie niesprawiedliwości. Cieszę się, że nie musimy już żyć w tej ch**ni. Ale to zostaje w człowieku na zawsze.

Doświadczyłem w życiu wiele nienawiści, którą rozlałem na kolejne osoby. Dziś nie chcę używać jej jako paliwa.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez BIAŁAS SBM (@bialas_h8m5)

Tagi


Polecane

Share This