Największy polski festiwal… w Alpach

Gwiazdy muzyki, śnieg i wielka biba.


2013.12.25

opublikował:

Największy polski festiwal… w Alpach

Nadchodzi największa impreza na śniegu tej zimy i wcale nie chodzi o igrzyska. Najstarsi górale wiedzą, że w Soczi będzie raczej nudno. Dlatego tysiące Polaków wybierze Les Orres, gdzie odbędzie się kolejny SnowShow Music Fest. Największy polski festiwal muzyczny w Alpach od czasów Mieszka I.

Skąd wiadomo, że wybierze? Ano wiadomo. Dwa lata temu pojechało z nami 800 osób, rok później w Risoul podwoiliśmy liczbę uczestników. Do Les Orres zamierzamy wysłać 2000 osób – mówi Tomasz Sypniewski, organizator festiwalu. Z chęcią zaprosilibyśmy na naszą imprezę kolejne, ale ogranicza nas wielkość alpejskich kurortów – dodaje.

W zeszłym roku ci, którzy nie zdążyli się zapisać na festiwal w Risoul, próbowali odkupić wyjazdy od innych. Byli gotowi zapłacić wiele więcej.

Biba na stoku

Festiwal zaczyna się już w momencie wejścia do autokaru. Do człowieka od razu dociera, że uczestniczy w czymś wyjątkowym. Pełen parking, a później autokar uśmiechniętych od ucha do ucha ludzi, którzy mają jeden cel: zabawa życia w Alpach – mówi festiwalowicz Michał.

Od 22 marca położone 1850 m.n.p.m. francuskie Risoul było najszczęśliwszym polskim miastem pod słońcem. Pod słońcem, czyli pod największą gwiazdą imprez na stoku. Wyobraź to sobie. Dochodzi południe i w nogach masz już te parę godzin jazdy. Ale zamiast wrócić do hotelu, parkujesz narty przy knajpce i zaczynasz bibę na stoku – wspomina Mikołaj. Dookoła zima, a ty się opalasz, grając w siatkówkę śnieżną. Obok występuje polski dj. Oglądasz się na lewo: idzie… Borat! – zachwyca się.

W ramach Crisis Day Party organizatorzy urządzili konkurs na najlepsze przebranie. Na zwycięzcę czekała kamerka GoPro. Nie wygrał jej ani Borat, ani człowiek „chcę wygrać kamerkę GoPro” (obaj zostali wyróżnieni). Z nowym sprzętem do domu przyleciał… człowiek-motyl.

 

Grubson: dużo zajawki

Organizujemy tylko takie imprezy, w których sami chcielibyśmy wziąć udział – tłumaczy Sypniewski. Twierdzi, że to filozofia, która przyświeca im od samych początków. Zaczynali jeszcze w liceum. Wtedy wraz z Michałem Starkowskim, z którym wymyślili później SnowShow, organizowali imprezy klubowe dla rówieśników. To był taki cykl na własnym patencie, jakimś ryzyku, które potem przenieśliśmy w góry. Wymyślaliśmy nazwę imprezy, wynajmowaliśmy klub w najgorszym możliwym terminie, robiliśmy plakaty (które sami rozwieszaliśmy), klepaliśmy znajomych didżejów i to działało. Nikt inny takich imprez nie robił, więc się udało – wspomina.

Dzisiaj goszczą gwiazdy, i to w Alpach. W Risoul na scenie wystąpili m.in. Marika, Pokahontaz, Junior Stress, Nick Sinclair i Adam Joseph, Darya Sergyenko, DJ Adamus, Waldemar Kasta czy Grubson. Ten ostatni porwał publiczność i został okrzyknięty gwiazdą festiwalu. Dlatego do Les Orres też się wybiera.

To pierwszy tego typu wyjazd w moim życiu. Dużo muzyki, dużo zajawki, wszystko dopięte na ostatni guzik. W Risoul ze SnowShow stawiałem pierwsze kroki na desce. Zamierzam kontynuować naukę, nie mogę się doczekać – mówi popularny raper. Sebastian Romański vel DJ Romi, współorganizator Music Festów odpowiedzialny za obsadę zdradza, że jeśli tylko artysta na czymś jeździ, to w ogóle go nie trzeba przekonywać.

 

Koncerty odbywały się na scenie stojącej sporo poniżej hoteli (wioska usytuowana jest na stromym wzgórzu). Dzięki temu wielu z tych, którzy zostali w pokojach, muzyki słuchało na balkonach. Szczególne wrażenie robiły w tym miejscu fajerwerki. Natomiast fakt, że nie ruszyli się z pokoju nie oznacza, że zamulali. Oprócz koncertów i imprez na stoku SnowShow proponuje naprawdę mocne apres ski, organizatorom zależy na tym, żeby człowiek się integrował i poznawał nowych ludzi. Dlatego oferują warsztaty barmańskie, taneczne, zumbę, pokera i wiele, wiele innych – mówi Radek, snowboardzista. A organizatorzy szczycą się, że mają stałych klientów, którzy na ich wyjazdach poznali drugie połówki.

Miasto jest nasze

Zbliżający się festiwal w Les Orres ma być jeszcze lepszy.

Można się po nim spodziewać tego, czego nikt by się nie spodziewał – żartuje DJ Romi. Z Music Festem mamy taki problem, że właściwie rywalizujemy sami ze sobą. W zeszłym roku zorganizowaliśmy największy taki festiwal w Polsce. W tym roku musi być jeszcze większy – mówi Sypniewski.

Les Orres to zdecydowanie inna miejscowość niż Risoul. Organizatorzy zapowiadają, że teraz już naprawdę będzie widać, że „miasto jest nasze!” Liczą na olbrzymie możliwości, jakie daje świeżo wybudowana hala eventowa na półtora tysiąca osób. – W tym roku koncerty będą przechodzić w imprezy klubowe, będziemy mieć też własny bar. Będzie jeszcze profesjonalniej – zdradza Sypniewski.

Ale planujemy też imprezy plenerowe, do tego ciągle sprawdzamy różne szalone pomysły, te z możliwością realizacji – mówi Piotr Grabowski, trzeci z przyjaciół stojących za festiwalem. Niektóre z niespodzianek ujawnimy na parę dni przed wyjazdem, a niektóre dopiero na miejscu – dorzuca.

Na razie wiadomo, że na scenie oprócz Grubsona pojawi się polski duet Xxanaxx. Swoją muzykę nazywają chilloutem przyszłości, ale są dobrze przygotowani. Mamy też koncertowe aranżacje, możemy obiecać, że nikt nie zaśnie przy naszej muzyce – śmieje się Michał Wasilewski (Voo).

I wiadomo o występie jeszcze jednego polskiego duetu. W Les Orres wystąpią… Donatan & Cleo, autorzy absolutnego hitu ostatnich miesięcy, których nie trzeba nikomu przedstawiać. Przebój „My Słowianie” tylko na YouTube od 4 listopada został wyświetlony ponad 28 milionów razy!

To co, spotykamy się w Les Orres?

Dowiedz się więcej o festiwalu na www.musicfest.pl

Polecane

Share This