Zarobki w muzyce? „Koncerty i współpraca z markami”

Sokół: "Śmieszą mnie te biedne dzieciaki rapujące o Louis Vuitton".


2018.01.29

opublikował:

Zarobki w muzyce? „Koncerty i współpraca z markami”

fot. P. Tarasewicz

Weekend przyniósł dwa materiały wideo, w których Sokół mówił o zarobkach w polskim rapie. W opublikowanym na kanale Dla Pieniędzy filmie artysta mówił m.in. o przychodach Prosto, w natomiast w materiale zatytułowanym „Internet zabił muzykę?” Sokół wspólnie z z szefową Chimes Music Magdaleną Jensen, Pawłem Svinarskim z „Dla Pieniędzy” oraz Bolesławem Racięskim wyjaśnia, w jaki sposób zmiana dystrybucji muzyki wpłynęła na czerpanie zysków z niej.

Rozmówcy zgodnie mówią o tym, że gigantyczne zarobki na wyświetleniach na YouTube to bzdura. – Coś tam się zarabia, ale to faktycznie nie są duże kwoty. Myślę, że produkowanie kontentu na YouTube dzisiaj bez współpracy z markami, bez product placementu, bez różnych deali ma mały sens – mówi Sokół. Oczywiście, wysokość zarobków jest uwarunkowana geograficznie. – W Stanach wygląda to lepiej, bo tam monetyzuje się widza dziesięciokrotnie lepiej niż w Polsce – dodaje Paweł Svinarski. Z czego to wynika? – Tam po prostu są wyższe stawki reklamowe – wyjaśnia Sokół.

YouTube nie jest przestrzenią pozwalającą bezpośrednio wygenerować duży przychód, ale jego funkcja promocyjna jest dla artystów nie do przecenienia. – Dzisiaj gro artystów w tym kraju żyje z koncertów, bo tego nie da się jeszcze ściągnąć z Internetu. Widzieliśmy już hologramy 2Paca, ale jeszcze nie jest powszechne. Na tym się zarabia. Ludzie na szczęście cały czas chcą przyjść, poczuć atmosferę, zobaczyć artystę na żywo. Natomiast cała reszta – w uproszczeniu – służy promocji – tłumaczy Sokół. Artysta dodaje, że oczywiście płyty wciąż się sprzedają, ale po odliczeniu kosztów dochód z nich nie jest imponujący. – Nie odczułem specjalnie finansowo tych swoich platynowych płyt – przyznaje raper.

Artysta zauważa, że w ostatnich latach wzrosły honoraria artystów hip-hopowych. – Bogu dzięki zawsze należałem do tego grona, które miało najwyższe stawki jeśli chodzi o polski hip-hop. Co ciekawe, byłem za to może nie atakowany, ale krytykowany. Kiedy mówiłem: „Chłopaki, grajmy drożej, bo zaniżacie stawki i psujecie rynek”, odpowiadali, że to mi się po***ało w głowie – wspomina Sokół.

Malik Montana w filmie o zarobkach polskich raperów, mówił, że chwalenie się pieniędzmi jest w pewien sposób wpisane w kulturę hip-hopową. – Muzyka rap pochodzi z nizin społecznych. Ludzie dochodzą do czegoś po tym, jak przez całe życie wmawiano im, że nikim nie będą i nie są w stanie nic osiągnąć, automatycznie będą chcieli pokazać, że świat się mylił co do ich osoby – wyjaśniał artysta.

Sokół nie pochwala zaczerpniętego z amerykańskiego rapu epatowania bogactwem, zwłaszcza fikcyjnym. – Próbowanie przeszczepienia tego na polski rynek, które teraz się dzieje, jak te biedne dzieci, które rapują o Louis Vuitton, jakiejś Pradzie czy nie wiadomo o czym – mnie to bawi nieco, aczkolwiek rozumiem to. To jest aspiracyjna sytuacja, sprawdzona zresztą w Ameryce. Nie mamy kasy, to rapujemy o tym, że ją mamy. Za chwilę ludzie myślą, że ją mamy i dają nam lepszy deal, tak to działa. Natomiast moim zdaniem my kulturowo jesteśmy gdzie indziej niż Rosjanie, Afroamerykanie czy Arabowie. Są pewne społeczeństwa, które lubią show-off, lubią pokazywać wszystko, co mają. Każde pieniądze jakie mają, mają na sobie. W Polsce chyba nie do końca tak jest – stwierdza Sokół.

Tagi


Polecane

Share This