Krzy Krzysztof wspomina najniebezpieczniejsze sytuacje z podróży z Quebonafide

"Cały czas wyły syreny, jeden wielki przekręt wisiał w powietrzu".


2020.10.19

opublikował:

Krzy Krzysztof wspomina najniebezpieczniejsze sytuacje z podróży z Quebonafide

Quebonafide i Krzy Krzysztof spędzają ze sobą czas nie tylko na scenie, ale i poza nią. Hypeman Kuby towarzyszy mu m.in. w podróżach po całym świecie. W wywiadzie udzielonym Tomkowi Doksie Krzysztof wspomina początki znajomości z Kubą, pierwszą wspólną wyprawę do McDonald’s, a także kolejne, tym razem dalsze wojaże, podczas których bywało niebezpiecznie.

Miałem dwa momenty, w których faktycznie się bałem – wspomina Krzy Krzysztof. I to był jeden z nich. Jechaliśmy fiatem punto na letnich oponach przez ośnieżone Alpy… Ciężko to wszystko opisać i teraz żałuję, że nikt tego nie nagrał. Ale wtedy byliśmy zmiażdżeni po kilku koncertach, spieszyliśmy się, nikt nie myślał o tym, żeby coś nagrywać. Najważniejsze było to, żeby szybko, ale i bezpiecznie, dotrzeć na miejsce. A wracając do mojej osoby – uważam, że jestem mega wyluzowany, ale jeśli trzeba to potrafię być też być bardzo poukładany i odpowiedzialny. W trasie natomiast każdy z ekipy dodaje coś od siebie – ja odpowiadam za coś innego, ktoś drugi za coś innego, nie ma tu co zbytnio pompować mojego ego – dodaje śmiejąc się raper.

Sprawdź też: Krzy Krzysztof opowiedział o podróżowaniu z Quebonafide. „Siedzę na tykającej bombie”

Druga mrożąca krew w żyłach sytuacja miała miejsce w Meksyku.

Jechaliśmy w środku nocy przez jakieś lasy, w okolicach północnego Meksyku, tam gdzie szaleją kartele. Nagle na drodze stanęło kilku gości, którzy mówią, że jedziemy przez jakąś dolinę wodospadów i musimy zapłacić za bilety. Była trzecia w nocy, dookoła nic nie widać, więc mówimy im: „jakie wodospady, przecież tu nic nie ma?!”. No i nagle z lasu wychodzi pięciu kolejnych, otaczają nasz samochód, święcą latarkami i ktoś mówi, że jeden ma broń. Serio, zaczęło być groźnie. Teraz jak to opowiadam, to brzmi to jak ciekawostka z podróży, ale na miejscu nikomu nie było do śmiechu. Skończyło się na tym, że daliśmy im te pieniądze, oni jednak chcieli więcej, ale przekonaliśmy ich, że to wszystko, co mamy. Na szczęście nas puścili i nikomu nic się nie stało. Niestety był to początek naszego pobytu w Meksyku i ten incydent rzucił się cieniem na kolejne dni – aura niebezpiecznego miejsca zaczęła nam trochę ciążyć. W powietrzu wisiało coś na każdym kroku. Jak tylko wyciągaliśmy kamerę, żeby coś nakręcić, pochodzili do nas ludzie i mówili, że nam życie niemiłe. „Lepiej stąd uciekajcie” – takie rzeczy – opowiada w wywiadzie dla Red Bulla artysta.

Krzy Krzysztof przyznaje, że nie wybrali z Quebo najlepszego czasu na wyprawę do Meksyku, ponieważ ich podróż zbiegła się w czasie z polowaniem na El Chapo. Handlarza schwytano na początku 2016 roku.

Kartele skakały sobie do gardeł. Nie chcieliśmy się więc za bardzo zapuszczać na północ, choć ta bardzo nas interesowała. Ja ogólnie rzecz biorąc nie jestem panikarzem, ale tam jednak można było się przestraszyć – już sam spacer po Mexico City był niesamowity, bo po na ulicach i bramach stały potężne gangusy, i nie dało się na dłuższą metę wyluzować. Cały czas wyły syreny, jeden wielki przekręt wisiał w powietrzu – mówi raper.

Polecane

Share This