Nikt im nie powiedział, że „kalifornijskiego” punka gra się tylko po angielsku, więc wciąż śpiewają po polsku! O dziwo, zupełnie się z tym nie męczą. Czasem na serio, z punkowym pazurem i na temat, a czasem dowcipnie i z przymrużeniem oka, choć wiadomo jak ciężko napisać zabawną piosenkę o kacu.
Niestety nie wydają już tyle płyt co w latach 90-tych. Niestety żony i kochanki nie puszczają ich na koncerty tak często jakby chcieli. Ale trzeba się cieszyć z tego co jest. 14 nowych, chyba najlepszych kawałków jakie do tej pory napisali i zagrali może Was niezdrowo podniecić, bo to diabelnie szybka, melodyjna i diabelnie punkrockowa płyta. Tylko na ostatnim kawałku możecie przysnąć, bo to w końcu kołysanka jest. Ale spokojnie – jest ostatnia!