Frontside – „Sprawa jest osobista” (recenzja)

"Hardrockowe gówno od grajków z piekła rodem".

2014.03.08

opublikował:


Frontside – „Sprawa jest osobista” (recenzja)

Istnieje kilka sposobów na świętowanie XX-lecia istnienia zespołu. Jedni ruszają w specjalną trasę, na którą zapraszają muzyków obecnych w składzie w różnych momentach kariery, inni wydają składankę lub chociaż koncertówkę. Jeszcze inni zbierają dotychczasową dyskografię w jeden ekskluzywny i często drogi (ale wierni fani i tak przecież kupią) box. A co robi Frontside? Pokazuje wielkiego fucka i serwuje szokującą woltę stylistyczną.

Na początku sprostowanie – wbrew zapowiedziom towarzyszącym promocji albumu przed jego wydaniem, wbrew zawartej w introdukcji deklaracji „hardrockowe gówno od grajków z piekła rodem”, „Sprawa jest osobista” nie jest płytą stricte hardrockową. Zapowiadała to już zresztą singlowa „Legenda”, utwór o konotacjach heavy/powermetalowych. Tekst dla fanów „Magii i miecza”, niemiłosierny falset Aumana, do tego wideo z animacjami dziecięcych rysunków i stylówa jak u Braci Figo Fagot – wiadomo, pastisz. Ale pastisz przygotowany z wdziękiem i wyczuciem smaku. Do tego solówka Darona – klasa. Frontside, podobnie jak choćby Tenacious D, pokazują, że można robić sobie jaja nie tracąc muzycznego fasonu.

Choć Frontside w istocie zmienił się diametralnie, tu i ówdzie pobrzmiewają hardcorore’owo-metalcore’owe echa starszych płyt, ze wskazaniem na okres z Aumanem przy mikrofonie. „Jestem” w niczym nie odstaje od rzeczy zawartych choćby na „Absolutusie” czy „Teorii konspiracji”, trochę starych czasów słychać również we „Wszystko albo nic”, choć tutaj zwraca uwagę także riffowanie w stylu Illusion. Reszta to już faktycznie inna bajka – po części faktycznie hardrockowa („Mieć czy być”, „Jaki kraj taki rock’n’roll”), ale miejscami bliższa alternatywnym dokonaniom Deftones („Nieważne”) czy ejtisowemu wcieleniu Rush bądź Genesis, a nawet Lady Pank z okresu „Takich samych” (klawisze w „Polsce”). Zakończenie numeru „Ewolucja albo śmierć” przywodzi wręcz na myśl Dave Matthews Band, którzy o hard rocku bardziej słyszeli niż go kiedykolwiek grali. Wszystko przez te dęciaki.

Wielka szkoda, że w kawałkach nagranych z udziałem gości Auman niemal całkowicie oddaje pole. Piotr Rogucki kradnie dla siebie „Ewolucję albo śmierć”, w „Mieć czy być” wokalista Frontside poddaje się bez walki nie odzywając się w utworze wcale, stąd słyszymy w nim wyłącznie Aleksandrę Kasprzyk. Duet z prawdziwego zdarzenia Auman stworzył jedynie z Zielonym w ubarwionym charakterystycznymi dla Pantery country/southernowymi wstawkami utworze „Kilka próśb”.

Przy dziesięciostopniowej skali ocen pewnie skończyłoby się na ocenie 7/10, wobec mniejszej ilości punktów (gwiazdek) do dyspozycji z czystym sumieniem naciągnę do 4/5. Trzeba nie lada odwagi, by po dwóch dekadach zaserwować fanom taką niespodziankę. Ci reagują różnie, o czym zespół przekonał się już zbierając cięgi na swoim fanpage’u (na marginesie – na Facebooku Frontside wciąż ma w nazwie profilu dopisek „PL Metalcore”). Wiadomo – haters gonna hate, zresztą nie ma się czym przejmować – odejdą jedni, na ich miejsce przyjdą drudzy. Bo „Sprawa jest osobista” mimo przesadnego miejscami eklektyzmu, jest bardzo dobrą płytą, która zyska uznanie słuchaczy.

Polecane

Share This