HOLY FUCK po bożemu

"Latin" to trzeci album elektronicznego kolektywu z Toronto, który zdobył szacunek swym brudnym analogowym brzmieniem, ale i tytuł "abnegacko ubranego Kraftwerku".


2010.05.01

opublikował:

HOLY FUCK po bożemu

Mimo bezbożnej nazwy, Holy Fuck grają bardzo po bożemu i na pewno zdobędą przychylność wszystkich tych, którzy kochają mocną, twardą, mroczną i solidnie osadzoną na rytmie elektronikę – elektronikę bazującą nie tyle na wprowadzaniu najnowszych elektronicznych gadżetów, ale na efektywnym wykorzystaniu takich syntezatorów i perkusyjnych machin i żywych instrumentów, na jakich kiedyś opierali swą nowatorską muzykę niemieckie grupy, zwłaszcza Can i Neu!, a do której dziś sięga choćby LCD Soundsystem. Gdzieś po drodze, w bardziej funkowych brzmieniach wychwycić da się echa choćby Gang Of Four czy bardziej zorientowanej na world music kooperacji Davida Byrne`a i Briana Eno („My Life In The Bush Of Ghosts”), ale też nie wolno zapominać, że muzyka Holy Fuck sporo zawdzięcza brytyjskiemu shoegazingowi z końca lat 80. Graham i Brian umieją wyśmienicie korzystać z najlepszych elektronicznych i rockowych wzorców i to sprawia, że „Latin” to płyta fascynująca i wciągająca swą hipnotyczną, przesyconą duszną zmysłowością i pełną energii muzyką. Zresztą, nikogo, komu wpadł do ręki poprzedni album Holy Fuck, „LP” (2007), nie trzeba o wyjątkowości i kreatywności tego kolektywu przekonywać.

Premiera 10 maja.

Tagi


Polecane

Share This