fot. mat. pras.
Josef Bratan pokonał Cesarza Narcyza w pierwszej walce obu panów w formule MMA. Raper był zdecydowanym faworytem, dlatego fakt, iż pojedynek na sobotniej gali High League nie skończył się przed czasem, a jego zwycięzcę musieli wskazać sędziowie, można odebrać jako niespodziankę. Okazuje się jednak, że reprezentant GM2L nie był w pełni sił w klatce, co z pewnością odbiło się na jego dyspozycji.
– Miałem taką tajemnicę, kryłem ją od trzech dni. Podczas treningu się napaliłem, nieczysto uderzyłem i palec sobie połamałem. Mówię od razu do trenera, że to nie może wyjść na jaw, bo wiadomo, że federacja by mnie nie dopuściła. Połamany jest, ale mówiłem, że nie ma sensu go nastawiać, bo zaraz znowu wyskoczy – zdradził po walce Mateuszowi Kaniowskiemu Josef Bratan.
Podopieczny Malika Montany miał świadomość tego, że jest zdecydowanym faworytem starcia. Jak więc odniósł się do przebiegu walki? Tuż po zakończonym pojedynku Bratan śmiał się, że widocznie zbyt wiele siły zużył na treningu dla mediów, podczas którego uderzył rywala, po czym dodał:
– Jest git. Na następną walkę będę się bardziej przygotowywał i odstawię jointy, ale zaraz jak wrócę do hotelu, to muszę przyjarać.
Jak słusznie zauważył przeprowadzający wywiady w klatce Mr. Polska, raper musiał zmierzyć się z presją, ponieważ silna reprezentacja GM2L w Ergo Arenie sprawiła, że czuł się jak w domu i wiedział, że wszystkie oczy są zwrócone na niego. Jak zawodnik radził sobie z tym wyzwaniem?
– Trener i mój narożnik pracowali ze mną, wybijali mi głupoty z głowy. To było tylko rozpoczęcie nowego życia – skomentował Josef Bratan.
