Tede specjalnie dla nas: Odrzuciłem propozycję wzięcia udziału w „Celebrity Splash”

"Trzy lata temu graliśmy siedem koncertów w roku i było na nich góra kilkadziesiąt osób. A teraz gramy non stop i mamy full".


2015.03.27

opublikował:

Tede specjalnie dla nas: Odrzuciłem propozycję wzięcia udziału w „Celebrity Splash”

Coraz bliżej do premiery „Vanillahajs”, płyty Tedego zapowiadanej od listopada ubiegłego roku. Jest okładka, jest konkretna data. Są single i plany. Zadzwoniłem więc do Jacka sprawdzić, jak się sprawy mają…



– Jestem w samochodzie, jadę Świętokrzyską, niedługo most…



– Myślałem, że do ZAiKS-u jedziesz…

– E, tam się raz na rok wpada, ale dobrze że przypomniałeś, trzeba będzie zajrzeć. Tam zawsze na wierzchu leżą papiery od innych raperów.



– Wiem, opowiadałeś mi już o tym kiedyś.

– No tak, ale i to się tam też nie zmienia 😉

Dzięki zakorkowanym ulicom i zestawowi głośnomówiącemu może spokojnie kontynuować:

– To jak jesteśmy przy temacie motoryzacji: myślałeś, żeby powtórzyć akcję autobusową, jak przy okazji koncertu w Proximie?

– Nie wiem, nie myślałem o tym. Może jak będziemy grali jakiś duży koncert w Warszawie, w jakiejś Stodole, to można będzie można powtórzyć. O ile się nic nie zmieni, a nie zapowiada się na zmiany.

Zapytałem Jacka, czy faktycznie „Vanillahajs” jest najdłużej zapowiadaną z dotychczasowych jego płyt.

– Bo ja wiem, chyba żeśmy podali tytuł w listopadzie, ale wtedy nie wiedzieliśmy, kiedy będzie premiera, a tytuł jest wynikiem oczywiście przypadku… Powstał kawałek pod tym tytułem. Opowiada on o tym, że ja nie pasuję do reszty, jak Vanilla Ice nie pasował do reszty raperów… I cholernie mi się ten tytuł spodobał, bo i kawałek kompletnie nie pasuje do całej płyty. Więc powiedziałem Michowi: „ale to jest zajebisty tytuł na całą płytę, nie tylko na jeden numer”. I tak zastało.

Z opowieści Jacka wynika, że prace nad albumem toczą się spokojnie, bez żadnego ciśnienia.

– Spokojnie, mamy dużo czasu. Premiera dopiero w czerwcu. Mamy tyle kawałków, że możemy je poprawiać, odrzucać, nagrywać od nowa. Pełen luz. Od premiery poprzedniej płyty minie rok i miesiąc, a nie rok, bo się nasłuchałem, że tyle tych płyt wydaję (śmiech). Bez stresu. Ale prawdą jest, że chcemy to jeszcze bardziej dopracować… Poza tym fajnie jest płytę przed wakacjami wydać, bo one wtedy żyją swoim życiem…

O co chodzi w tej teorii? Tede wyjaśnia z typową dla siebie ironią:

– Pojedzie młody człowiek z moją płytą na wakacje (wiadomo, mnie nie słuchają dorośli tylko same gimby) i puści ją innym młodym ludziom, których spotka. I ci inni wrócą później do siebie i sięgną po moją płytę, bo im się podobała i dobrze kojarzyła. Wakacyjny marketing. O, taka rozkmina.

„Martwe ziomki”, „Pażałsta”, „Wunder-Baum”… tylko trzy single w ponad pół roku?

– Nie spieszę się, a już słyszałem, że za dużo tych singli. Ze pół płyty puszczę przed premierą. I dodaje: – A każdy z singli ma ponad bańkę wyświetleń. Łącznie z H16C. Bo ten track też będzie na płycie, tylko w innej formie.

Kiedyś gdzieś Tede powiedział: „Odkąd przestałem bywać w mainstreamowych mediach, wszystko się układa”. Warto więc wrócić do tematu mediów. Czy są złe?

– Ja się przestałem pokazywać w jakiejkolwiek telewizji. Byłem kurwą z TVN-u i przestałem. Grałem psa w chujowym serialu. Ale wciąż do mnie dzwonią z TV. Ilość propozycji, które odrzuciłem łącznie z Celebity Splash, jest masakryczna. A najlepsze jest to, że mam propozycję programu muzycznego z… TV Republika. Nie wiem, jaki oni mogą mieć tam program muzyczny? Pieśni patriotyczne?

Dociekam, czy rezygnacja z pokazywania się w mediach, to był efekt presji fanów?

– Presja fanów? Jak wydawaliśmy „Elliminati”, to byłem pogodzony, że to jest koniec wszystkiego. Mój koniec. A okazało się inaczej. Płyta wypaliła, okazało się, że jest sporo rzeczy do zrobienia, są koncerty, dzieje się. Więc po sześciu latach współpracy z TVN Turbo nie przedłużyłem umowy, bo zabierało to za dużo czasu. Mówili, że drzwi mam otwarte, mogę wrócić kiedy zechcę. Tyle że ja już nie chcę. Ale powiedzmy sobie szczerze… praca w chujowej telewizji i w chujowym serialu pozwoliły mi przeżyć, kiedy wszyscy mieli na mnie wywalone. Nie wykluczam, że kiedyś powrócę. Teraz nie muszę – mówi Jacek i po chwili wyjaśnia: Trzy lata temu graliśmy siedem koncertów w roku i było na nich góra kilkadziesiąt osób. A teraz gramy non stop i mamy full. Najbliższe koncerty: jakieś 15 zaplanowanych sztuk. I wciąż pojawiają się kolejne. Zgłosiła się nawet jakaś agencja koncertowa z propozycją 14 koncertów na jesieni. To efekt tego, że dopracowaliśmy koncerty na maksa. Bardzo się w nie angażujemy. Ludziom się to podoba i wieść idzie w świat. Ci co byli, mówią jak było i przychodzą kolejni. Bo było zajebiście. Tak to działa.

Zdanie na temat byłego pracodawcy Tede ma raczej klarowne i nie kryje się z nim:

– Jak oglądam teraz TVN, to mogę zapisać się do oficjalnych hejterów. Wszystko leci u nich w dół. Programowo najlepsi? Programowo najgorsi! Jakaś „Szkoła”, „Szpital”… te programy przestają być zabawne, kiedy uświadomisz sobie, że ktoś to ogląda na serio i traktuje na poważnie. A takich mają widzów. To jest dramat.

Skoro ciśniemy TVN, to zahaczyłem o Kuźniara, Durczoka…

– Kuźniar? Ten wywiad o podróży do Stanów to strzał w kolano. Absolutny. A zakupy w Wal-Marcie robiłem wiele razy i poczułem się obrażony. Wiocha! Nigdy niczego nie oddałem, nawet w ramach gwarancji, reklamacji. A nawet gdybym tak zarobił jak Kuźniar, to bym się nie przyznał. Przecież typ kosi taką pengę w TV, robi taką cebulową akcję i jeszcze się jej nie wstydzi. Koniec świata.



– A kiedy poznamy wyniki Twojej wycieczki do Stanów?

– Już są znane.



– Jak to?

– Głównym celem podróży było zrobienie zdjęcia na okładkę. Misja została wykonana.



– I nie kręciliście żadnego video? Nie powstały żadne klipy?

– A powstały przy okazji. Do jakich numerów? „Forever Ya* (Benjamin Button)”, oczywiście o niczym, jak to u mnie (śmiech). A drugi bardziej w konwencji oneshot – do intra drugiej płyty i puścimy go w dniu premiery.



Na koniec dobra informacja dla fanów rozmów z Jackiem. Tede pyta, kiedy spotkamy się przed kamerą, odpowiadam, że kiedy che.  – To po premierze, bo będzie o czym gadać – proponuje Jacek. I jak tu się z nim nie zgodzić?

*nie wiem, czy dobrze usłyszałem tytuły, bo obaj korzystaliśmy z głośnomówiącego, a kończył się i korek i most… 😉

Polecane

Share This