Chuck D (Public Enemy): „Trump jest bardzo blisko faszyzmu” (wywiad)

Rozmawiamy z liderem Public Enemy przy okazji premiery nowej płyty grupy.


2020.10.08

opublikował:

Chuck D (Public Enemy): „Trump jest bardzo blisko faszyzmu” (wywiad)

fot. mat. pras.

Po dwóch dekadach Public Enemy wrócili pod skrzydła Def Jamu, wydając mocny album „What You Gonna Do When The Grip Goes Down?”. Przy okazji jego premiery udało nam się porozmawiać z Chuckiem D, który podzielił się z nami nie tylko spostrzeżeniami na temat krążka, ale też sytuacji społeczno-politycznej w Stanach. Zapraszamy do przeczytania naszej rozmowy z ikoną amerykańskiego rapu.

Chuck, co zrobisz, kiedy padnie zasilanie? (nawiązując do tytułu płyty „What You Gonna Do When The Grip Goes Down?”)

Chuck D: Użyliśmy tego tytułu po to, by zadać pytanie naszym słuchaczom – co zrobisz, kiedy padnie zasilanie? Przede wszystkim chodzi nam o to, żeby ludzie otworzyli oczy i byli wyczuleni na gierki rządzących. Najwyższy czas, żeby się obudzić. To nie moment na przysypianie za kierownicą w pędzącym samochodzie.

 

W Chinach jest powiedzenie, które jest jednocześnie przekleństwem: „obyś żył w ciekawych czasach”. Jak Ty postrzegasz te czasy, w którym obecnie żyjemy?

Wiesz co, z pewnością jest inaczej niż było trzydzieści lat temu. W tym czasie wielu ludzi umarło, ale też bardzo dużo ludzi przyszło na świat. Sporo rzeczy się zmieniło, od kiedy zrobiliśmy „Fear Of The Green Planet”. Szczerze mówiąc, to każdy czas, każdy moment jest interesujący. Rok 2020 jest pod tym względem wyjątkowy i ekstremalnie interesujący, ponieważ ludzie przeszli przemianę. Przestali być obywatelami, a stali się nieistotnymi elementami w grze. Pandemia spowodowała, że ludzie zostali zmuszeni zostać w swoich domach, ale z drugiej strony wszyscy byli, i ciągle są, połączeni ze światem za sprawą mediów społecznościowych i dzięki postępowi technologicznemu. To nigdy wcześniej nie miało miejsca w historii ludzkości i dlatego to bardzo interesujący moment w historii. Widzisz, świat został zaatakowany przez coś, czego nawet nie jesteśmy w stanie zobaczyć, a co wywróciło nasze życia do góry nogami. W tym wszystkim ludzie jednak są ze sobą połączeni, ciągle mają dostęp do informacji, do znajomych itd. Wydaje mi się, że ludziom ciężko jest zrozumieć moment, w jakim się właśnie znaleźliśmy, bo coś takiego po prostu nigdy wcześniej nie miało miejsca.

Obecnie w Stanach trwa kampania prezydencka. Myślisz, że Biden może coś zmienić w tej grze? Czy mimo wszystko będzie tak jak było?

Wiesz co, wybór przez Bidena na wiceprezydent Kamali Harris ma sens. Jednak nie wydaje mi się, żeby rządy, liderzy partyjni czy oficjele mieli na tyle siły i energii, aby zmienić coś w tak dużym kraju jakim są Stany Zjednoczone. Jeśli jesteś gościem koło siedemdziesiątki, to nie wydaje mi się, że masz w sobie na tyle dużo energii, by temu podołać. Jest tak wiele rzeczy do załatwienia, tak wiele spraw, które codziennie się pojawiają, że potrzeba naprawdę bardzo dużo werwy, żeby dobrze wykonywać tę pracę.

Trump to faszyzm. Jest bardzo bliski faszyzmowi i widać to z daleka, kiedy tylko przyjrzysz się temu, co on głosi. Mieszka tu 350 milionów ludzi i sytuacja może naprawdę zrobić się bardzo gorąca, jeśli nie podejdzie się do tego rozważnie. Raczej nie chcesz mieć faszyzmu w swoim kraju. Obecnie faszyzm przyjmuje nowe, błyszczące twarze, ale ciągle śmierdzi tak samo i nie wydaje mi się, że nie chciałbyś w to wchodzić. Tu nie chodzi o to, że Biden to jakiś cudotwórca, ale przede wszystkim o to, żeby uniknąć faszyzmu i mieć świeżą energię, za pomocą której naprawi się wszystkie błędy popełniane obecnie.

 

Z kolei Bernie Sanders wydaje się być człowiekiem z bardzo dużym poparciem wśród ludzi, ale nie do końca popiera go establishment i pozostałe grube ryby. W tym roku zagraliście na jednym z jego wieców wyborczych w Los Angeles. Powiedz mi, jak zaopatrujesz się na Sandersa?

Jeśli chodzi o Berniego, to uważam, że jego pomysły i poglądy są świetne. Przede wszystkim są stałe od wielu lat. Wydaje mi się, że ktoś, kto jest młodszy i posiada więcej werwy, powinien przyjrzeć się jego ideom. Uważam, że zarówno Bernie Sanders, jak Joe Biden i Donald Trump są po prostu za starzy na jakiekolwiek zmiany. Wiek odgrywa jednak istotną rolę w naszym życiu, a już na pewno w przewodzeniu krajowi. Wracając do Berniego, to naprawdę uważam, że jego pomysły są bardzo dobre.

Poza tym ucieczka od dualizmu partyjnego jest Stanom Zjednoczonym bardzo potrzebna i powinna być naszym celem.

 

Stany wydają się być w niezłym rozkroku, odkąd Trump został prezydentem. Coraz głośniejsze stały się ruchy rasistowskie czy ruchy białej supremacji. Z drugiej strony są te wszystkie duże ruchy społeczne jak Black Live Matters czy wiece anty-Trump. Jaka jest twoja opinia na ten temat? Czy akcje wymierzone w Trumpa coś zmienią, czy nie? Patrząc na doniesienia z Europy, wygląda na to, że ma jednak duże szanse na drugą kadencje.

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, spójrz na to, co dzieje się w Polsce. Polska to spory kraj. Jak dużo regionów macie? Przecież nie ma u was tylko Warszawy i jej okolic. Jesteście przecież zróżnicowanym krajem.

Tak właśnie wyglądają Stany Zjednoczone. Nie można patrzeć na ten kraj z perspektywy Nowego Jorku czy Chicago, Waszyngtonu czy Los Angeles. Nikt nie patrzy przez pryzmat takich miejsc jak Nebraska czy Arkansas. Wiesz, Stany to naprawdę duże miejsce. To, o czym mówi Trump, dociera do ludzi, których nie widać w europejskich mediach. Bardzo dobrze, że świat się temu wszystkiemu przygląda i może dzięki temu pojawi się ktoś z nową energią, kto posprząta cały ten bałagan, którego narobił Trump.

Wydaje mi się, że Stany Zjednoczone muszą zejść na ziemię i ponownie dołączyć do reszty świata. Dodatkowo Organizacja Narodów Zjednoczonych powinna znowu być istotną i ważną instytucją, a na dzień dzisiejszy niestety nią nie jest.

Sprawdź też: Imponujący zestaw gości na nowej płycie Public Enemy

W Polsce wygląda to bardzo podobnie. Też mamy praktycznie dualizm partyjnym. Dodatkowo mamy teraz bardzo prawicowy, konserwatywny i populistyczny rząd. Ale to nie tylko problem Polski czy Stanów. To ogólny problem na świecie. Na każdym kontynencie jest coraz więcej populistycznych i konserwatywnych partii politycznych czy przywódców. Jak ci się wydaje, dlaczego tak się dzieje? Wygląda na to, że ludzie nie uczą się z historii, a ta lubi się powtarzać.

Znajomość historii to coś bardzo ważnego. Uważam, że to nasz obowiązek, żeby znać swoją przeszłość. Dodatkowo powinniśmy zmieniać takie systemowe problemy jak rasizm, seksizm, faszyzm.

Obecnie mamy nowych ludzi. To kolejna generacja, która ma szansę. Wielu ludzi odeszło, wielu zginęło, wielu po prostu umarło. Czasy mocno się zmieniły. Obecnie jest duże przemieszanie. Kiedy zaczynaliśmy w 1985 roku, to wielu z tych ludzi, którzy obecnie mogą coś zmienić, nie było nawet jeszcze na świecie. Ciebie też chyba wtedy jeszcze nie było te trzydzieści pięć lat temu?

 

Akurat wtedy się urodziłem.

No więc właśnie. Ludzie tacy jak ty muszą przeciwstawiać się złu. To ty i tobie podobni musicie niszczyć rasizm. To nie jest jakaś osoba, to zinstytucjonalizowany problem, który należy zmienić albo zniszczyć.

 

A jakie masz zdanie na temat współczesnego hip-hopu? Na ten moment wygląda to bardziej jak nastawiony na zysk biznes, a nie głos ulicy i głos ludzi. Dziś rap stał się on multimilionowym interesem, gdzie nie musisz mieć nawet talentu czy umiejętności, a wystarczy, że narobisz wkoło siebie hałasu. Gdzie podziało się przeslanie, które tak silnie było utożsamiane z hip-hopem?

Tu zawsze chodziło o rozrywkę. Ludzie i biznes się zmieniają. Teraz wygląda to tak, że każdy chce wyrazić to, co chce i przekazać jaką ma wiedzę. Uważam, że jeśli chodzi o zabieranie głosu w jakimś problemie społecznym to ma to sens w muzyce i może ona to robić z dużym powodzeniem, ale nie jest w stanie wygrać z mediami społecznościowymi. Jeśli popatrzysz na to, co stało się w ostatnich dziesięciu latach, na sposób w jaki ludzie zaczęli wyrażać swoje poglądy, jak wygłaszają swoje oświadczenia, jak komentują to, co się dzieje – robią to właśnie poprzez media społecznościowe. Zgodzisz się ze mną?

 

Oczywiście.

Pierwszym miejscem, gdzie pojawiają się te tematy, są media społecznościowe. Muzyka z kolei i samo jej wydawanie stało się czymś innym. Wielu młodych artystów podchodzi do tego tak, że zacznie robić muzykę i będzie się przy tym dobrze bawiło. To tak jak z jazdą samochodem. Możesz używać go na dwa sposoby: jeździsz nim do pracy i wracasz do domu, albo masz go po to, żeby spędzać miło czas, jeździć ze spuszczonym dachem i łapać letnie słońce. Wszystko zależy od tego, w jakim celu używasz swojego pojazdu.

Wracając do mediów społecznościowych, to dotarły one do takiego momentu, że wielu ludzi poczuło, że jest to miejsce, gdzie mogą od razu wyrazić swój pogląd na dany temat. Robią to natychmiastowo. Ludzie przestali czekać na muzykę.

Wraz z nowym albumem Public Enemy wrócił do labelu Def Jam. Co skłoniło Was do powrotu do znanego wam już wcześniej labelu?

Ja lubię być niezależny i pracować ze swoim labelem – Rapstation. Flavour Flav z kolei woli duże wytwórnie. Flav jest gwiazdą. Def Jam był złotym środkiem pomiędzy naszymi wymaganiami i oczekiwaniami.

 

Na płycie pojawiło się wielu gości. Głównie z tej złotej ery hip-hopu: Cypress Hill, Nas, RUN-DMC, Ice-T itd. Jaki był klucz doboru artystów, którzy finalnie znaleźli się na tym krążku?

To stało się bardzo naturalnie. Po prostu wszyscy się znamy i spędzamy ze sobą czas. Ciągle coś robimy. Wiesz, że wcześniej w tym roku wydałem album „Loud Is Not Enough” razem z Enemy Radio. Mieliśmy nagranych bardzo dużo nowych rzeczy. Kiedy doszło do rozpoczęcia prac nad tą płytą, doszliśmy do wniosku, że zrobimy ją inaczej.

Wielkie podziękowania należą się takim ludziom jak: DJ Premier, Easy Mo Bee, Questlove, RUN-DMC, Beastie Boys, Ice-T, Parrish Smith – PMD, Nas i Cypress Hill. Doszliśmy do wniosku, że razem z nimi możemy wyrazić swój manifest i zapytać ludzi: „What You Gonna Do When The Grip Goes Down”?. Co wtedy zrobicie? Zabraliśmy w tej sprawie wspólny głos i jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi.

Kiedyś mówiło się, że rap to CCN dla czarnej społeczności. Czy to stwierdzenie jest nadal aktualne?

Tak się kiedyś mówiło, to prawda, ale to już nieaktualne. Rap, tak samo jak i CNN, są daleko w tyle za mediami społecznościowymi. Te media są o wiele większe i o wiele silniejsze niż rap i CNN razem wzięte. Rap nie narzuca narracji, ale wchodzi w jej skład. Tak to obecnie właśnie działa.

Rozmawiał: Rafał Konert

Polecane

Share This