Coals: Nie lubimy łączyć gatunków „na chama”

Kasia i Łukasz opowiedzieli nam o płycie "docusoap".


2020.03.26

opublikował:

Coals: Nie lubimy łączyć gatunków „na chama”

fot. mat. pras.

Po znakomitym debiucie Coals wydali w tym miesiącu długi pełnowymiarowy album „docusoap”. Tuż przed jego premierą Kasia Kowalczyk i Łukasz Rozmysłowski opowiedzieli nam o tym, co chcieli osiągnąć tą płytą i co ich zdaniem nie do końca nam się udało. Dowiedzieliśmy się także, jak doszło do tego, że Łukasz zdecydował się stanąć przy mikrofonie, poznaliśmy także zdanie duetu na temat łączenia gatunków muzycznych.

Macie za sobą świetnie przyjęty debiutancki album. Docenili was zarówno słuchacze jak i branża, nie brak głosów mówiących, że jesteście wielką nadzieją polskiej muzyki. Czy w jakikolwiek sposób ciążyło wam to w pracy nad „docusoap”?

Kasia: Podczas nagrywania faktycznie czułam presję, ale teraz (rozmawialiśmy na kilka dni przed premierą albumu – przyp. red.) jest już znacznie lepiej. Myślę już o czymś zupełnie innym. Płyty nie ma jeszcze na rynku, ale ja tak naprawdę czuję, że już ją wydałam.

Łukasz: Ja mam podobnie. Przestałem się stresować w momencie, w którym oddaliśmy gotowy materiał, bo wiem, że od tego momentu nie mam na niego żadnego wpływu. Nie mogę już niczego zmienić. W trakcie nagrywania faktycznie było trochę stresu, który dotyczył głównie tego, by wyrobić się ze wszystkim na czas.

Kasia: Wiem, że istnieje coś takiego jak syndrom drugiej płyty, ale ja tego nie czuję. Może dlatego, że sporo ludzi uznaje „Klan” za nasz drugi album. Nie wiem dlaczego, ale epka trafiła do kilku rocznych podsumowań. Oczywiście nie żebym miała coś przeciwko (śmiech). Ale chyba właśnie przez to czuję, że mam już drugą płytę dawno za sobą.

Zamknęliście płytę na początku roku. Zdążyliście nabrać do niej dystansu?

Kasia: Kiedy oddawaliśmy materiał, miałam jakiś przesyt, byłam nim zmęczona. Ale po kilku tygodniach wróciłam do niego i teraz stwierdzam, że jest spoko.

Łukasz: Przyznaję, że mój odbiór „docusoap” bardzo się zmienił. Najbardziej podoba mi się piosenka, która na początku podobała mi się najmniej i odwrotnie. Nie pytaj o tytuły, bo i tak ich nie zdradzę (śmiech). Generalnie dziś bardziej lubię te piosenki, które powstawały krócej.

Zapowiadając „docusoap”, informowaliście, że tytuł albumu wziął się od telenowel dokumentalnych. Tymczasem kiedy słucham całości, mam wrażenie, że płyta jest ich całkowitym przeciwieństwem. Tam wszystko jest krzykliwe i bez sensu, u was wszystko się zgadza.

Kasia: Bardzo nam miło, że tak mówisz, bo taki mieliśmy zamysł, ale finalnie wydaje nam się, że nie zrobiliśmy czegoś takiego. Mamy tu tak dużo różnych nastrojów – jest numer trapowy, jest nawiązanie do lat 70., dalej jakieś R&B.

Łukasz: Wydaje nam się, że ta płyta wyszła jednak odrobinę niespójna.

 

Jeśli popatrzysz na poszczególne piosenki to tak, każda jest w innym klimacie. Ale produkcja spaja to, tworząc z „docusoap” sensowną całość.

Kasia: Fajnie, że masz takie wrażenie. Myślę, że to może być efekt ułożenia tych utworów.

Łukasz: Czy ja wiem, nie są ułożone tematycznie.

Kasia: Wydaje mi się, że zaczyna się surowo, później jest wejście w jakąś melancholię. Ale może to ja tylko tak to odbieram.

Łukasz: A może faktycznie coś w tym jest…

„docusoap” przynosi spore zaskoczenie. Łukasz, zacząłeś śpiewać. Dlaczego dopiero teraz?

Łukasz: Oj, wstydzę się. W sumie nie wiem dlaczego. Przecież nie umiem śpiewać.

Kasia: Przełamałeś się. Może to efekt ćwiczeń i nabrania pewności siebie? Masz ładną barwę. Pamiętam, że jak tworzyliśmy pierwsze kawałki, to coś nuciłeś. Mówiłam ci wtedy, żebyś śpiewał, a ty: „nie, daj spokój”.

Łukasz: Chyba faktycznie dopiero z czasem polubiłem swój głos.

A czy nie jest tak, że po epce „Klan”, na której dopuściliście do głosu Piernikowskiego i schaftera doszliście do wniosku, że wprowadzenie męskiego głosu będzie ciekawym urozmaiceniem?

Kasia: Lubię takie piosenki, w których pojawiają się dwa kontrastowe głosy. Weźmy np. twórczość Deana Blunta i Ingi Copeland. Najpierw wchodzi Dean Blunt z takim mocnym, niskim głosem, a potem mamy delikatny wokal Ingi. Myślę, że bardziej przyświecała nam chęć stworzenia takiego kontrastu, że niekoniecznie chodziło o to, że przez piosenki z gośćmi przekonaliśmy się do damsko-męskich duetów.

Łukasz: Na „docusoap” też miał się pojawić gościnny wokal, ale w którymś momencie kontakt się urwał. Mamy za to muzycznego gościa – brytyjskiego producenta Felicitę.

Kasia: Na pewno nie jest tak, że w przyszłości nie będziemy nagrywać featów. Na swoich płytach, ale też my będziemy pojawiać się jako goście. Dostajemy mnóstwo propozycji współpracy, nieraz bardzo dziwnych. Najwięcej przychodzi ich z rapowego podwórka.

 

Na „Klan” zaprosiliście rapowych gości. Może czas przemycić ich także na pełnoprawny album?

Kasia: Na razie trudno mi sobie wyobrazić taką sytuację. Jednym z powodów jest bariera językowa. „docusoap” to niemal w całości anglojęzyczna płyta. Wyjątkiem jest piosenka „plum”, która jest bonusem do fizycznej wersji płyty. Jeśli pojawi się jakaś dobra przekminka z którymś z polskich raperów i będziemy rzeczywiście mieć pomysł na taki feat, to chętnie to zrobimy. Ale nie jestem fanką featów „z dupy”, zrobionych tylko po to, żeby były.

Łukasz: Nie lubimy łączyć gatunków „na chama”. Mam wrażenie, że niektórzy artyści decydują się na featy, ponieważ bardzo chcą pokazać, że są różnorodni, że nie zamykają się w swoich szufladkach. Zobacz, ile jest miksów jazzu z rapem. Jasne, są sytuacje, w których to wychodzi super, ale są też takie, kiedy czujesz, że to jest zrobione na siłę. Jeszcze bardziej cringe’owe jest dla mnie dorzucanie na siłę orkiestry do swojej muzyki w sytuacjach, w których jakaś muzyka po prostu nie pasuje do grania jej w orkiestrowych wersjach.

Kasia: Na „Klanie” było też tak, że znaliśmy artystów, których zaprosiliśmy. Może oprócz schaftera, ale z nim po prostu czuliśmy więź cyfrowo, lubimy jego muzykę i mieliśmy wspólne elementy. Ci ludzie nie byli dobrani od czapy, za tymi kooperacjami szedł pomysł. Być może w przyszłości pojawią się kolejne, ale na razie nikt nie przychodzi mi do głowy.

Wiem, że wydając „docusoap” w PIAS, wytwórni o międzynarodowym zasięgu, przymierzaliście się do tego, by szerzej zaistnieć poza granicami Polski. Koronawirus pokrzyżował wasze plany koncertowe, musieliście odwołać występy w Słowenii, Czechach, na Słowacji i na Węgrzech. Te występy przepadły czy zostały odroczone?

Kasia: Nasz management obserwuje sytuację i sukcesywnie przenosi wydarzenia na późniejsze terminy – maj, czerwiec i jesień. Na pewno w najbliższych dniach będą dokładne informacje dotyczące wszystkich koncertów.

Rozmawiał: Maciek Kancerek

Tagi


Polecane

Share This