Natalia Przybysz – „Jak malować ogień” (recenzja)

Spokój, natura, harmonia.

2019.10.30

opublikował:


Natalia Przybysz – „Jak malować ogień” (recenzja)

fot. mat. pras.

Na swojej piątej solowej, autorskiej płycie Natalia kontynuuje muzyczną podróż w poszukiwaniu istoty człowieczeństwa, harmonii i miłości w naszym rozpędzonym świecie. W jej mądrych, bardzo osobistych i chyba najlepszych do tej pory tekstach słychać, że artystka poskromiła swoje demony, znalazła spokój, pogodziła się ze światem i ma nam dużo dobrego do roz/dania. A to wszystko w rytm ciepłego, wręcz otulającego bluesa, soulu oraz starego funku, R&B, a wreszcie szlachetnego popu.

Jak twierdzi sama wokalistka, „Jak malować ogień” jest naturalną konsekwencją i rozwinięciem brzmień i kompozycji, które ukazały się na poprzednich albumach „Prąd” i „Światło nocne”. Pamiętacie swoje wrażenia i emocje towarzyszące wam podczas przesłuchania tamtych albumów? U mnie zachwyt nad ambitną i gęstą formą kompozycji Natalii gryzł się z rozdrażniem spowodowanym jej wokalnymi czy tekstowymi „wyskokami”. Tym razem wszystko jest zwarte, spójne – osadzone w jednym klimacie – zarówno muzycznie, jak i tekstowo. Mamy więc przytulnego, nastrojowo brzmiącego i korzennego bluesa, soul, R&B, funk, a może nawet szczyptę jazzu. Są żywe instrumenty i – jak zawsze – wyjątkowe, kobiece i mądre teksty o naturze, emocjach, relacjach, dotyku, miłości i tożsamości.

„Jak malować ogień” jest o tym, jak zachować spokój i poczucie sensu w czasach dynamicznych i niepokojących zmian. Gdy drzew i tlenu coraz mniej… Jak się kochać? Jak słuchać? Jak rozmawiać? Jak patrzeć i czego/kogo się trzymać najmocniej – wyjaśnia wokalistka, która w utworze „Przestrzeń” śpiewa:

Mieliśmy stąd wyjechać
Bo wycinają drzewa
Bo coraz trudniej matkom
I coraz mniej powietrza

Dokąd odpływa ta chwila
Dokąd mi cię zabiera
Gdy patrzę i słucham
A ty znikasz jak chmura

Ta przestrzeń jest dla mnie święta
I wiatr co niesie ją do mnie
Nigdy nie będę przeklęta
Powracam tu po nadprzyrodzone

Nie jest to jedyne odwołanie na tym krążku do – niewątpliwie ważnej dla Natalii – natury. Jej rytmu, dynamiki zmian. O tym właśnie śpiewa w – nomen omen – porywającym, absolutnie przebojowym, singlowym „Ciepłym wietrze”:

Zanim wiał miałam głos
Miałam imię i miałam korzenie
I jak skała
Czułam moc i ciążenie
Teraz wiatr chwyta mnie w swoje ciepłe i miękkie strumienie
A ja puszczam się w ten nurt ze zdziwieniem

Wiatr zmian potrafi napsocić i potrafi uzdrowić. Przyznaję się, że jestem uzależniona od tego ruchu i ciągłej dynamiki. Jednocześnie kocham czuć stabilność w środku, jakby w kontekście czy kontraście do tej szalonej energii. Gdy tak mocniej wieje powstaje pytanie: czy jestem gotowa by stać się kimś nowym, porzucić starą skorupę? – opowiada starsza z sióstr Przybysz. Wiatr wraca też w dobrze korespondującym z zawartością płyty i jeszcze lepiej wykonanym „Krakowskim spleenie” z repertuaru Maanamu. To zresztą już tradycja na „solówkach” Natalii – „Prąd” zawierał covery „Do kogo idziesz” i „Kwiaty ojczyste”, a na „Świetle Nocnym” pojawiło się „S.O.S.”.

Muzycznie też jest nastrojowo i… smakowicie. Zwłaszcza, jeśli lubicie vintage’owe granie – bo właśnie w takiej, „korzennej” stylistyce utrzymany jest album, który otwiera bluesowy „Ogień” – stylizowany na proste, ale transowe granie rodem z… delty Mississipi. Z kolei „Kochamy się źle” (świetny tekst!) buja soczystym funkiem. Ale bywa tez tanecznie, jak w „Wyspie”. Czy wręcz zmysłowo, jak w klimatycznym „Po naszej stronie”. Z kolei następna „Przestrzeń” otworzyła mi uszy i uświadomiła, że tak „szlachetny” pop gdzieś już musiałem słyszeć. Na przykład Mroza. Ale też oczywiście u Krzysztofa Zalewskiego. Ale to nic dziwnego, bo całość wyprodukował, jak również zagrał tu na gitarze ponownie Jurek Zagórski (odpowiedzialnego za produkcję albumów „Prąd” i „Światło nocne”), który „maczał palce” właśnie w brzmieniu ostatnich płyt Zalewskiego!

Posłuchajcie też głosu Natalii, która również jakby „wrzuciła na luz”, zwolniła, uspokoiła swoje – wcześniej nie zawsze okrzesane – emocje. Nie tracąc więc charakteru, tego ostrego pazura („Słodka herbata z cytryną”), częściej dziś koi i utula („Po naszej stronie”, a jeszcze bardziej „Przestrzeń”). Ale najciekawiej robi się, kiedy śpiewa zupełnie inaczej, jak chyba jeszcze nigdy do tej pory. Tak jak w „Cieniach”, w których refrenie wchodzi na wyższe, przepiękne rejestry. Oto prawdziwe (wokalne) mistrzostwo świata!

PS. O tym, że ekologia, dbanie o środowisko to ważne dla Natalii sprawy, przekonuje podejście artystki, jej wytwórni Kayax oraz tłoczni WMfono do produkcji nośników z materiałem „Jak malować ogień”. W przypadku tego albumu ilość aluminium została zredukowana do niezbędnego minimum potrzebnego do produkcji. W związku z tym kompakt jest… przeźroczysty! Dodatkowo zrezygnowano z zadrukowania płyty, co wyeliminowało użycie kolejnych substancji chemicznych. Do wytworzenia opakowania CD zastosowano papier niepowlekany, makulaturowy, w 100% pochodzący z recyklingu. Folia jest z… kukurydzy. A winyl został zrobiony ze skrawków z innych płyt. Brawo!

Artur Szklarczyk

Ocena: 4/5

Tracklista:

1. Ogień
2. Kochamy się źle
3. Cienie
4. Ciepły wiatr
5. Wyspa
6. Że jestem
7. Po naszej stronie
8. Przestrzeń
9. Krakowski spleen
10. Słodka herbata z cytryną

Polecane

Share This