„Happier Than Ever” potwierdza klasę i geniusz Billie EIlish

(Post)pandemiczne snuje, szepty, mruczanki… - recenzujemy nowy album Billie Eilish

2021.08.02

opublikował:


„Happier Than Ever” potwierdza klasę i geniusz Billie EIlish

Największa pokoleniowa gwiazda naszych czasów wraca z drugim krążkiem, który swoją niezwykle spójną warstwą muzyczną jednych zaskoczy, a innych zaintryguje. Niespodzianką natomiast nie jest osobiste, emocjonalne i przewrotne (co sugeruje już sam tytuł albumu) przesłanie wokalistki – zawarte w premierowych, osobistych tekstach na „Happier Than Ever”. Traktują one o izolacji, samotności i społecznym niedostosowaniu – tak dziś częstym wśród młodych ludzi, ale przecież nie tylko. A wszystko to wymruczane lub wyszeptane jakby od niechcenia. Fani będą zachwyceni!

Ile razy słyszeliście już historię o syndromie drugiej płyty? O próbie zmierzenia się z wielkością debiutanckiego krążka, nagrania czegoś – jeśli nie lepszego, to na pewno nie odstającego poziomem od poprzedniego wydawnictwa? Ta opowieść dotyczy również Billie Eilish, która nagrywając kontynuację fenomenalnego „WHEN WE ALL FALL ASLEEP, WHERE DO WE GO?” (2019), stanęła przed ogromnie trudnym zdaniem spełnienia oczekiwań fanów i krytyków. Ale czy w przypadku tak szczerego – w warstwie tekstowej – a muzycznie zaskakującego swą nieoczywistością „Happier Than Ever” możemy mówić o jakiejkolwiek rywalizacji? Chęci dogodzenia komukolwiek oprócz siebie? Słuchając drugiego studyjnego krążka Amerykanki można odnieść wrażenie, że ta świadoma, choć dopiero 19-letnia artystka nie tylko z nikim się nie ściga, ale wręcz ustala zasady gry na własnych warunkach. Zamiast ścigać się z wielkością swojego debiutu Eilish robi artystyczny skok w bok.

Ktoś powie, że takiej to łatwo nie iść na kompromisy, bo ma olbrzymi kredyt zaufania wśród fanów – zwłaszcza z jej grupy rówieśniczej, ale też pewnie o kilka lat młodszych słuchaczy. Oczywiście – Billie jest głosem pokolenia od swojej debiutanckiej EP-ki „Don’t Smile At Me” (2017), co zawdzięcza swojej szczerości. Nastolatki wierzą w jej autentyczność i ufają jej bezgranicznie. A to doskonałe paliwo napędowe, które pozwala nie oglądać się na oczekiwania tłumów i robić muzykę na własnych zasadach. Dlatego „Happier Than Ever” sprawia wrażenie płyty nagranej bez kompromisów, przez co nie od razu zachwyca – głownie za sprawą dramaturgii krążka i wokalnych rozwiązań – ale z czasem kradnie serce niczym najbardziej przebiegły złodziej!

Sporo tu przede wszystkim wolnych, elektropopowych „snujów” – opartych na prostym (ale nie prostackim) rytmie, oszczędnie zaaranżowanych, a stylistycznie rozpiętych gdzieś między sennymi („Getting Older”), a zmysłowymi („I Didn’t Change My Number”) balladami w stylu Lany del Rey („my future”). Czasem podbite jest to mocniejszym, tanecznym bitem („Oxytocin”, „GOLDWING”), jednak w warstwie wokalnej niezmiennie dominują mruczanki i szeptanki. Słuchając kolejny raz tego albumu miałem nawet wrażenie, że w niektórych momentach („Lost Cause”) słychać tu echa upalonego trip hopu Tricky’ego. Taki właśnie nastrój ma pierwsza część albumu, który zaczyna się zmieniać wraz z kolejnymi utworami. A tutaj mamy jakby bondowskie, filmowe („Everybody Dies”) i folkowe klimaty („Your Power”). A na finał mocną sekwencję singlowych, najlepszych w tym zestawie petard: „NDA”, „Therefore I Am” i „Happier Than Ever”.

 

– (Świetny) koniec wieńczy (udane) dzieło – można powiedzieć o tym nieoczywistym albumie. Potwierdza on klasę i geniusz młodziutkiej autorki, która – jakby mimochodem – została obsadzona w roli głosu pokolenia, ale – co fascynujące i zachwycające zarazem – dźwiga to brzemię z wielką odpowiedzialnością i gracją.

Artur Szklarczyk

Ocena: 4/5

Tracklista:

1. Getting Older
2. I Didn’t Change My Number
3. Billie Bossa Nova
4. my future
5. Oxytocin
6. GOLDWING
7. Lost Cause
8. Halley’s Comet
9. Not My Responsibility
10. OverHeated
11. Everybody Dies
12. Your Power
13. NDA
14. Therefore I Am
15. Happier Than Ever
16. Male Fantasy

Polecane

Share This