Dziś premiera „Melanżu” nowej płyta psychofolkowej formacji Czerwie.
Na nowym albumie muzyka źródeł miesza się z elektroniką, reggae, czy czymś co można nazwać „punkową jazdą”. Ładne melodie akordeonu i trąbki sąsiadują z elektroniką i gitarowym zgrzytem. A wszystko to polane psychodelicznym sosem i dużą dozą ironii.
Tytuł „Melanż” nie bez przyczyny może kojarzyć się z „Diuną” – słynną książką Franka Herberta. Tam „melanż” był narkotykiem, który przedłuża życie i pozwalał podróżować w czasie. Czerwie również w swoich piosenkach cofają się w czasie i przekładają mowe naszych przodków na język przyszłości.
A wszystko to z dystansem i dużą dawką ironii: „Przebieramy folkowe melodie w nowsze, niekiedy ekscentryczne ubranka. Czasami jest to punkowa skóra, innym razem dyskotekowa sukienka. Trochę jak w kabarecie. Mamy nadzieję, że taka formuła jest atrakcyjna dla ludzi szukających swoich korzeni” – mówią muzycy.
Płytę zamykają i otwierają orientalne kompozycje Michała Litwińca z wrocławskiej formacji Karbido i Kormorany.
Oprawę graficzną albumu tworzą dadaistyczne kolaże Darka Orwata, wrocławskiego malarza, performera i jak sam o sobie mówi – „artysty majsterkowicza”. Jego kolaże podobnie jak czerwiowe utwory zakrzywiają rzeczywistość, by pokazać ją z nieco innej perspektywy.