Conway Savage nie żyje

Członek Nick Cave & The Bad Seeds miał 58 lat.


2018.09.03

opublikował:

Conway Savage nie żyje

foto: facebook.com

W wieku 58 lat zmarł Conway Savage, australijski muzyk, klawiszowiec związany od blisko trzech dekad z zespołem Nick Cave & The Bad Seeds. Muzyk zmarł w niedzielę. Jesienią ubiegłego roku muzyk przeszedł operację guza mózgu. – Zabieg zakończył się sukcesem i Conway odzyskuje teraz siły w swoim domu w Australii. Jesteśmy pewni, że dołączycie do życzeń i razem z nami wyślecie naszemu kochanemu Conwayowi mnóstwo miłości. Bardzo za nim tęsknimy – pisali po udanej operacji muzycy.

Conway dołączył do składu The Bad Seeds w 1990 roku. Oprócz działalności z zespołem Cave’a muzyk nagrywał także solo. W 1993 roku wydał imienną epkę, w kolejnych latach nagrał dwa albumy – „Nothing Broken” oraz „Wrong Man’s Hands”. Ostatnim wydawnictwem sygnowanym nazwiskiem Savage’a była nagrana z Amandą Fox i Robertem Ticknerem epka „Pussy’s Bow” z 2010 roku.

Informację o śmierci Conwaya Savage’a opublikowano kilkadziesiąt minut temu na profilach zespołu Nicka Cave’a w mediach społecznościowych.

Nasz ukochany Conway Savage odszedł w niedzielę wieczorem. Przez prawie 30 lat był członkiem The Bad Seeds, dodając koncertom grupy pierwiastka anarchii. Uwielbiali go wszyscy – członkowie zespołu i fani. Opryskliwy, zabawny, przerażający, sentymentalny, serdeczny, miły, zgryźliwy, szczery i prawdziwy – posiadał każdą z tych cech, ponadto był obdarzony złotym głosem – wysokim, ciepłym i zatopionym w soulu. Po pewnej pijackiej nocy o czwartej nad ranem, Conway usiadł do fortepianu w hotelowym barze w Kolonii i zaśpiewał dla nas swoim melancholijnym głosem „Streets Of Laredo” tak, że na moment zatrzymał się świat. W pomieszczeniu nie pozostało ani jedno suche oko. Żegnaj Conway. Kochamy cię, Nick & The Bad Seeds – czytamy w oświadczeniu.

 

CONWAY SAVAGE Our beloved Conway passed away on Sunday evening. A member of Bad Seeds for nearly thirty years, Conway was the anarchic thread that ran through the band’s live performances. He was much loved by everyone, band members and fans alike. Irascible, funny, terrifying, sentimental, warm-hearted, gentle, acerbic, honest, genuine – he was all of these things and quite literally “had the gift of a golden voice,” high and sweet and drenched in soul. On a drunken night, at four in the morning, in a hotel bar in Cologne, Conway sat at the piano and sang Streets of Laredo to us, in his sweet, melancholy style and stopped the world for a moment. There wasn’t a dry eye in the house. Goodbye Conway, there isn’t a dry eye in the house. Love, Nick and the Bad Seeds.

Post udostępniony przez Nick Cave (@nickcaveofficial)

Polecane

Share This