Mister D. – „Społeczeństwo jest niemiłe”

Trze`a było zostać dresiarą.

2014.04.06

opublikował:


Mister D. – „Społeczeństwo jest niemiłe”

Co tam literatura, teatr, dziennikarstwo. Ograniczenie słowa pisanego nie pozwalało się Dorocie Masłowskiej w pełni wyrazić. Wzięła się zatem za to, co wcześniej przydarzało się jej jedynie sporadycznie – piosenki. Kto wygłaskanej po główce w redakcjach, i wyklepanej po plecach w galeriach artystce zabroni? Nikt właśnie. Zwłaszcza po sukcesie Marii Peszek i w sytuacji gdy artystka może liczyć na pomoc osobistości pokroju Marcina Macuka czy Kuby Wandachowicza.

Akcja albumu „Społeczeństwo jest Niemiłe” podjeżdża Polonezem Caro pod Żabkę, toczy się gdzieś między Rydzykiem a Rusin, a w tle odbiera mecz piłkarskiej reprezentacji. Któryś to już raz – coraz trudniej zliczyć – inteligencję fascynuje prymityw. Pastisz, no ale jaki pastisz panie redaktorze, przecież przed erą stołecznych salonów Dorota to wszystko widziała na własne oczy w Wejherowie. I po prostu wezbrało w odpowiednim momencie, jak traumatyczne wspomnienia Kory.

 

Nic mi się tu nie podoba. Wolę donkichoterię pokroju Filipa Springera, który z otaczającą bylejakością próbuje walczyć, a nie się nad nią rozczula. Jest w tym pomniku dla cebuli mnóstwo ironii, ale takiej dozwolonej do lat maksymalnie 25. Infantylizacja warstwy wokalnej, te wszystkie językowe błędy, celowo paskudna artykulacja nijak nie maskują tego, że Masłowska ani śpiewać, ani rapować nie umie. Zwłaszcza gdy sporo utworów wydaje się dopiero wylęgać. Biada temu, kto oczekiwał większej ilości kompozycji tak złożonych, sfinalizowanych jak pokazany wcześniej „Hajs” czy „Chleb”, bo przekona się, ile tu tła dźwiękowego. Ale sprężyny łóżka, organy kościelne w wersji taniego casio plus ironiczne chórki kawałków jeszcze nie tworzą.

„Społeczeństwo jest niemiłe” trudno zresztą nazywać płytą, prędzej audibookiem z nieświeżymi felietonami. Numerów takich jak „Chleb” nasłuchałem się po warszawskich „Aurorach” i „Saturatorach”, gdzie szczęścia próbowały różne electropunkowe projekty. Z religią i jej rekwizytami znacznie lepiej pogrywała sobie ostatnio ADU – „Zapach boga” nie jest w połowie tak celny. „Czarna Żorżeta” pasowałaby Nosowskiej z początku solowej kariery. „Po „Chrzcinach” słychać, że są po „Weselu” Smarzowskiego.   Jechanie po Kindze Rusin jest niczym spóźniona reakcja na muzyczne pastwienie się nad Ibiszem przed kilkoma laty. Tu trzeba Dorocie pogratulować, bo rzadko zdarza się przeszarżować i zanudzić jednocześnie. Choć z drugiej strony nie jest to pierwszy album wydany przez Galerię Raster, któremu się to udało.

{sklep-cgm}

Po przesłuchaniu „Społeczeństwa…” w głowie zostają scenki – Kalisz grający na wąsach, Audi zaprzężone w głodne amstaffy, żona piłkarza idąca z mężem na premierę nowego… iPada, „przyjazna, nalana twarz”  odbijająca się w „lustrze rosołu”. I szczerze mówiąc wolałbym, żeby mi to Sieńczyk wyrysował, a nie Masłowska wyśpie… wypiszczała.

Polecane

Share This