Dynamitri: Dubstep wchodzi na salony

O modzie na dubstep pisze nowy redaktor CGM.pl


2011.09.21

opublikował:

Dynamitri: Dubstep wchodzi na salony

“Who Gon’ Stop Me”, z albumu “Watch The Trone” duetu Jay-Z/Kanye West, zaczyna się kosmicznym i zniekształconym samplem, który nagle eksploduje w drobny mak, rozsadzony przez taran masywnych syntezatorów wypełniających niskie i środkowe pasmo tak mocno, że co słabszym subwooferom grozi wyzionięcie ducha. Właśnie te synthy to jedna z głównych cech charakterystycznych dubstepu, gatunku, który od jakiegoś czasu wprawia klubowe parkiety w trzęsienie ziemi, i coraz pewniejszymi krokami wdziera się też do mainstreamu.

“Who Gon’ Stop Me” nie jest jednak pierwszym przypadkiem wykorzystania gatunku, który swoje pierwsze, niemowlęce jeszcze kroki stawiał niemal dekadę temu w radiostacjach Południowego Londynu. Zarówno Britney Spears czy Snoop Dogg, jak i Rihanna czy Korn wykorzystali już dubstepowe motywy w swoich kawałkach – ci ostatni zaś, nie tak całkiem dawno nagrali kawałek z jednym z najgorętszych, dubstepowych producentów, Skrillexem:

Jak to jednak często bywa w przypadku adaptacji europocentryczny gatunków do amerykańskich realiów, Jankesi dodają coś od samych siebie. “To, co popularne jest w Ameryce, trochę odbiega od tego, czego słucha się na ulicach Londynu”, mówi Drew Best, jeden z współzałożycieli “Smogu” w Los Angeles, jednej z pierwszych, cyklicznych, dubstepowych imprez. Best dodaje “Scena dubstepowa w Ameryce jest olbrzymia – swoimi rozmiarami przytłacza to, co dzieje się na Wyspach”. Ta kolosalność jest w pewnym sensie odzwierciedleniem tak zwanego, w polskich reliach, dubstepowego “pierdolnięcia”, swoistej ściany dźwięku wprawiającej wątrobę, trzustkę i dwunastnicę w rezonans, będącej nierozłącznym elementem dubstepowych produkcji.

Produkcje te powstawały początkowo w Wielkiej Brytanii. I tutaj warto wspomnieć, że dubstep, w swojej ojczyźnie, może być rozpatrywany jako najbliższy odpowiednik hip-hopu – choć, w brytyjskiej muzyce, to tradycyjnie drum’n’bass i grime spełniały tę rolę, i to one były historycznie uważane za odpowiedź Wyspiarzy na amerykański gatunek z certyfikatem urodzenia w Bronxie. Mimo to, obecnie to właśnie dubstep wydaje się stanowić główną kontrę do amerykańskiego hip-hopu. Świadczy o tym swoista opozycja, w której stoi on wobec innych gatunków muzycznych zarówno ze strukturalnego, jak i brzmieniowego punktu widzenia; oraz niekończąca się debata na temat źródeł i okoliczności powstania gatunku. Jak to często bywa w przypadku prób wyśledzenia narodzin stylu muzyki, dokładne wypunktowanie i datowanie jest łagodnie mówiąc historyczno-socjologiczną woltyżerką, żeby nie zaryzykować stwierdzenia, że po prostu jest to… Niemożliwe.

Warto jednak spróbować. Ogólnie przyjmuje się, że dubstep powstał jako reakcja na brytyjski garage z lat ’90-tych – który sam był muzyką innowacyjną, wywodzącą się z podziemnych klubów, w których odbywały się imprezy na granicy legalności; i który, jak wiele innych, elektronicznych gatunków go poprzedzających, został pochłonięty przez olbrzymią machinę przemysłu muzycznego, która ucywilizowała go i przyodziała w markowe ciuchy i opatrzyła wysokobudżetowymi teledyskami. Artyści tacy jak Horsepower Productions, El-B czy Digital Mystikz pociągnęli w dół suwak odpowiadający za tempo na gramofonach zwalniając kawałki, do czego niewątpliwie skłoniły ich inspiracje jamajskim dubem. Spory wkład w ewolucję gatunków mieli też wpływowi, brytyjscy DJe, promujący kawałki w swoich audycjach – w tym nieżyjący już, niestety, John Peel z BBC, oraz Mary Anne Hobbs.

W dużej mierze to właśnie dzięki ich zasługom, w 2006 roku, dubstep po raz pierwszy znalazł się na świeczniku w Wielkiej Brytanii. Z tego szczytu wyraźnie widać jednak było, że nadchodzi już kolejna fala, podmywająca dotychczas ustalone fundamenty gatunku; fala, która zrewolucjonizuje gatunek. Oszczędne, klimatyczne aranże, delikatnie łaskoczące subwoofer, zostały zmiażdżone przez dźwiękowych chuliganów jak Caspa, Skream czy Rusko, którzy porozstawiali – niewiele od siebie starszych przecież – pionierów po kątach, wprawiając słuchaczy spragnionych wrażeń w ekstazę walącymi po bębenkach kawałkami, upstrzonymi ostrymi jak żyletka partiami klawiszy.

Choć numery były nadal ociężałe jak brontozaur na barbituranach, miały w sobie konkretny wykop, co idealnie trafiło w potrzeby i gusta amerykańskich nastolatków, wychowanych na rockowych radiostacjach. Brzemienie, o którym mowa, jeden z czołowych producentów, wymieniony wcześniej Caspa, określa słowami: “Hałaśliwy dubstep z dużym naciskiem na dźwięki ze środkowego pasma częstotliwości, rozrywające głośniki na strzępy. Jankesi lubią zabawę na ostro”.

Dla producentów ta ostra forma dubstepu była świeża i ekscytująca. Dodatkowo, była też niezwykle wygodna, bo zarówno tempo, jak i tekstury, idealnie wkomponowywały się w dominujące, rapowe trendy, zwłaszcza w wypadku przepełnionych elektroniką numerów z Południa. W takich właśnie okolicznościach narodził się “wobble” – głęboki, drgający bas, który szybko został podłapany przez reprezentantów komercyjnej muzyki popowej – Britney Spears w 2007 roku oparła na nim swój numer “Freakshow”, a i jej “Hold It Against Me” z bieżącego, 2011 roku, ma wyraźne, wobble’owe wpływy. Na ogólne szaleństwo nie trzeba było długo czekać – brytyjscy specjaliści od dubstepu tacy, jak Rusko, Chase & Status czy Nero szybko znaleźli uznanie firm fonograficznych, które to im właśnie zaczęły zlecać produkcję singli oraz dla swoich czołowych artystów, takich jak Kelis, The Prodigy, Snoop Dogg, Rihanna i wielu innych.

Sporą rolę w popularyzacji dubstepu odegrał również fenomen festiwali, obecny po obu stronach oceanu – i zdobywający coraz większe rzesze zwolenników także w Polsce. “Zacząłem jeździć na festiwale, wokół których kręcili się ludzie związani ze sceną jam-rockową. Nie do końca dlatego, że lubię tą muzykę – po prostu w Stanach to właśnie w tych miejscach młodzi ludzie spotykają się po to, by oddać się muzycznemu szaleństwu”, mówi Bassnectar. I to właśnie te eventy przepełnione muzyką na żywo stały się ogniskiem skupiającym największe talenty amerykańskiej sceny. Nawet, jeśli totalnie zakręceni artyści, tacy jak 12th Planet czy Flinch nie zmotywowali ludzi do tańczenia, to wywołali coś kompletnie innego – i kto wie, czy nie dużo lepszego: solidny headbanging pełen aprobaty, rozpalający umysły setek domorosłych producentów z laptopami. Od tego już był tylko krok do masowych rezerwacji dubstepowych producentów przez najbardziej znane, amerykańskie festiwalowe marki, takie jak Bonnaroo, Coachella, Electric Daisy Carnival czy Burning Man.

Ogromna ilość festiwali przyczyniła się do zwiększenia popularności dubstepu w Stanach – DJe i producenci zaczęli grać w olbrzymich halach i arenach, w których nigdy wcześniej nie postała noga kogokolwiek, kto nie grał stadionowego rocka. Jak mówi sam Bassnectar, którego rola w popularyzacji dubstepu za oceanem jest niewątpliwa: “Na chwilę obecną jest tip-top. Szlaki w Ameryce zostały przetarte. Jakby ktoś zaproponował mi dzisiaj grać na imprezie w Tokio czy Paryżu albo Kentucky… Wybrałbym Kentucky”. Inny z producentów, Best, mówi:  “Ludzie tacy, jak Skrillex, jeżdżą na koncerty z 48-ma przystankami. Gościowi udaje się wyprzedawać amfiteatry w Idaho, Nebrasce i Arkansas”. Robi wrażenie.

Amerykanie mają jednak dopiero przed sobą odkrycie różnych smaczków dubstepu – bo ta muzyka to nie tylko monumentalne kolosy dźwiękowe, ale też zgrabne, popowe kompozycje jak u Katy B. czy u projektu Magnetic Man, a także pełen finezji impresjonizm Jamesa Blake’a czy duetu Mount Kimbie. W Stanach, póki co, z typową dla Jankesów przesadą, dominują brzmienia chwiejne, agresywne i przytłaczające swoją potęgą – które niektórzy wyszydzają, nazywając je “brostepem”. Jak mówi Caspa “Niektórzy po prostu przesadzają, biorąc ten gatunek i pchając go do ekstremów. Robi się z tego jakaś karykatura, kompletnie bez rytmu, nie idzie do tego tańczyć ani nijak tego ogarnąć”.

Warto jednak pamiętać o tym, że dubstep – niezależnie od tego, o którym jego podgatunku mówimy – jest bezsprzecznie najbardziej wpływowym gatunkiem muzyki elektronicznej, który dotarł do Ameryki, od dłuższego czasu. Możnaby debatować na temat tego, jakie zamieszanie wprowadził bazujący pośrednio na tradycji wywodzącej sie z italo-disco zeuropeizowany electro-house spod znaku Davida Guetty, który zmutował z rdzennie amerykańskim hip-hopem w electro-hop i kilka pośrednich gatunków, ale biorąc pod uwagę rozwój wydarzeń w ostatnich miesiącach, to jednak dubstep wydaje się być większym fenomenem, ze zdecydowanie mocniejszą siłą rażenia i potencjałem na najbliższe miesiące i lata.

Jak mówi Caspa: “Pozostaje tylko czekać, aż pojawi się ktoś z prawdziwym hitem, który popchnie ten gatunek do ściśle popowych radiostacji. To może być każdy. Dubstep zmienił sposób, w jaki ludzie myślą o robieniu muzyki, o promowaniu muzyki, o DJowaniu. Dubstep zmienił wszystko”. I coraz więcej ludzi zaczyna to rozumieć.

Polecane

Share This