Kupić taniej, sprzedać drożej, czyli biznes kosztem zajawki

Share Tweet Nikt nikomu nie zabrania kupowania, a następnie sprzedawania


2016.06.04

opublikował:

Kupić taniej, sprzedać drożej, czyli biznes kosztem zajawki

Nikt nikomu nie zabrania kupowania, a następnie sprzedawania płyt po wyższych cenach. Jeśli komuś zależy na jakiejś pozycji – powinien zrobić wszystko, aby dostał ją bezpośrednio od wydawcy swojego ulubionego rapera.

Zainteresowanie hip-hopem w Polsce stale rośnie. Wystarczy spojrzeć na oficjalną, comiesięczną listę sprzedaży płyt (OLiS), żeby zauważyć, jak wiele jest tam czysto rapowych pozycji. Ludzie, wykorzystując pozytywny odbiór płyt, starają się zarobić na nich duże pieniądze. Wydaje się to mało prawdopodobne? Pewnie wielu z czytelników jest zdania, że pieniądze zarabiają tylko raperzy, wydawcy itp. Otóż nie! Dosyć sporym i powszechnym pojęciem jest ostatnio „reselling”.

Reselling i resellerzy

Ciężko znaleźć jednoznaczną i konkretną definicję resellera. Na próżno szukać jej w słownikach. Krótko i prosto definiując: reseller to osoba, która kupuje daną rzecz (przykładowo płytę) po regularnej, dostępnej dla wszystkich cenie, a stara się ją sprzedać kilkukrotnie drożej z dosyć pokaźnym zyskiem. Trzeba jednak zastanowić się nad tym, czy resellerem będzie także osoba, która daną płytę kupiła z myślą o własnym użytku, a sytuacja bądź chęć nabycia jakiejś innej pozycji zmusza ją do tego, by ją sprzedała po cenie wyższej od zakupu, a za uzyskane pieniądze kupiła inną, wymarzoną płytę. Moim zdaniem taka osoba jest w pełni usprawiedliwiona i nie można mieć do niej pretensji. Przecież normalną rzeczą jest, że nikt, wiedząc, że dana płyta ma dużą wartość, nie będzie jej zaniżać tylko ze względów honorowych czy moralnych. Krótko więc mówiąc – reselling płyt to kupno, a następnie sprzedaż konkretnych, niedostępnych pozycji za cenę dużo wyższą od regularnej z zamiarem uzyskania zysku.

Zarabianie pieniędzy tylko na konkretnych egzemplarzach

Oczywiste jest, że nie na każdej płycie da się zarobić. Gdyby tak było, biznes hip-hopowy w zasadzie nie miałby sensu. Coraz modniejsze jest wydawanie przez raperów swoich krążków w wersjach limitowanych. Sam jestem zdania, że to super sprawa. Przykładem może być np. VNM, który do swojej ostatniej płyty w preorderowej, limitowanej wersji dokładał dwa dodatkowe utwory („Fan 3” oraz „Linie”). Albo Rasmentalism, którzy do dwóch ostatnich płyt dołączali dodatkowe krążki. Nie ma chyba osoby czytającej ten artykuł, który nie chciałby mieć „czegoś więcej” od swojego ulubionego artysty i tym samym móc być lepszym od innych. Dlatego też wersje preorderowe często ograniczają się do konkretnego, limitowanego nakładu (przeważnie jest to 1000-2000 sztuk), a po wyprzedaniu ich pozostaje jedynie możliwość zakupu płyty w wersji takiej, jaka ląduje na półkach sklepowych. Dodatkowo warto wspomnieć, że często raperzy, którzy wydają nielegale, mają ograniczony budżet na ich wytłoczenie oraz brak gwarancji na ich dobrą sprzedaż. Są to zazwyczaj raperzy młodzi, jeszcze niedoświadczeni, którzy dopiero wchodzą na muzyczny rynek i chcą się wybić. Ich pierwsze płyty, wydane w podziemiu, są często dostępne tylko dla najbliższych znajomych, rodziny czy przyjaciół. W.E.N.A tak pisał na swoim facebookowym fanpage o „sprzedaży” swojej pierwszej płyty przy okazji kolejnej rocznicy jej wydania:

„Dokładnie 7 lat temu wypuściłem swój pierwszy album „Wyższe Dobro”. Krążek wytłoczony w ilości 300 sztuk cd można było kupić przez stronę www. Płyty sprzedawały się tak źle, że większość z nich rozdałem.”

Kilka lat później wspólnie z wytwórnią Aptaun Records wydali reedycję tej płyty, a jej nakład w wysokości ponad 1500 sztuk rozszedł się w kilka godzin. Pokazuje to, jak zmieniły się czasy, a także to, jaką ogromną wartość musi mieć pierwsze wydanie tej płyty, skoro po kilku latach nakład pięciokrotnie większy rozchodzi się w mgnieniu oka. Dla prawdziwego kolekcjonera-zajawkowicza posiadanie w chwili obecnej pierwszego wydania „Wyższego Dobra” to coś ogromnie ważnego i jest on za to w stanie zapłacić duże pieniądze.

Dosyć sporym zainteresowaniem cieszą się też płyty raperów, które wydawane są w konkretnej ilości. Steez wraz z Oskarem, tworząc wspólnie PRO8L3M, „ArtBrut Mixtape” wydali w nakładzie 1500 sztuk i od razu zapowiedzieli, że dotłaczania płyt nie będzie. Mixtape sprzedawany był przez Allegro i rozszedł się w ciągu kilku godzin. Chwilę jednak po skończonej aukcji można go było znaleźć i kupić za cenę kilkukrotnie wyższą z drugiej ręki od resellerów. Jak to mawia stare przysłowie: „czas to pieniądz” – i tak też było w tym przypadku.

Niektórzy raperzy (głównie ci młodzi) starają się jednak ubezpieczać przed stratami i najpierw przez określony czas zbierają zamówienia, a dopiero później wytłaczają konkretną ilość płyt. W takiej sytuacji każdy krążek jest opłacony i nie ma możliwości, by dany raper musiał do całego interesu dokładać z własnej kieszeni. Tak zrobił między innymi Kuba Knap, który swoją pierwszą płytę „Bez nerwów bez złudzeń” wydawał za pośrednictwem Alkopoligamii, uzbierawszy na nią zamówienia. Warto tu wspomnieć o sposobie składania zamówień – osoba, która chciała nabyć „BNBZ”, przelewała na konto taką kwotę, jaką uważała za słuszną. Dodatkowo przez pewien czas w ramach promocji Alkopoligamii „BNBZ” dodawana była do ich ubrań. Wniosek? Chcieli się jej pozbyć, gdyż mieli pewne obawy co do jej odbioru. Dodatkowo mogli ją skutecznie wykorzystać do promocji swojej odzieży. Dzisiaj po trzech latach od wydania „Bez nerwów…” widać, że płyta ma świetny odbiór, a wiele osób chętnie (gdyby tylko mogło) stałoby się jej właścicielem.

Reselling nakręcany przez samych zajawkowiczów?

Jasne jest, że resellerzy zbyt i zarobek będą mieli tylko w momencie, gdy inna osoba kupi od nich płytę po wyższej cenie. Można więc stwierdzić, że reselling niejako jest nakręcany przez prawdziwych fanów i osoby, które za wszelką cenę chcą mieć daną płytę, a nie udało im się jej dostać „z pierwszej ręki”. Posiadanie takiej płyty w swojej kolekcji jest warte dużo więcej od pieniędzy, którą trzeba za nią komuś zapłacić. Jeśli kupujący nie godziliby się na kupno krążków po dużo wyższych cenach, to zjawisko resellingu znikłoby z kultury tak szybko, jak szybko się w niej pojawiło. Jednak dziś w momencie, gdy dużo osób próbuje trudnić się resellingiem, albumy już chwilę po ich wyprzedaniu można znaleźć na portalach aukcyjnych w cenach niewiele większych od pierwotnych. Dzieje się tak dlatego, że spora grupa osób jest po prostu niecierpliwa i chce jak najszybciej zarobić, a tym samym pozbyć się nadwyżki płyt, które kupiła. Kupując płyty z zamiarem zysku, trzeba liczyć się także z ryzykiem, że dana płyta nie będzie miała dobrego odbioru, a co za tym idzie – nie będzie się sprzedawała za dużo wyższą kwotę. Często widzę pozycje, które mimo, że już nie są dostępne, to sprzedawane są za cenę równą pierwotnej lub nawet niższą – a więc ze stratą.

Reselling is not a crime

Nikt nikomu nie zabrania kupowania, a następnie sprzedawania płyt po wyższych cenach. Jeśli komuś zależy na jakiejś pozycji – powinien zrobić wszystko, aby dostał ją bezpośrednio od wydawcy swojego ulubionego rapera. Jeśli się spóźnił to sam sobie jest winien, a chcąc uzyskać daną płytę, musi po prostu za nią zapłacić większą sumę. Nie ma w tym nic dziwnego. Jak już wyżej wspomniałem, nikt nikogo nie zmusza do kupowania płyt po wyższych cenach z drugiej ręki. Każdy pewnie byłby zły, że musi pożegnać się z duża ilością pieniędzy, by tylko zdobyć krążek, ale spójrzmy na to też z drugiej strony – kto z nas nie chciałby zarobić pieniędzy w dosyć łatwy sposób? Podejrzewam, że dużo osób czytających ten artykuł kiedyś próbowało (a może robi to regularnie?) kupić, a następnie sprzedać płytę, na której można odnieść zysk.

Ciężko jest więc jednoznacznie stwierdzić, czy reselling jest zły. Zależne jest to od tego, jak na to zjawisko spojrzymy. Pewne jest, że jest to coś nowego; coś, co dosyć szybko stało się bardzo modne i powszechne. Nie można jednak do końca potępiać osób, które chcą się wzbogacić, bo nie robią tego w stu procentach kosztem innych osób. Można zaryzykować stwierdzenie, że każdy kij ma dwa końce i ile osób, tyle będzie na ten temat opinii. Wszystko zależne będzie od tego, po której stronie przysłowiowego kija znajdziemy się w danym momencie.

Tagi


Polecane

Share This