Przypomnijmy, że kariera Kim Kardashian wybuchła 20 lat temu, po tym jak do sieci „wyciekła” jej sex taśma z Ray J-em. Przez wiele lat legenda miejska niosła, że to chłopak Kim odpowiedzialny był za wyciek taśmy do sieci. Najwyraźniej ta wersja wydarzeń znudziła się po latach samemu zainteresowanemu i w udzielanych od jakiegoś czasu wywiadach Ray przyznaje, że cała akcja z „wyciekiem” została zaplanowana. Muzyk twierdzi, że po tym, jak popularność Paris Hilton wystrzeliła po opublikowaniu w sieci jej sex taśmy, Kim i jej matka zrozumiały, że jest to łatwy sposób na przyspieszenie rodzinnej kariery. Ray twierdzi, że za namową Kim i jej matki podpisał kontrakt z VIVID na sprzedaż taśmy zawierającej jego igraszki z Kim. Muzyk przyznaje, że zarówno on jak Kim dostali za nagranie po 400 tysięcy dolarów. Wokalista mówi, że umowa podpisana były na trzy filmy, z których opublikowano tylko jeden. Przyznaje także, że jest w posiadaniu drugiego filmu, nagranego przez parę w Santa Barbara. I na te słowa, w najnowszym odcinku swojego rodzinnego show zareagowała Kim. Kardashianka twierdzi, że jest na 99% pewna, że taki film nigdy nie powstał. W rozmowie telefonicznej pokazanej w show Kim jednak wypowiada następujące słowa:
– Jestem przekonana, że takiego filmu nie ma. No chyba, że on włożył mi dildo w tyłek jak spałam i to nagrał.
Te słowa najwyraźniej nie spodobały się Ray’owi, bo w opublikowanym w sieci filmie, wokalista twierdzi, że rozważa pozew wobec byłej dziewczyny.