Atmosphere – „Southsiders”

Dojrzale, przyjemnie i w dobrej atmosferze.

2014.05.11

opublikował:


Atmosphere – „Southsiders”

Sluga obserwuję bacznie od 2000 roku, kiedy to jego zespół Atmosphere porwał mnie EP-ką „Lucy Ford”. Facet wspinał się na wyżyny bycia ludzkim, zupełnie wyłączył w sobie autocenzora, ale w odróżnieniu od wielu freaków z alternatywnej sceny, którzy również szli tą drogą, po prostu dobrze nawijał. Miał teksty, do tego flow i głos idealnie przystające do bitów tego drugiego z grupy – Anta. Epicentrum zajawki przypadło na 2002 rok, kiedy to Atmo wydało „God Loves Ugly”, ja zaś na zapętleniu miałem slugowe gościnne występy u All Natural, Sage`a Francisa, Living Legends a przede wszystkim absolutny sztos z płyty DJ-a Vadima: „Edie Brikell”.

Niestety im bardziej raper stygł, ograniczał ekshibicjonizm, obrastał w bardziej szare, typowo już hiphopowe piórka, tym bardziej przestawał mnie obchodzić. Dopiero nierówne, acz uzbrojone w miażdżące, angażujące numery „When Life Gives You Lemons, You Paint That Shit Gold” z 2008 roku było moim wake up call. „Southsiders” jest tym na co czekałem. Wyzwala wszystkie emocje, które czułem kiedyś słuchając duetu z Minnesoty. Angażuje obserwacjami od trochę nadwrażliwej wersji chłopaka (teraz już mężczyzny) z sąsiedztwa. Buja głową bitami co to są klasyczne, a przy tym nie boją się być miłe dla ucha.

{Diil}

Przed postawieniem pomnika Slugowi, zaczniemy o działki Anta. Tu rewolucji nie ma, bo dominują spokojne, ciepło brzmiące bity, którym wciąż bliżej do produkcji przygotowywanych w pokoju na komputerze, niż studyjnych wypasów. Pośród miękkich pianin i gitar, znalazło się parę bangerów. „Idiot” jest retro, jest organiczny i nie pozwala usiedzieć w miejscu. Perfekcyjnie zbilansowane „We Ain`t Gonna Die Today” ma coś z EPMD. Anta stać na przełamanie szablonu, tu skubnie jakąś chanson, tam altówkę z jakiejś muzyki poważnej, gdzie indziej przyprawi country czy przeciwnie, czymś latynoskim bądź orientalnym. No dobrze, kawałek tytułowy rzęzi przesterami, z kolei „She Don`t Know Why She Love It” to zaskakujący, podany na zimno hardcore. Faceta od singli, szalonego eksperymentatora czy mistrza eklektyzmu nikt jednak z tego gościa nie zrobi. Największą mięte czuje do nienachalnie jazzujących kompozycji z prostymi bębnami, muzyki często będącej przede wszystkim trampoliną dla rapera.

{sklep-cgm}

No właśnie, raper. Trzeba posłuchać. Szczerze mówiąc rzadkością jest sytuacja, gdy siedzę nad MC koncentrując się na każdym wersie i jestem w stanie pozostać w skupieniu i zaciekawieniu – mam tak z Nasem, Talibem Kweli, Slick Rickiem, często (choć nie zawsze) z Masta Acem. Slug ma w sobie zarówno kaznodzieję, jak i spowiednika, przy czym obydwu trzyma pod kontrolą. Ochłonął. Słychać to od wolnym od nadekspresji, precyzyjnym flow, ale też wypielonych z chwastów wszelakich tekstach. Jest kompletny – sprawdźcie jak w „I Love You Like a Brother” żar w nawijce narasta, jak się flow we „Flickerze” eminemowo nakręca (cały ten kawałek jest pośwęcony Eydea`i, niemniej godny Mathersa), jak śpiewny jest w rozmywającym się, opatrzonym sprytnym refrenem „My Lady Got Two Men”, ile melodii ma w „Bitter”. A teksty? Cóż, sam mówi, że jest jak porcja lodów zmieszana z benzyną. Rodzinne życie, zamiana barowego stołka na kuchenny stół, nie wypaliły go. Nie pali, wciąż pije, nieodmiennie analizuje kobiety, jest jednocześnie erudycyjny i zrozumiały, nie szczędzi sobie ironii. Fantastycznie być z jego wersami. Bo o ile Atmosphere nie pierwszy raz zdaje rapowy egzamin dojrzałości, to nie wiem czy kiedykolwiek zdało go lepiej.

 

 

Polecane

Share This