Filipek uspokaja: „Nie mam ambicji na***ić 100 płyt”

"Nie lubię, gdy ktoś twierdzi, że jestem produktywny".


2019.12.04

opublikował:

Filipek uspokaja: „Nie mam ambicji na***ić 100 płyt”

fot. kadr z wideo

 

W grudniu do sklepów trafi nowy album Filipka zatytułowany „Bipolar”. Choć patrząc na sceniczny staż rapera trudno w to uwierzyć, wyprodukowany przez PSR-a krążek będzie już dwunastym w jego karierze. Raper przyznaje, że ma świadomość krążących wśród słuchaczy opinii, jakoby przedkładał ilość nad jakość swojej muzyki, ale podkreśla, że każdy napisany i nagrany przez niego kawałek wynika z potrzeby serca.

To moja dwunasta płyta i sam nie dowierzam, ile ich już naprodukowałem, są też momenty, że żałuję, że jest ich aż tak dużo (a ciągle jestem dość młody na tej scenie). Gdy pomyślę, że takie „Novum” gdzieś na czarnym rynku jest warte z 400 złotych, łapię się za łeb. Dla mnie ta płyta jest asłuchalna, jak większość mojej starszej twórczości i nawet jakaś część nowszej. Nie piszę tego, by ktoś mi napisał: „co ty pi*****sz, jesteś zajebisty”, ponieważ mój samokrytycyzm, choć jest wysoko rozwinięty, nie wpływa na poczucie mojej ogólnej wartości. Jest jednak pewna zasada, którą się kieruję, od kiedy złapałem pierwszy raz za mikrofon (chociaż raczej za długopis).

Każda płyta jest pewnym stanem emocjonalnym. Moja postawa wobec twórczości jest kompletnie niemainstreamowa. Pisałem zawsze z potrzeby, jestem gościem, który nigdy nie miał miesiąca bez napisania numeru. Dużo osób mi radziło: „zrób sobie przerwę, złap świeżość”, „daj ludziom od siebie odpocząć”. Jak coś mnie gryzie, jak jest ch****o, jak jest dobrze, jak się na****emy i jest fajnie, jak mam mało pieniędzy i jest niefajnie – zawsze to przelewam. Nigdy nie nagrałem czegoś, by być w rankingu „najlepsza płyta 2075 roku”, żeby przypodobać się słuchaczom. Tak samo jak bardzo rzadko pisałem utwory w studio, chociaż wielu raperów robi tak właśnie całe projekty. Dla mnie pisanie jest zbyt prywatne, by ktoś zrobił przy mnie bit i powiedział „sieknij teraz zwrotkę, masz pól godziny i kręcimy klip”. Nie mówię, że jestem jakimś lirycznym prz****em, bardziej chodzi o podejście. To musi być o czymś. Muzyka ma prawo bytu, nawet jak jest o niczym i po prostu wpada w ucho, ale nie moja. Ja tak nie potrafię – napisał artysta.

Starając się znaleźć meritum w tym co pisze – nie lubię, gdy ktoś twierdzi, że jestem produktywny. Ja nie mam ambicji na****wić 100 płyt do końca swojego życia i a nuż znajdzie się numer, który zrobi miliard wyświetleń. Ja po prostu wyrażam siebie. Dlatego też powstał „Bipolar”. Dostawałem od PSR-a kolejne bity, które czułem, które miały to coś. Na których zostawiałem cząstkę swojego nowego siebie. Bo od czasu pierwszej płyty zmieniło się wszystko, od ludzi, który mnie otaczają, po kobiety, światopogląd czy inne sprawy. Ale nie zmieniła się potrzeba wyrażania siebie. Pójście na piwo z ziomkiem i wygadanie się, to nie to samo. U mnie to tak nie działa. NF nazwał swoją płytę „Therapy Session” i to chyba najlepiej obrazuje też mnie. Nawet jak ciągle walczę ze swoją monotematycznościa i czuje jakbym kopal się z koniem, to – jakie życie taki rap. W życiu mam tylko parę tematów, które pchają mnie do pisania{forma utworów oczywiście to już zupełnie inna sprawa} i Ameryki nie odkrywam. Za mało wiem, za mało widziałem, by być drugim Lamarem i poruszać społeczne sprawy. Jestem po prostu zwykłym gościem, którego sensem życia jest muzyka. Gościem, który nawet specjalnie nie namawia nikogo by kupował jego twórczość, bo jeżeli ktoś odnajdzie w niej cząstkę siebie, to to zrobi. Fajnie jest kiedyś zrobić złotą płytę, ale jeżeli to nie miałoby być w zgodzie z samym sobą – j***ć – podsumował Filipek.

Tagi


Polecane

Share This