Paulina Przybysz – „Odwilż” (recenzja)

Radia tego nie zagrają (ale chciałbym się mylić).

2020.02.21

opublikował:


Paulina Przybysz – „Odwilż” (recenzja)

fot. mat. pras.

„Umiem się cieszyć z małych rzeczy, wyświetlać życie jak katalog / Zamykać oczy, wszystkiemu przeczyć – czuć, że za mało, że za mało / Zadzwoń do mnie, idźmy wolniej, chcę porobić coś prostego / Mów do mnie, mów – będę Cię słuchać do żywego” – śpiewa Paulina Przybysz wraz z Dawidem Podsiadłą w singlowym „Dobrze”. Ten osobisty i szczery tekst mógłby być mottem nowej płyty niezmiennie mądrej, otwartej i poszukującej wokalistki. Na swojej „Odwilży” Paulina idzie – brzmieniowo i literacko – tą samą drogą, która obrała na poprzednim krążku „Chodź tu”. I naprawdę wartą wyruszyć z nią w tę intrygującą, muzyczną podróż.

Lubię jej pomysł na muzykę – przede wszystkim za własny, niepodrabialny „lot”, który objawia się dźwiękami tworzonymi pod prąd, często na przekór modom, za to nigdy na skróty. Dzięki temu każda rzecz podpisana przez młodszą z sióstr Przybysz – czy to jako Pinnawela, czy też własnym imieniem i nazwiskiem – intryguje. Zawsze. Taka właśnie była jej poprzednia, wspomniana autorska „solówka” sprzed prawie trzech lat, czyli „Chodź tu”. Taka jest również wydana właśnie „Odwilż”. A płytą tą Paulina potwierdza, że jest jedną z najbardziej intrygujących wokalistek w naszym kraju – odważną, poszukującą, często mylącą tropy, a przede wszystkim nieoczywistą. A przecież taki wybór drogi artystycznej nie zawsze gwarantuje sukces w naszym kraju. Na szczęście ostatnio chyba coś się zmieniło, o czym świadczą najnowsze albumy m.in. Króla, Barbary Wrońskiej czy Ralpha Kaminskiego i ich świetny odbiór przez fanów. Paulina Przybysz to ta sama, najlepsza liga krajowej piosenki.

Jak sama mówi – utwory, które trafiły na album, powstały zimą na przełomie 2018 i 2019 roku na poddaszu małej pracowni w lesie, z widokiem na drzewa uginające się pod czapami śniegu, a potem skraplające się w słońcu. Stąd tytuł krążka. „Czas sobie sam grał na korzyść, te numery się selekcjonowały i układały w całość. Mają odpowiedni ciężar, a nie są napisane w dwa tygodnie. Trochę też orbituję wokół mojej siostry, żeby nie widać płyty w tym samym miesiącu, nawet jeśli mam gotowy materiał” – wspominała artystka w radiowej Trójce w dniu wydania płyty tłumacząc, dlatego tyle musieliśmy czekać na ten krążek.

Muzykę na „Odwilż” stworzyła zapraszając do współpracy – kolejny już raz – młodych i zdolnych producentów, muzyków, wokalistów i raperów. Są tu m.in.: Vito i Amar z Bitaminy, Paweł Stachowiak (Kroki, EABS), Marek Pędziwiatr, Spisek 1 (Night Marks, EABS), Adam Kabaciński oraz Max Psuja. Na płycie słychać również perkusję Wiktorii Jakubowskiej , ale również Dawida Podsiadłę czy Ryfa Ri. Za brzmienie, podobnie jak przy „Chodź Tu” czy nagraniach Rity Pax, odpowiada Jacek Antosik. „Zawsze wolałam grać w orkiestrze albo przynajmniej z akompaniatorką. Pracując nad płytą, zawsze również wołam swoją ekipę, powoli układam piosenki. Taką formę pracy bardzo lubię” – dodaje Paulina.

Zmieniło się natomiast jej podejście do tekstów. Po raz pierwszy w historii swoich autorskich wydawnictw 34-letnia artystka zdecydowała się na słowa w całości napisane przez nią w języku polskim. Z małymi wyjątkami, wręcz okruchami angielskich linijek w kilku utworach. Tematyka? To znów jej firmowe „strumienie świadomości” o tematyce społecznej, duchowej, futurystycznej, romantycznej i intymnej. Są też odwołania do seriali i… polityki, jak w znanej już „Senności”: „Czuję się mała, gdy leci Gra o tron / Za mało czytałam, by umieć wybrać rząd / Niezbyt istotna dla kruków i dla wron / A trzeba mieć plan – to przecież jest mój dom”. Ale to miłość, związki i kobiecość – jak zwykle w mocnym, feministycznym i znanym już wydaniu przewijają się w nowych tekstach Pauliny.
Muzycznie „Odwilż” pulsuje ciepłymi, tanecznymi bitami („Ona i ja”), buja soulem („Dobrze”) i R&B („Procedury”), ale również afro („Młodość”). W porównaniu z „Chodź tu” jakby więcej tu hip-hopu – zarówno we frazach Pauliny („Wszystko”), ale również dzięki gościom – Ryfie Ri („XX’) i Vito Bambino („Minimalizm” to jeden z lepszych momentów „albumu). Nie ma tu również gonitwy na złamanie karku, a wszystkie utwory – może poza „Strachem” – utrzymane są w średnich tempach, a brzmienie jest soczyste i bardzo selektywne. To pomaga w odbiorze tej, niekomercyjnej płyty. Żeby wyłapać wszystkie smaczki ukryte w jej dźwiękach i między wierszami trzeba się z nią zaprzyjaźnić i posłuchać przynajmniej jej kilka razy. Ale warto. I to nawet bardzo. Bo „Odwilż” to bardzo dobry album, który – jak mało który – zmusza słuchacza do sporej uwagi, dając w zamian najwięcej, czyli szczerość autorki.

Artur Szklarczyk

Ocena: 4/5

Tracklista:
1. Wszystko
2. Sex
3. Senność
4. Dobrze feat. Dawid Podsiadło
5. Procedury
6. 36,6
7. Młodość
8. Zima
9. Strach
10. Minimalizm feat. Vito
11. XX feat. Ryfa Ri
12. Ona i ja

Polecane

Share This