Nim stał się jedną z największych marek w historii muzyki, Phil Ramone spędził lata, pracując w amerykańskich studiach jako kompozytor, inżynier dźwięku i spec od akustyki. Zaznaczmy jednak, że sporych sukcesów dorobił się już w dzieciństwie. Jako 10-latek grał na skrzypcach przed Królową Elżbietą II.
Oczywiste jednak, że to nie z tego powodu dorobił się nieformalnego określenia „papieża popu”. Sławę przyniosły mu albumy, nad których brzmieniem czuwał: „Ram” Paula i Lindy McCartney, „Blood On The Tracks” Boba Dylana, „Still Crazy After All These Years” Paula Simona, „The Stranger” Billy`ego Joela, „Duets” Franka Sinatry czy wreszcie ostatnie dzieło Raya Charlesa, „Genius Loves Company”.
Zapytany o swój przepis na sukces w branży producenckiej, odpowiedział w 2005 roku magazynowi „Sound On Sound”: „Dać artystom niezbędną zachętę do pracy. Oni mają w sobie coś z cudownych dzieci lub koni czystych krwi. Trzeba się obchodzić z nimi delikatnie i z troską”.