Polecamy: Geniusze z obszarów Czarnobyla

Wywiad z białoruską formacją The Toobes


2012.07.28

opublikował:

Polecamy: Geniusze z obszarów Czarnobyla

Gdy usłyszał ich po raz pierwszy brytyjski muzyk Tricky, był wstrząśnięty tym, że to nie jest zespół ze Stanów czy UK. „The Toobes umieszczą Białoruś na muzycznej mapie świata” – powiedział. Rockowe trio jest już bardzo dobrze znane na wschodzie, teraz chce podbić Polskę a razem z polską publicznością cały świat. I pewnie im się uda. Zapraszamy do lektury tym razem wywiady ze Staszkiem Lamakinem, Staszkiem Muraszką oraz Gustawem „Kostkiem” Pyżowem, czyli białoruską formacją rockową The Toobes!

Czego słucha się teraz na Białorusi?

Staszek Lamakin: Myślę, że tak jak wszędzie, ludzie słuchają tego, co proponuje im telewizja lub radio, w pewnym stopniu tego, co znajdą w Internecie, a tylko niewielki odsetek słuchaczy ufa całkowicie własnym gustom. Starsi ludzie słuchają muzyki retro, osoby w średnim wieku są miłośnikami piosenek z okresu Związku Radzieckiego, ci którzy uniezależnili się od mediów, lubią popularną światową klasykę jazzu i rocka.

Staszek Muraszka: Białoruska młodzież jest bardzo podzielona: jedni słuchają w klubach „elektronicznej łupanki”, inni sięgają po rosyjskiego rocka lat 90, są tacy, którzy lubią agit rocka, a ostatnio wielu wraca do początków klasycznej muzyki rockowej. Zdecydowanie zaliczamy się do tej ostatniej grupy, a nasza muzyka jest ostatnio coraz bardziej popularna.

Czy zatem takich zespołów, jak Wasz jest na Białorusi więcej?

Gustaw `Kostek` Pyżow: Takich zespołów praktycznie wcześniej nie było. W tej chwili są dwie naprawdę mocne kapele: The Toobes (hehehe) oraz Liapis Trubetskoy. Istnieje wiele młodych grup, które nas naśladują i to jest fajne! Pojawiła się cała rzesza młodych, utalentowanych kapel, które się ciekawie rozwijają. Staramy się je wspierać, organizujemy własne festiwale, zapraszamy do naszego studia na próby i nagrania.

Jak wygląda białoruski rynek muzyczny?

Staszek L.: Rynek muzyczny, w światowym rozumieniu, na Białorusi nie istnieje. Jest kilka nurtów, które próbują się rozwijać, robić coś ciekawego. Radio i telewizja mają swój własny format, bardzo konserwatywny i tkwiący w ubiegłym stuleciu. Underground i alternatywa działają na własną rękę. Ten, kto jest uparty i wytrwały, kto wierzy w dobrą muzykę, ten gra koncerty i się rozwija. Niektórzy rezygnują, inni wyjeżdżają do Rosji, żeby tam grać pop. Rynek jest wąski, zrozumieliśmy, że dusimy się w tej przestrzeni, dlatego sporo koncertujemy.

Trudno zatem wydać u Was płytę?

Staszek M.: Na Białorusi wytwórni płytowych jako takich nie ma, a ci, którzy tworzą muzykę, zwykle robią wszystko na własną rękę. Z drugiej strony, nagranie płyty, wydanie albumu na Białorusi jest łatwiejsze i mniej kosztowne niż w Europie. Jednak do tego trzeba dużo wytrwałości, chęci, trochę pieniędzy i zrozumienia, jak to wszystko funkcjonuje.

Z jakimi jeszcze kłopotami jako zespół borykacie się najczęściej?

Kostek: Właściwie, nie mamy problemów. Z nikim nie walczymy. Od nikogo niczego nie oczekujemy, a jeżeli pojawiają się problemy, to raczej z potrzebą samoorganizacji. Jesteśmy kreatywni i ciężko nam się pracuje w systemie.

W takim razie, rozumiem że nie ma kłopotu z organizacją koncertów?

Staszek M.: Aż tak kolorowo nie jest. Organizowanie koncertów nie jest łatwe. Nikt nie chce nad tym porządnie pracować. My swoje koncerty organizujemy we własnym zakresie. Jesteśmy chyba jednym z niewielu białoruskich zespołów, które naprawdę bardzo poważnie podchodzą do swoich koncertów i dużo wcześniej się do nich przygotowują. To nie jest łatwe, bo na Białorusi jesteśmy nie tylko muzykami, ale również swoimi promotorami i producentami, wszystkie sprawy organizacyjne są na naszej głowie – ale to chyba jeden z powodów naszego sukcesu. Organizacja koncertu jest trudna, ale możliwa. Ostatnio, własnym wysiłkiem, bez żadnego wsparcia i sponsorów zorganizowaliśmy festiwal, który pobił wszelkie rekordy frekwencji!

 

A co z koncertami poza Białorusią? Mieliście okazją już takie grać – na jakie przeszkody wówczas natrafiacie?

Staszek L.: Poza Białorusią istnieje realnie działający mechanizm show-biznesu, do którego trzeba się dostosować. Nie zorganizujesz sam sobie koncertu. Podstawowy problemem to kluby, które nie chcą współpracować bezpośrednio z zespołami, ale potrzebują pośredników. Duże znaczenie mają więc różne układy, znajomości lub zwykły przypadek – trafienie we właściwe miejsce we właściwym czasie.

Kostek: Oczywiście, poza granicami własnego kraju zawsze trudniej coś zorganizować, odległość powoduje pewne niedogodności, dlatego jesteśmy otwarci na współpracę z profesjonalistami i tymi, którym nasza muzyka przypadła do gustu. W ogóle, jesteśmy dość ciepło odbierani na Zachodzie, który chyba stęsknił się za taką muzyką.

Dość ciepło odbierani? Jak to wygląda? Pamiętacie jakieś ciekawe sytuacje?



Staszek L.: To się odbywa dość standardowo. Przed koncertem nikt nas nie zna, jesteśmy kojarzeni ze Wschodem, więc niczego ciekawego się od nas nie oczekuje. Na dodatek jesteśmy jeszcze dość młodzi, więc nikt nas nie traktuje poważnie. Ale podczas koncertu słuchacze są zszokowani, nie mogą zrozumieć, co się dzieje. Po koncercie wszyscy chcą porozmawiać, oferują swoje usługi, pomoc, odbierają nas jako geniuszy z obszarów Czarnobyla.

Staszek M.: Po jednym z koncertów poznaliśmy Fina, który obiecał nam trasę koncertową w Finlandii, ale po roku negocjacji stwierdził, że wszyscy mają obawy co do zespołów z Białorusi. Nie rozumiemy takiej dyskryminacji! Na jednym z koncertów, przedstawiciele agencji koncertowej z Belgii, gryząc łokcie mówili, że należymy do piątki najlepszych zespołów na świecie! Czekamy więc na ich propozycje.

Myślicie, że to iż pochodzicie z Białorusi działa na Waszą korzyść czy niekorzyść?



Kostek: Trudne pytanie. Dobrze wiemy, że grający krótko zespół w Ameryce czy Wielkiej Brytanii, w ciągu miesiąca zdobywa tylu słuchaczy, ilu my w ciągu roku. Świat jest zmonopolizowany i to jest słabe. Gdybyśmy zadebiutowali w Liverpoolu czy Manchesterze, mielibyśmy teraz trasę koncertową po świecie. Jednak z drugiej strony, to nas uczy pokory! Zmusimy świat do poznania dobrej muzyki!

Macie dość konkretne plany związane z Polską…



Staszek M.: Tak, planujemy nagrać tu płytę, nakręcić teledysk, zagrać koncerty. Staramy się uczestniczyć we wszystkich możliwych przedsięwzięciach, do których nas zapraszają. Staszek L.: Kochamy Białystok, to już nasze rodzinne miasto! Zauważyliśmy w Polsce ogromny potencjał, to kraj, w którym rock`n`roll naprawdę żyje! Spotkały nas tutaj same dobre rzeczy. Młodzi ludzie mają dobry gust i rozumieją dobrą muzykę! Cieszy nas bardzo wysoki poziom organizacji koncertów, wszystko jest tu dopracowane według europejskich standardów.

Chcecie, by Polska stała się dla Was trampoliną na Zachód?



Kostek: Tak, dokładnie tak. Znaleźliśmy w Polsce słuchaczy, którzy rozumieją naszą muzykę, wspierają nas i kochają. Razem podbijemy Zachód!

Macie za sobą supporty przed takimi zespołami, jak Franz Ferdinand czy Beady Eye oraz koncerty przed kilkudziesięciotysięczną publiką. Decydujecie się jednak brać udział w amatorskich przeglądach. Dlaczego?



Staszek L: Jak już wspominaliśmy, jesteśmy nieznani na polskim rynku muzycznym. Jednocześnie jesteśmy dość młodym zespołem i nie jest dla nas problemem przejść całą drogę od podstaw, nie wstydzimy się tego. Często nam mówią, że mimo młodego wieku gramy muzykę w sposób, jaki większość osiąga dużo później. Najważniejsze to wszystko robić stopniowo, dlatego krok po kroku idziemy do przodu. Każdy festiwal czy koncert to ogromny bagaż doświadczeń. A doświadczenie jest bardzo ważne.

Zwyciężyliście trzecią edycję Kortofestu. Jedną z nagród jest nagranie płyty. Jakie macie plany, co do tego krążka, bo zdaje się, że będzie to Wasza pierwsza profesjonalna płyta, tak?



Staszek L: Wielkie podziękowania dla organizatorów festiwalu Kortofest! Do ostatniego momentu nie wierzyliśmy w zwycięstwo i nadal jesteśmy zszokowani! Mamy na swoim koncie dwie płyty nagrane na Białorusi, jedna z nich to profesjonalna płyta, jeśli można tak to określić. Robiliśmy wszystko sami, pamiętając o międzynarodowych standardach.

Pokładamy wielką nadzieję w nagranie płyty w Polsce.

Kostek: To będzie nasza pierwsza profesjonalna płyta, nagrana w prawdziwym studiu i przy udziale profesjonalistów. Nigdy nie pracowaliśmy nad naszym materiałem z ludźmi z zewnątrz. Jesteśmy pewni, że będzie to dla nas niesamowite doświadczenie! To, czego nam brakuje, to oficjalna dystrybucja, ale mamy nadzieję, że będzie o nas głośno. Mamy sporo materiału, z którego trudno zrezygnować, mamy też sporo nowego materiału, nad którym nadal pracujemy. Na razie ciężko określić, jaka to będzie płyta, ale wydaje nam się, że będzie to płyta wszech czasów!

Udało Wam się w ostatnim czasie wygrać jeszcze kilka festiwali. Co zdobyliście?



Staszek M: Jesteśmy bardzo zadowoleni, że słuchacze nas rozumieją, a jurorzy doceniają. Zdobyliśmy nagrodę główną i nagrodę pieniężną. W Malborku nagrodą było zagranie ponownie pełnego koncertu. To była nagroda i dla nas, i dla naszych słuchaczy. Ludzie mogli poznać naszą energię!

Jak określilibyście swoją muzykę, nie używając nazw gatunków i nurtów?



Staszek L.: Energetyczna mieszanka, jasna, ostra, bardzo szybka i głęboka. Raz spróbujesz i część nas jest już w twojej głowie na całe życie! Hehehe!

Kostek: To ekstra sport-rock.

Media piszą o europejskim czy nawet światowym potencjale The Toobes. Co Wy na to?



Staszek M: Media piszą, a my się zastanawiamy.

Staszek L.: Światowa sława – to tylko jeden z etapów. Są też wyższe. Dążymy do nieśmiertelności oraz do tego, żeby nasza muzyka miała wpływ na ludzkie życie. Ukierunkowywała ludzi na coś szalonego.

Kostek: Media nieźle to określają. Nie staramy się wyważać otwartych drzwi, nie pokazujemy dupy na scenie i nie gramy z orkiestrą symfoniczną. Jesteśmy tacy, jacy jesteśmy i w tym jest cała tajemnica – fenomen ze Wschodu. Zobaczymy co będzie dalej.

Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów w Polsce i na świecie.



The Toobes: Dziękujemy i całą Polskę zachęcamy do poznania naszej muzyki!

Rozmawiał Paweł Boroń

Polecane

Share This