Czym jest muzyka? – wstępniak

Dynamitri w CGM.pl


2011.09.17

opublikował:

Czym jest muzyka? – wstępniak

Czym jest muzyka?

Dla wielu z was, podobnie jak i dla mnie, jest ona wyjątkowo istotnym elementem życia, obecnym w każdej chwili, każdej minucie, każdym oddechu i uderzeniu serca. Tym bardziej bolesne jest dla mnie samego, że tak wielu z tych, którzy teoretycznie zajmują się informowaniem innych o muzyce: dziennikarzy, blogerów, i innych pasjonatów dających upust swoim pisarskim zapędom, na których spoczywa niebagatelna jakby nie patrzeć odpowiedzialność, reprezentuje obiektywnie patrząc dość niski poziom i traktuje tę dziedzinę bez należnego jej szacunku.

W przeciągu ostatniej dekady można było zauważyć, że w miarę upowszechniania się wszelakiej maści blogów, stron newsowych prowadzonych przez amatorów i coraz łatwiejszego dostępu do technologii umożliwiających publikację własnej twórczości dziennikarskiej on-line, w formie tekstowej, dźwiękowej bądź video, poziom merytoryczny dziennikarstwa muzycznego leciał na łeb na szyję. Niestety, demokratyzacja mediów ewidentnie nie idzie w parze z wzrastającym poziomem publikowanych w nich materiałów, a ilość dziennikarzy mających zarówno wiedzę, stanowiącą fundament każdej dobrej jakościowo twórczości, jak i coś do powiedzenia jednocześnie, można wyliczyć na palcach jednej ręki.

Kilka lat temu – dokładnie w połowie 2008 roku – próbowałem zmienić ten stan rzeczy. Jako generalissimus nieistniejącego już portalu Spinner Polska, przez dwa lata dowodziłem tym okrętem – samemu również udzielając się na jego łamach – i zmieniałem krajobraz polskich mediów elektronicznych traktujących o muzyce. Co cieszy mnie bardzo, udało mi się to – prowadzony przeze mnie portal pod koniec działalności odnotowywał kilka milionów odsłon miesięcznie, co jak na stronę promowaną tylko i wyłącznie swoją zawartością i pocztą pantoflową, jest całkiem niezłym wynikiem. Niestety, po rozpadzie strony – z przyczyn niezależnych ode mnie, true story, bo walczyłem jak mogłem i kładłem się Rejtanem w biurze właściciela marki – krajobraz wrócił do stanu godnego ubolewania.

Stan ten, poniekąd, trwa do dziś. Na szczęście stara się to zmienić portal CGM.pl – coraz jaśniej świecąca latarnia, wskazująca milionom polskich internautów i miłośników muzyki właściwą drogę na oceanie pełnym zatapiających fal dziennikarskiej żenady, niekompetencji, beznadziei, nijakości, przepełnionym ławicami klakierów, lizusów i wazeliniarzy, którzy ponad rzetelną informację, podpartą badaniem, dociekaniem, analizą – generalnie wszystkim tym, co zamyka się w angielskim terminie “research” – stawiają własne znajomości, sympatie, układy, i bezpośrednio z publikowanych tekstów płynące dla samych redaktorów korzyści.

CGM.pl ma zdecydowanie inną filozofię. Mnie samemu, od niemal dekady już, przyświeca dewiza “My life is muzik”. Dla mnie muzyka jest całym życiem – chłonę ją jak gąbka, ona jest moją pasją, moją największą miłością, moim priorytetem. Wszystko inne jest jej podporządkowane – tworzeniu jej, obcowaniu z nią, poznawaniu jej historii, coraz głębszym i mocniejszym rozumieniu rządzących nią mechanizmów, zależności, powiązań; poszerzaniem horyzontów, analizowaniem jej, i przekazywaniem mojej własnej wiedzy innym. Nazwij to “powołaniem”, “poczuciem misji”, “przeznaczeniem” – to nie ma znaczenia. Istotny jest końcowy efekt, którym jest materiał najwyższej klasy i to, że to, co wpadnie do ucha i głowy, analizuję, opisuję, elaboruję na tego temat i posyłam to dalej – po to, żeby ktoś inny mógł z tego skorzystać, poszerzyć swoją wiedzę i sprawić, że jego własne życie będzie barwniejsze i, obiektywnie patrząc, lepsze.

Co było dla mnie sporym zaskoczeniem i miłą niespodzianką, ekipa prowadząca CGM.pl ma dokładnie tak samo – do czego razem, jakiś czas temu, zgodnie doszliśmy. Dodatkowo, nie interesuje nas bylejakość w pisaniu, nie interesuje nas masówka i napieprzanie postów na ilość, klepanie newsów pełnych błędów rzeczowych i merytorycznych wynikających z niechlujstwa, niedbałości, indolencji i ignorancji. My mamy szacunek do czytelnika – każdego z was, i każdemu z was nieustannie chcemy dać to, co najlepsze.

Życiem nas wszystkich razem i każdego z osobna jest muzyka. Zajmujemy się nią z pasji, płynącej prosto z serca; mamy ochotę podzielić się z innymi tym, co pompują w nasz krwiobieg serducha każdego z nas 24 godziny, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku. Kiedy śpimy, kiedy jemy, kiedy jedziemy samochotem, metrem, autobusem, tramwajem, idziemy gdzieś – czegokolwiek byśmy nie robili, każde z nas myśli o muzyce. Kiedy tylko się da, każdy z nas słucha, sprawdza, poznaje, bada, docieka, zadaje pytania, szuka odpowiedzi i dociera do nich.

Robimy to po to, żebyście wy, na samym końcu tego łańcucha, mogli poznać finalny efekt i poszerzyć własne, muzyczne horyzonty, pochłaniając informacje na najwyższym, możliwym poziomie.

Wszystko to razem spowodowało, że zdecydowaliśmy się podjąć razem współpracę, i stopniowo budować coś, co – miejmy nadzieję – ostatecznie będzie nowym wyznacznikiem standardów na polskiej scenie dziennikarstwa muzycznego.

CGM.pl i Dynamitri – MY dajemy żyć muzyce. WY, od dziś, macie zaś jeszcze jeden powód do tego, by zaglądać tutaj codziennie.

****

Od redakcji: Z Dynamitrim dogadywaliśmy się ze trzy miesiące. Albo i lepiej. Nie były to jednak długie i ciężkie negocjacje. Najzwyczajniej w świecie – doba była dla mnie za krótka, koncerty, festiwale, zdjęcia, powrót, pralka i dalej w drogę. Aż wreszcie wstrzeliliśmy się w odpowiednią chwilę. Skasowaliśmy wszystko, cośmy do tej pory sobie wyjaśnili i zaczęliśmy „jeszcze raz od nowa” (jak Luxtorpeda z Hansem).



Dynamitri może wszystko. Podpisuje się pod każdym swoim słowem i bierze za nie odpowiedzialność. Pisze o czym tylko chce i jak chce – pod jednym warunkiem – ma to być o muzyce. Sam jest sobie sterem i okrętem. Sam decyduje o czym i jak często.



Mamy świadomość, że sami nie jesteśmy wolni od wszystkich grzechów, o których pisze w dzisiejszym „wstępniaku”. Liczymy, że jako (sorry, Dynamitri) świeża krew, wprowadzi tu nową jakość. Marzy nam się pierwsza z co najmniej kilku, prawdziwie autorskich „rubryk”. Co nam z tego wyjdzie? Się obada.



AR

Polecane

Share This