Michael Kiwanuka z nowym singlem. Znamy datę premiery płyty

Muzyk szykuje na ten rok trzeci album w swojej karierze.


2019.08.14

opublikował:

Michael Kiwanuka z nowym singlem. Znamy datę premiery płyty

fot. Phil Sharp

Michael Kiwanuka wydaje trzeci album. Krążek zatytułowany „KIWANUKA” ukaże się 25 października 2019. Już teraz można posłuchać pierwszego oficjalnego singla zapowiadającego wydawnictwo – „You Ain’t The Problem”.

„KIWANUKA” to następca wydanego w lipcu 2016 albumu „Love & Hate”, który podbił serca słuchaczy oraz krytyków i zapewnił artyście nominacje do nagród Mercury czy BRIT.

Michael Kiwanuka do pracy nad trzecim krążkiem zaprosił Danger Mouse’a oraz Inflo, tych samych twórców, którzy wsparli artystę przy „Love & Hate”. Nagrania odbyły się w Nowym Jorku, Los Angeles i Londynie. Przedsmakiem „KIWANUKA” jest utwór „You Ain’t The Problem”, z typowym dla Michaela mocnym, przenikliwym wokalem.

W jaki sposób wrócić na rynek wydawniczy po albumie, którym osiągnąłeś więcej, niż kiedykolwiek marzyłeś? W jaki sposób poradzić sobie z presją, którą nakładasz samemu sobie, nie wspominając o oczekiwaniach od wszystkich innych? Czego fani oczekują po trzeciej płycie Kiwanuki? Czy to wszystko ma znaczenie?

Kiwanuka nie musiał zanadto się martwić. Jego trzeci album rozpoczyna się w miejscu, które z początku przywołuje skojarzenia z poprzednikiem, jednak tak naprawdę prezentuje o wiele szerszą muzyczną drogę. Michael puszcza oko do wielkich mistrzów – Otisa Reddinga, Bobby’ego Womacka czy Gila Scotta-Herona, jednak nie obawia się również poszukiwań. Artysta spędził dwa ostatnie lata na szlifowaniu wydawnictwa i włożył w nie całe swoje serce oraz duszę.

„Love & Hate” był bardzo introspekcyjny, jak forma terapii. W tym przypadku chodziło o to, bym komfortowo czuł się we własnej skórze i mówił bez ogródek, co myślę. Na „Kiwanuka” kluczem okazała się akceptacja samego siebie, w wydaniu bardziej radosnym niż melancholijnym. To album o tym, co oznacza dziś bycie człowiekiem.

Kiedy podpisywałem kontrakt płytowy, ludzie pytali mnie: „Jaki będziesz miał pseudonim?”. Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. Czemu miałbym podpisywać się Johnny Thunders czy jakoś tak? Dlatego ten album też jest jakąś formą działania na przekór. Jestem sobą, inwestuję w to, nie tworzę alter ego, nie stanę się Sashą Fierce czy Ziggym Stardustem, mimo że mnóstwo osób mówi mi: zrób to, bądź tym, powiedz to. Będę po prostu Michaelem Kiwanuką – komentuje artysta.

Polecane

Share This